Bielan: Musimy mieć lepszy wynik niż Andrzej Duda w I turze. Wtedy będziemy mogli myśleć o samodzielnej większości

23 Czerwiec 2015

Widać, że doradcy pani premier nie byli przygotowani na taką sytuację. Szykowali się na bardzo mocne uderzenie w lidera PiS — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Adam Bielan, poseł Polski Razem.

wPolityce.pl: Czy polska prawica szykuje Polakom wielkie wyborcze oszustwo? Beata Szydło kandydatem na premiera w czasie wyborów, a już po… Jarosław Kaczyński? Czy może się powtórzyć historia premiera Marcinkiewicza?

Adam Bielan: Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński zgłasza kandydaturę Beaty Szydło na premiera w sposób uczciwy i z pełnym przekonaniem. Analogie związane z premierem Marcinkiewiczem są bezzasadne. Przypomnę, że Kazimierz Marcinkiewicz nie był kandydatem PiS-u na premiera. Wtedy był nim Jarosław Kaczyński. Jednak, by pomóc w sformułowaniu koalicji z Platformą, ustąpił miejsca Marcinkiewiczowi. Pamiętajmy, że przed wyborami zawarto umowę między PO i PiS-em, mówiącą, że obie partie stworzą rząd, zaś zwycięskie ugrupowanie wyłoni kandydata na premiera.

Dlaczego postawiono na Marcinkiewicza?

Kazimierz Marcinkiewicz został premierem, bowiem Jarosław Kaczyński wykonał krok do tyłu, by pomóc w powstaniu koalicji PO-PiS. Platforma cynicznie zostawiła nas jednak z Samoobroną i LPR-em. Nie było zgody PO na samorozwiązanie Sejmu, więc musieliśmy tworzyć rząd mniejszościowy. Jarosław Kaczyński musiał objąć funkcję premiera. Tylko on mógł zapewnić nam większość w Sejmie.

Teraz może być podobnie. Beata Szydło okaże się nieskuteczną i szybko zostanie wymieniona, zaś Jarosław Kaczyński będzie premierem, choć miał nie być…

Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Beata Szydło jest kandydatem na premiera już w czasie kampanii. Jestem przekonany, że gdy będziemy budować rząd , to właśnie ona zostanie zgłoszona. I ona będzie formułować rząd, a następnie pełnić funkcję premiera.

Pojawiają się jednak wątpliwości, czy w sytuacji poważnego kryzysu państwa, przy władzy, której rządy okazały się być w wielu obszarach szkodliwe, PiS nie powinien postawić na oczywistego lidera? Jarosław Kaczyński jawi się jako polityk, który jest w stanie podejmować trudne decyzje…

Rzeczywiście są w tej sprawie różne głosy i komentarze. Zobaczymy, jak Polacy przyjmą kandydaturę Beaty Szydło. Pamiętajmy, że Jarosław Kaczyński pokazał jesienią zeszłego roku, że ma intuicję polityczną. On wysunął kandydaturę Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Wtedy również wielu komentatorów wskazywało, że PiS popełnia błąd. Okazało się, że prezes PiS miał rację. Wstrzymałbym się z krytyką postawienia na Beatę Szydło do czasu wyborów. Beata Szydło pokazała, że ma talenty organizacyjne, ale również, że ma talenty komunikacyjne. Ona potrafi przemawiać, dobrze wypada w mediach. To jest konieczne, by prowadzić skuteczną kampanię wyborczą.

Podobnych talentów nie ma Jarosław Kaczyński?

Gdyby Jarosław Kaczyński brał udział w kampanii jako kandydat na premiera, zapewne cała kampania skupiłaby się właśnie na nim. Słyszelibyśmy znów straszenie PiS-em i Jarosławem Kaczyńskim. To było widać już w sobotę, w czasie Konwencji PO. Ewa Kopacz przemawiała po ujawnieniu, że Beata Szydło będzie kandydatem na premiera, ale mimo tego starała się atakować prezesa Kaczyńskiego. Widać, że doradcy pani premier nie byli przygotowani na taką sytuację. Szykowali się na bardzo mocne uderzenie w lidera PiS.

Beata Szydło ruszyła dziś Szydłobusem w Polskę. Będzie jeździła, podobnie jak Andrzej Duda po kraju. Czy ta strategia drugi raz może być skuteczna?

Kandydaci jeżdżą pod krajach od lat, czy wręcz dekad. To się zdarzało już w ubiegłych latach w Polsce. To nie jest coś, co przyniosło tylko Andrzejowi Dudzie sukces. Wyborcy doceniają polityków, którzy w kampanii wyborczej nie tylko przedstawiają swoje pomysły, ale i słuchają uwag ze strony wyborców. Wielkie możliwości stwarza w tej sprawie internet, ale pamiętajmy, że bardzo duża część wyborców jest wciąż wykluczona cyfrowo. Do tych ludzi można dotrzeć przez spotkania bezpośrednie.

Słychać jednak głosy, że to mało efektywny sposób prowadzenia kampanii.

Taka kampania to również sposób wskazania, czym różnimy się od Platformy, partii, która jest oderwana od rzeczywistości. Pokazała to dobitnie w ciągu ostatnich miesięcy. Widać to było w nieudolnych reakcjach na wybuch afery taśmowej. Sama afera pokazuje, że PO ma problem ze słuchaniem Polaków. Również to wskazuje, że taki charakter kampanii został dobrze dobrany.

Załóżmy, że Beata Szydło po wygranych przez PiS wyborach zostanie premierem i tworzy swój rząd. Nie boi się Pan, że Zjednoczona Prawica zacznie się „rozłazić”, jeśli nie jej lider będzie szefem rządu?

Na razie musimy się skupić na tym, by wygrać wybory. Na decyzje dotyczące rządu i analizowanie zagrożeń z tym związanych przyjdzie czas później. Sondaże teraz dają nam pierwsze miejsce w rankingu poparcia, jednak nie mamy na razie samodzielnej większości. W 2005 roku udało nam się wygrać, ale nasze rządy trwały krótko i były wstrząsane serią konfliktów. Większość rządowa była niestabilna. To, na co musimy dziś zapracować, to znacznie lepszy wynik niż w 2005 roku. Musimy mieć lepszy wynik niż Andrzej Duda w I turze. Wtedy będziemy mogli myśleć o samodzielnej większości. Musimy walczyć o minimum 37 procent, czyli powtórzenie wyniku Jarosława Kaczyńskiego z 2010 roku. Jeśli uda się zdobyć więcej, będzie oczywiście lepiej. Jeśli uda się nam zdobyć ponad 200 mandatów, mamy szanse na stabilną większość i dobrą pozycję w Sejmie.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

źródło: wpolityce.pl