Gowin: Ewa Kopacz miota się od ściany do ściany. Stawiam, że marszałkiem zostanie Kidawa-Błońska

12 Czerwiec 2015

„Nie ma sensu robienie tego, co postuluje SLD – to oznaczałoby, że wybory odbędą się w wakacje. Trzeba szanować wyborców” – w ten sposób gość Kontrwywiadu RMF FM Jarosław Gowin skomentował wniosek Sojuszu o skrócenie kadencji Sejmu i przeprowadzenie wcześniejszych wyborów. „Pomysł powołania rządu technicznego jest teoretycznie trafny. Ale to politycznie nie do przeprowadzenia, bo koalicja trwa i trwa mać” – dodaje.

Konrad Piasecki: Rząd do dymisji, parlament do rozwiązania, cała władza w ręce PiS-u. Taki jest plan polityczny?

Jarosław Gowin: Nie, na pewno nie ma sensu robienie tego, co postuluje SLD, czyli skrócenie kadencji, bo to by oznaczało, że wybory odbyłyby się w wakacje. Trzeba szanować obywateli.

To jest nie tylko postulat SLD, bo i otoczenie prezydenta elekta zaczyna mówić, że kredyt się wyczerpał a prezydent elekt jest jedyną realną władzą, więc parlament powinien się rozwiązać.

Pomysł, aby powołać rząd techniczny, który przygotuje Polskę do wyborów, jest teoretycznie trafnym pomysłem.

Co znaczy „teoretycznie trafnym”?

Moim zdaniem jest politycznie nie do przeprowadzenia, bo jak to powiedział jeden z czołowych polityków PSL, „koalicja trwa i trwa mać”. Nie widzę szans na to, żebyśmy przeprowadzili konstruktywne wotum nieufności.

Czyli te pomysły na parlamentarną rozsypkę, to jest swobodna twórczość otoczenia prezydenta elekta?

Nie swobodna twórczość, tylko to jest trafna diagnoza stanu państwa pod rządami pani premier Ewy Kopacz, czyli takiego stanu chaosu, wewnętrznej implozji państwa.

Ale nie stoi za tym polityczna koncepcja?

Stoi za tym, tak jak powiedziałem, dobre rozumienie tego, czego potrzebuje państwo. Pomysłu politycznego, w mojej ocenie, nie da się z tego wydobyć, dlatego, że widać oznaki paniki wewnątrz koalicji rządowej, zwłaszcza w Platformie, ale też PSL, którego notowania są grubo poniżej progu pięciu procent. Ale nic nie wskazuje na to, żeby ta panika doprowadziła do jakiegoś rozejścia się koalicjantów.

Czyli mówiąc wprost: takie polityczne jałowe gadanie.

Nie jałowe.

Jałowe, bo nic z tego nie wyniknie. Rząd dotrwa do wyborów, parlament dotrwa do końca kadencji i nic się nie zdarzy.

Zawsze warto diagnozować stan państwa, ale myślę, że najbardziej prawdopodobny scenariusz, to wybory w normalnym, konstytucyjnym terminie, czyli gdzieś w połowie października. Czy po wyborach ta obecna koalicja będzie miała szanse na to, żeby ponownie rządzić? Tu akurat śmiem wątpić, jestem daleki od triumfalizmu. Nie uważam, żeby obóz Zjednoczonej Prawicy już mógł dzielić skórę na niedźwiedziu. Ale wydaje mi się, że kto, jak kto, ale Platforma rządzić Polską przez następne cztery lata nie będzie.

źródło: rmf24.pl