Gowin: Za wcześnie aby stawiać na mnie kreskę

03 Wrzesień 2014

Mariusz Gierej: Panie Ministrze jako minister sprawiedliwości, niewątpliwie się Pan przysłużył Polakom uruchamiając procesy częściowej deregulacji zawodów, z perspektywy czasu nie lepiej było zostać i próbować zrobić więcej i lepiej?

Jarosław Gowin: Czasami z zazdrością patrzę jak minister Biernacki przedstawia kolejne projekty, które ja przygotowałem, a przynajmniej zainicjowałem. Budzi to we mnie zawiść i złość, ale mówię to żartem, bo  nie byłbym w stanie być w dzisiejszej Platformie. Dla mnie dryf Platformy Obywatelskiej był nie do przyjęcia. Ten sposób uprawiania polityki, który polega na kompletnym podporządkowaniu programu socjotechnice i kalkulacji wyborczej.

Mariusz Gierej: Nie jest Panu trochę szkoda, że częściowo te reformy pod Pana nieobecnością zostały trochę rozmontowane?

Jarosław Gowin: Nie, akurat takiego poczucia nie mam. Cieszę się, że Marek Biernacki przejął prawie wszystkie moje projekty. Musiał jedynie zrezygnować ze względu na brak zgody Premiera na kontynuowanie bardzo ważnej dla mnie systemowej deregulacji – czyli projektu ustawy, która określiłaby nowe zasady procesu legislacyjnego. Miała ona zagwarantować powstawanie mniejszej ilości przepisów, przy jednoczesnym podniesieniu ich jakości.

Mariusz Gierej:  Z czego wynika wycofywanie się premierów z tego typu projektów?

Jarosław Gowin: Nie powiedziałbym, że to jest powszechne podejście. Oczywiście w polityce, nie tylko wśród premierów oportunizm jest rzeczą bardzo powszechną, ale znam premierów nawet we współczesnej Europie, którzy są nieugięci w dążeniu do wyznaczonych celów. Przykładem może być tu Wiktor Orban, nikt mu nie odmówi, determinacji i konsekwencji w ich realizacji. Innym politykiem z lat 90-tych, którego bardzo szanowałem był premier Hiszpanii José María Aznar. Nie wspomnę już  o tych przywódcach, na których się politycznie wychowywałem-  Margaret Thatcher czy Ronaldzie Reganie.

Mariusz Gierej: Wierzył Pan w swój projekt czy to był sposób na podbicie swoich akcji? – wszystkie dotychczasowe, podobne doświadczenia kończyły się porażką. Czy Pański projekt, nowej partii należy uznać za zakończony, zawieszony … ?

Jarosław Gowin: Wierzyłem i wierzę. Zdecydowanie nie jest zakończony. Zawarliśmy porozumienie o współpracy z PiS-em i w przyszłych wyborach będą wspólne listy czterech głównych partii. Tej największej Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem, Prawicy Rzeczpospolitej oraz Solidarnej Polski. Z tego faktu nie należy wyciągać wniosku, że te trzy mniejsze partie zamierzają roztopić się w tej dużej. Było by to rzeczą szkodliwą.  Jest wielu wyborców prawicowych, którzy nigdy nie zagłosują na PiS ze względu na ich program gospodarczy, ale gotowi są zagłosować na wspólne listy, bo zgadzają się z wolnorynkowym programem Polski Razem. Zresztą Zbigniew Ziobro czy Marek Jurek też mają swoich wyborców, więc ta różnorodność jest naszą siłą.

Mariusz Gierej: Rozpoczynając tworzenie tego projektu zapowiadał Pan, że oprze się Pan na młodych, nieumoczonych w politykę, to miał być długi marsz. Po czym sięgnął Pan po Kowala, Jakubiak, Poncyliusza, Migalskiego, Mojzesowicza czy Balazsa. Było warto? Co się stało młodzi zawiedli, czy brak cierpliwości.

