radio kraków

Gowin: Takimi działaniami prezydent chce przejąć elektorat SLD. PO zmierza w lewą stronę

14 Kwiecień 2015

„To cyniczna kalkulacja prezydenta” – tak podpisanie konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet oceniał na antenie Radia Kraków szef Polski Razem, Jarosław Gowin. Jego zdaniem takimi działaniami Bronisław Komorowski chce przejąć elektorat SLD.

Zdaniem krakowskiego posła konwencja jest szkodliwa. „Polska zrzeka się w niej suwerenności w sprawach światopoglądowych. To będzie instrument silnej presji na Polskę i Polaków” – twierdzi poseł Gowin.  „Konwencja ma wprowadzić do Polski instytucje małżeństw homoseksulanych, namawia do zwalczania rodziny i tradycji” – mówił poseł Gowin w porannej rozmowie Radia Kraków. Zapowiedział, że w razie dojścia prawicy do władzy uzna konwencje za niebyłą.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z liderem Polski Razem, Jarosławem Gowinem.

Ratyfikacja konwencji o zapobieganiu przemocy będzie miała realne skutki czy ta awantura dotyczyła tylko wymiaru symbolicznego?

– Na to, że ten spór będzie miał skutki, liczy sztab Bronisława Komorowskiego. To z cynicznej kalkulacji prezydenta wynika złożenie podpisu pod tym dokumentem. On jest szkodliwy, mimo słusznych postulatów. Wydaje mi się, że Bronisław Komorowski podjął decyzję, żeby przejąc cały elektorat SLD. PO dochodzi do lewej ściany.

Trudno ocenić realne skutki konwencji. Może ta awantura to temat zastępczy?

– Obawiam się, że ten dokument będzie instrumentem presji na Polaków. To będzie rewolucjonizowało przekonania moralne. Na mocy konwencji Polska zrzeka się suwerenności w sprawach takich jak rozumienie rodziny. Ta konwencja ma wprowadzić do Polski małżeństwa homoseksualne. Konwencja zmusza do zwalczania tradycji, religii. Nie było dokumentu tak niebezpiecznego do tej pory. Komorowski jest strażnikiem konstytucji. W mojej ocenie konwencja jest sprzeczna z konstytucją. Prezydent powinien zapytać Trybunał Konstytucyjny. Jakby sędziowie orzekli, że to jest zgodne, to prezydent mógłby podpisać.

Konwencję podpisały kraje katolickiego południa Europy. Nie widać rozkładu.

– Na razie nie widać. Skutki będą dalekosiężne. Na razie nie ma tego ciała, które ma wymuszać na państwach ratyfikujących konwencję zmianę programu nauczania. Już od przedszkoli dzieci mają być uczone, że niestereotypowe preferencje są równie wartościowe jak małżeństwa, czyli związek kobiety i mężczyzny. Ten dokument ma dalekosiężne, negatywne skutki.

Ma czy może mieć?

– Będzie miał, o ile w Europie nie pojawi się odruch buntu. Ja jestem byłym ministrem sprawiedliwości, który zrealizował ściganie gwałtu z urzędu. Jak prawica dojdzie do władzy jesienią, to uznamy ratyfikację za niebyłą. W tym procesie popełniono wiele błędów, nie było na przykład jednego tłumaczenia konwencji.

Konserwatywna część PO chce przygotować poprawkę do rządowego projektu ustawy o in vitro. Ta metoda miałaby być dostępna tylko dla małżeństw. Poparłby pan ten bardziej konserwatywny projekt PO?

– Dzisiaj trudno składać takie deklaracje. Nie wiem, jaki będzie ten projekt. Jak koledzy z PO szukają dokumentu, który dopuszcza in vitro i likwiduje moralne zagrożenia, to ten projekt jest pod ręką. To mój projekt. Ja go nie złożyłem. Uznałem, że nie będę go składał podczas debaty. Zgłoszę projekt na posiedzeniu komisji. Posłowie PO zdecydują, czy podniosą rękę nad projektem rządowym, który dopuszcza selekcje zarodków. Rząd to robi wbrew deklaracjom pani premier. Posłowie PO będą mieli wybór między rządowym projektem a moim.

W rządowym projekcie jest mowa, że niszczenie byłoby karalne.

– Karalne byłoby niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju. Co to znaczy? W wielu krajach za niezdolność uznaje się dziecko z łuszczycą. Nieprzypadkowo Niemcy, powołując się na doświadczenie nazistowskie, zakazali selekcji zarodków. Tym bardziej boli, gdyby taka eugeniczna, nazistowska praktyka miałaby być dopuszczona przez nas.

Mocne słowa.

– Tak, ale chodzi o życie ludzi. Zarodek to jest człowiek.

Może się skończyć tak, że będzie wybór między pana projektem a tym konserwatywnym projektem PO.

– Trzymam kciuki za konserwatywne skrzydło PO. Wygląda jednak, że to pojedyncze osoby. Z szacunkiem przyjmę próby poprawy projektu rządowego. Po analizie wynika, że jego się jednak znacząco nie da poprawić.

Rośnie protest przeciwko przejazdowi przez Polskę rosyjskich „Nocnych Wilków”, który mają odwiedzić Auschwitz–Birkenau. Co MSZ powinien z tym zrobić?

– Ja się temu nie dziwię. Za pół godziny spotykam się z ekspertem. Będziemy analizować możliwości zakazu wjazdu. Rząd powinien to zastosować. To ludzie Putina. Oni chcą przyjechać do Auschwitz. To niesłychana hipokryzja i zachowanie niebezpieczne. Oni mówią, że do Polski nie chcą wpuścić ich potomkowie tych, którzy mordowali Żydów. Putin obarcza Polaków odpowiedzialnością za Holokaust. Jak oni postawią nogę w Polsce, to będzie to oznaka słabości rządu.

To prowokacja sterowana wprost z Kremla?

– Tak. Precyzyjnie pan to wyraził.

Z drugiej strony polscy motocykliści jeżdżą do Katynia.

– Trudno, żeby porównywać. Jestem zdziwiony tym porównaniem. W Katyniu Rosjanie wymordowali oficerów.

Nikt nie stawia przeszkód.

– Tak, bo Rosjanom trudno jest zachować się z aż taką brutalnością. Polacy, którzy odwiedzają Katyń, upamiętniają ofiary. Co upamiętniać chcą te „Nocne Wilki”?

Czyli to czysta prowokacja?

– Tak.

źródło: radiokrakow.pl