Bielan: Wynik wyborów prezydenckich wciąż jest sprawą otwartą

23 Luty 2015

O kandydatach ubiegających się o urząd prezydenta RP, ich mocnych i słabych stronach, swoim ewentualnym starcie w wyborach parlamentarnych i o byłym przyjacielu Michale Kamińskim – mówi Adam Bielan, polityk Polski Razem.

Jak Pan ocenia kampanię prezydencką Prawa i Sprawiedliwości? Dobrze, szczególnie ostatnie dwa tygodnie, czyli konwencję wyborczą Andrzeja Dudy i to, co się działo po niej. Konwencja pokazała, jak dużo energii ma nasz kandydat, ale i dała bardzo dużo energii tym, którzy na nią przyjechali. Była doskonałym kontrastem wobec tego, jak wystartował ze swoją kampanią Bronisław Komoro-wski.

Zostanę trochę przy tej energetyczności Andrzeja Dudy. Skąd taka zmiana, jak Pan myśli? Bo wcześniej ten polityk jawił nam się jako osoba spokojna, niemal flegmatyczna, a tu nagle taki wulkan energii. Każdy, kto zna Andrzeja Dudę, wie, że nie jest flegmatyczny.

Zresztą zdradzał talenty kampanijne już w poprzednich latach. Z powodzeniem stratował do Sejmu czy w ostatnich wyborach europejskich. Ale z całą pewnością każdy musi dojrzeć do pewnych ról. Wszyscy wiemy, że te wybory są szalenie ważne dla całej prawicy, i widać wyraźnie, że Andrzej Duda zrozumiał wagę tych wyborów, wagę swojego kandydowania. A jednocześnie kampania weszła w końcu w etap bardziej ekscytujący, bo konwencja PiS odbyła się tuż po ogłoszeniu daty wyborów. Wiadomo, że te pierwsze trzy miesiące były bardziej senne, ale teraz czeka nas okres bardziej emocjonujący.

Ta konwencja PiS to był chyba ostatni moment na to, żeby ruszyć z miejsca, bo – jak słusznie Pan zauważył – pierwsze trzy miesiące w wykonaniu Andrzej Dudy były senne, żeby nie powiedzieć usypiające. Jestem zwolennikiem wczesnego startu kampanii i nadania jej dużego tempa, więc nie będę ukrywał, że trochę się denerwowałem przez pierwsze dwa, trzy miesiące. Prawica ma w Polsce pod górkę, nie może liczyć, tak jak Platformam, na przychylność mediów. Kampania to najlepszy czas, żeby dotrzeć do wyborców ze swoim programem i dlatego nie można w niej zmarnować ani jednego dnia. Ale najważniejsze jest to, że ostatnie tygodnie wyglądają znacznie lepiej. Widać już zresztą odbicie tej dobrej passy w sondażach. Jednocześnie nasz główny rywal, prezydent Bronisław Komorowski, jest najwyraźniej zaskoczony takim rozwojem wydarzeń i na razie nie wytrzymuje tempa.

A skąd takie stwierdzenie, że nie wytrzymuje? Ja tego nie zauważyłam. Start jego kampanii był bardzo senny, wręcz nudny, co przyznali nawet przychylni prezydentowi publicyści, tacy jak Paweł Wroński czy Tomasz Lis. Słyszymy też od sztabowców Bronisława Komoro-wskiego, od sztabowców Platformy, że prezydent nie ma zamiaru w najbliższych tygodniach prowadzić kampanii z prawdziwego zdarzenia: nie chce wychodzić do ludzi. Tak naprawdę występuje tylko na zamkniętych spotkaniach, takich jak rada krajowa PO czy spotkanie z prezydentami miast na Śląsku. Unika nie tylko debat z konkurentami, lecz także spotkań z wyborcami. A nie da się zrobić z sukcesem kampanii wyborczej w takim kraju jak Polska, nie rozmawiając z ludźmi, tylko siedząc w Pałacu Prezydenckim i chodząc z jednego zamkniętego spotkania na drugie.

Takie macie dobre układy ze sztabowcami Bronisława Komorowskiego? Czytam to, co jest publikowane w mediach. Pojawiły się przecież przecieki z Platformy, w których politycy PO mieli się skarżyć, że Bronisław Komorowski nie rozumie wymogów współczesnej kampanii. Pięć lat temu kampania była dość specyficzna, bo odbywała się w atmosferze żałoby po Smoleńsku, dzisiaj realia są inne. Poza tym pamiętajmy, że pięć lat w Pałacu Prezydenckim może każdego polityka oderwać od rzeczywistości i ktoś, kto pełni funkcję głowy państwa, może rzeczywiście myśleć, że coś mu się należy. Bronisław Komorowski przypomina dziś człowieka, który chciałby zostać koronowany, któremu prezydentura po prostu się należy. Tymczasem żyjemy w demokracji i prezydent będzie się musiał mocno postarać o głosy. To zresztą cały urok demokracji, że co jakiś czas przychodzą wybory i politycy są rozliczani z tego, co zrobili od momentu wyboru.

Myśli Pan, że Bronisław Komorowski jest zbyt pewny zwycięstwa? Jego pierwsze wypowiedzi pod adresem kandydata PSL, że on cieszy się 80-proc. zaufaniem wśród wyborców PSL, to były wypowiedzi zdradzające bardzo wielką pewność siebie, żeby nie powiedzieć pychę. Pycha, jak wiemy, kroczy przed upadkiem i polityczne cmentarze pełne są polityków, którzy myśleli, że mają zwycięstwo w kieszeni, a rzeczywistość okazywała się inna. Pamiętamy „premiera z Krakowa”, pamiętamy Donalda Tuska, który miał być prezydentem w 2005 r., a nim nie został – takie przykłady można by mnożyć. Ale nie będę hipokrytą, mnie na reelekcji pana prezydenta Komorowskiego nie zależy i im dłużej będzie trwał w tym zimowym śnie, tym lepiej.

Jak się Panu podoba Magdalena Ogórek? Ale o co mnie pani pyta?

Fizycznie, wiem, że pani Ogórek, przypomina modelkę i podoba się mężczyznom. Pytam jednak o to, jak się Panu podoba jako kandydat na prezydenta. Znałem dotąd panią Ogórek jako dziennikarkę czy komentatorkę wypowiadającą się w sprawach Kościoła i robiła na mnie niezłe wrażenie. Wydaje się być osobą inteligentną, miała też dar przemawiania na różnych panelach dyskusyjnych. Kiedy jej kandydatura została zgłoszona, zrobiłem sobie szybki research jej publicznych wystąpień. Dlatego jestem zdziwiony, nie wiem, czy to jest jej decyzja, czy sztabowców Sojuszu, że prowadzą kampanię w taki dziwaczny sposób: zupełnie chowają Magdalenę Ogórek przed dziennikarzami. Nie trzeba dobrze znać dziennikarzy, żeby wiedzieć, że to się spotka ze złośliwą odpowiedzią świata mediów. Dlatego duża część tego, jak to mówią politycy Sojuszu – hejtu, jest w dużej części sprowokowana przez sposób prowadzenia kampanii. Jeśli sztabowcy tego nie zmienią, to nie wróżę niczego dobrego tej kampanii, tym bardziej że są inni kandydaci, którzy mogą zbierać elektorat antyestablishmentowy, elektorat młodych, choćby Paweł Kukiz. Oni są nawet w tym bardziej wiarygodni, bo nigdy nie starali się robić kariery w partiach i nie są wystawiani w wyborach prezydenckich przez symbol III RP, jakim jest Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

źródło: polskatimes.pl