Jarosław Gowin: Ogromna większość działaczy i liderów Polski Razem to są  ludzie, którzy są w polityce nowi. Natomiast faktycznie od dawna znam i ceniłem liderów PJN-u, a zanim jeszcze znalazłem się w polityce ceniłem Artura Balazsa i jego Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe. W końcu lat 90-tych to była chyba najciekawsza polska partia.  Na współpracy z tymi dwoma organizacjami Polska Razem niewątpliwie skorzystała. Trudno, przejść obojętnie wobec doświadczenia tychże polityków. Oczywiście miało to i swoje ujemne strony, bo nie ze wszystkimi współpraca układała się dobrze, ale taka jest natura polityki.

Mariusz Gierej: Pan powiedział, że nie ma mowy o wchłonięciu Polski Razem przez PiS ale wiele osób postrzega pana jako PiS, czy każda droga na prawicy wiedzie do PiS?

Jarosław Gowin: Oczywiście, że nie. Dowiódł tego choćby Janusz Korwin-Mikke. Jeżeli jednak  chce się uczestniczyć w realnej walce o władze, to czy to się komuś podoba czy nie, musi to oznaczać wejście do jednego z tych dużych obozów- albo obozu zbudowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, albo do obozu zbudowanego przez Donalda Tuska. Dla mnie odsunięcie od władzy przyszłej koalicji PO-SLD jest racją stanu. Jestem przekonany że jeszcze w tej dekadzie skład polskiej sceny politycznej będzie zupełnie inny.

Mariusz Gierej: Ale zdaje Pan sobie sprawę, że współfunkcjonowanie z Ziobrą, z PiS sprawia, że będzie Pan odbudowywał IV RP i wyjaśniał katastrofę smoleńską?

Jarosław Gowin: Nic nie będę musiał, bo współpraca jest raczej partnerska. I nie wyobrażam sobie innego funkcjonowania. Każda koalicja wymaga kompromisu. Będą kompromisy po mojej stronie, będą kompromisy po stronie pozostałych partii. Mówię to też ze świadomością dysproporcji siły PiS i trzech pozostałych ugrupowań. Ale myślę, że Polsce Razem uda się odcisnąć swoje wolnorynkowe piętno na tej współpracy.

Mariusz Gierej Na początku września mają Państwo przedstawić wspólny program PiS, SP i PRJG. Co ma PiS, a czego nie ma PO? Gdzie jest więcej liberalizmu gospodarczego, o którym tak dużo Pan mówi?

Jarosław Gowin: Jedna korekta, my nie mówiliśmy, że ogłosimy we wrześniu program. Rzeczywiście rozpoczęliśmy pracę nad tym wspólnym programem i myślę, że będzie on sukcesywnie odsłaniany przed wyborami parlamentarnymi. W PiS jest zdecydowanie więcej ideowości niż w Platformie, co do tego nie mam żadnych złudzeń i wiem to od bardzo dawna, a gdzie jest więcej liberalizmu? Jeśli wziąć program PO to tam są piękne wolnorynkowe deklaracje, jeżeli wziąć program PiS-u, to on jest na wskroś socjaldemokratyczny w sferze gospodarczej, ale jeżeli porównać praktykę rządzenia Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, to sytuacja wygląda odmiennie. Większym etatystą w rządzeniu okazał się Donald Tusk…

Mariusz Gierej: Czyli jeden i drugi kłamie? Może inaczej … mija się z prawdą?

Jarosław Gowin: … powiedział bym, że jeden i drugi podchodzi do programu pragmatycznie. Pragmatyzm Jarosław Kaczyńskiego wyraża się w działaniach, które są w sferze gospodarczej mi bliższe, bo ja wole przechodzić od socjaldemokratycznych deklaracji do wolnorynkowych działań niż odwrotnie.

Mariusz Gierej: Z jakim państwem utożsamiać należy Pana ofertę – z USA, GB, NIEMCAMI , czy jak chce PIS z Węgrami, Turcją bo rozumiem, że z Irlandią już nie?

Jarosław Gowin: Zdecydowanie najbliższe są mi wzorce amerykańskie, natomiast mam na myśli Stany Zjednoczone sprzed epoki Obamy, bo on pchnął Amerykę bardzo na lewo. Obawiam się, że Ameryce reformy Obamy będą się przez dziesięciolecia odbijać czkawką, ale generalnie im więcej wolności w gospodarce, a mniej biurokracji i przepisów tym lepiej. Natomiast jeśli pan mnie pyta o inne bliskie mi tradycje, to bliska mi jest tradycja niemieckiego ordo liberalizmu. Mam na myśli tę grupę ekonomistów i myślicieli, którzy pod IIWŚ stworzyli program rządów Adenauera i którzy doprowadzili do tak zwanego niemieckiego cudu gospodarczego.

Mariusz Gierej: W polityce jest Pan postrzegany jako pierwszy konserwatysta Polski. Bycie konserwatystą w pewien sposób zobowiązuje, natomiast w Polsce mamy jakieś takie dziwadło gdzie Ci, których uważa się za konserwatystów rozwodzą się, zostawiają żony z dziećmi dla młodszych kobiet, ostro balują z pewnymi konsekwencjami itd. Tu przykładów można mnożyć, ale nie ma to sensu. Nie mierzi Pana taka dwulicowość? Nie uważa Pan, że to kompromituje w oczach społeczeństwa konserwatyzm?

Jarosław Gowin: Po pierwsze, nie czuję się żadnym sztandarowym konserwatystą, bo moje poglądy są stosunkowo liberalne. Uważam się więc za konserwatywnego liberała. Co do sposobu prowadzenia się poszczególnych grup polityków, to ja mam małe pole obserwacyjne, bo odkąd jestem w polityce – a to już 10 lat- to zawiesiłem swoje życie towarzyskie. Docierają do mnie różne plotki. W tych sferach, które pan wymienił dokonania socjalistów czy liberałów nie są mniejsze niż dokonania konserwatystów.

Mariusz Gierej: W poglądach, diagnozie co do stanu Kościoła Katolickiego bliżej Panu do postrzegania go oczami papieża Franciszka, który mówi o nadmiernym folgowaniu sobie przez duchownych i nawołuje do wstrzemięźliwości i skromności, czy uważa Pan jak część np. polskiej hierarchii jest super o co im chodzi?

Jarosław Gowin: Zdecydowanie jestem po stronie papieża.  Myślę, że groźba takiego zbiurokratyzowania i konsumpcjonizmu, to jest coś z czym Kościół w każdej epoce poza epoką męczenników musi walczyć. W czasach PRL, Kościół był faktycznie oblężoną twierdzą i równocześnie  opoką niezawisłości narodu. To spowodowało, że część Kościoła, – nie twierdzę, że duża-  ma poczucie, że Kościołowi należą się przywileje. Jednakże takie myślenie jest pułapką i moim zdaniem Kościół ubogi jest dużo bardziej wiarygodnym świadkiem głoszenia Ewangelii niż Kościół opływający w dostatki.

Mariusz Gierej: Start w wyborach na prezydenta Krakowa – to taka krakowska wersja warszawskiego sukcesu Lecha Kaczyńskiego? Preludium? Kto powinien być kandydatem prawicy na prezydenta kraju?

Jarosław Gowin: Jeżeli chodzi o Kraków to właśnie kilka dni temu ogłosiłem, że nie będę startował. Kandydata wskaże PIS. Co do prezydenta RP wiem jedno. To musi być osoba wskazana przez PiS dlatego, że polityka powinna się opierać na racjonalnych zasadach. Jak jest koalicja, to premierem powinien być lider największej partii. Tak i tu największa partia powinna wychodzić z inicjatywą wskazania kandydata na prezydenta.  Na kogo postawi PiS zobaczymy.

Mariusz Gierej: Czy Jarosław Gowin to dziś polityk wygrany czy przegrany?
Jarosław Gowin: Za wcześnie aby stawiać na mnie kreskę, albo stawiać mnie na piedestale. Jarosław Gowin to Polityk walczący. Czy z tej walki wyjdę z tarczą, czy na tarczy to pokaże przyszłość i to niekoniecznie ta najbliższa.

Wywiad prowadził: Mariusz Gierej

źródło: wywiadownia. mpolska24.pl