gowin

Gowin: Zrobiliśmy duży krok w kierunku białoruskich standardów. Będę maszerował z Kaczyńskim

26 Listopad 2014

– Do 16 listopada wszelkie wzmianki o tym, że w Polsce fałszowane są wybory, przyjmowałem wzruszeniem ramion. Teraz zobaczyłem na własne oczy, że wyniki można na gigantyczną skalę wypaczyć – mówi w „Bez autoryzacji” Jarosław Gowin, lider Polski Razem, były minister sprawiedliwości.

“IPSOS podał wyniki prawdziwe, a PKW… takie, jakie miały być” – napisał pan na Twitterze. Z tych słów przebija zarzut: wyniki wyborów zostały sfałszowane. Przez kogo, w jaki sposób i na jakim poziomie?

Exit poll precyzyjnie pokazał wyniki wyborów w miastach prezydenckich, precyzyjnie wyniki PO i SLD. Rażąco pomylił się tylko w przypadku list zjednoczonej prawicy oraz PSL. Tej rozbieżności nie da się wytłumaczyć tylko błędami wyborców wywołanymi tzw. książeczką, dlatego że przy milionach głosów zadziałałyby reguły statystyczne i wynik wszystkich partii byłby zdeformowany.

Mój wpis miał oczywiście charakter ironiczny. Dla mnie rzeczą oczywistą jest, że wynik wyborów został wypaczony. To, czy wypaczenie było konsekwencją świadomych działań, ogólnego chaosu czy błędów systemowych, to jest pytanie, na które przedwcześnie byłoby odpowiadać. Dlatego wezwaliśmy wszystkie partie do powołania zespołu ekspertów, który wyjaśniłby skalę i charakter nieprawidłowości.

Tak na chłopski rozum – czy byłaby możliwa skoordynowana akcja fałszerstw w obwodowych komisjach, który jest ponad 100 tys.?

Na chłopski rozum, to wydaje mi sie nieprawdopodobne, by IPSOS pomylił się akurat w wynikach dwóch partii, podczas gdy precyzyjnie przewidział wyniki wyborów europejskich, wyniki PO i SLD oraz wyborów w dużych miastach. Do fałszowania wyborów nie jest potrzebna żadna ogólnopolska siatka czy porozumienie. Wystarczą spontaniczne, oddolne działania na dużą skalę. Przypomnę, że takie wątpliwości pojawiały się już w wyborach samorządowych 2010 na Mazowszu. Teraz ich skala jest dużo większa.

Jest pan za powtórką wyborów?

Nie tyle za powtórką, co za skróceniem kadencji sejmików wojewódzkich i ponownymi wyborami.

Pojawiają się komentarze, że to nie przystoi byłemu ministrowi sprawiedliwości. Nowa ustawa byłaby przecież precedensem, a w Kodeksie wyborczym jest opisana procedura unieważnienia wyborów. Przestał pan wierzyć w polski wymiar sprawiedliwości?

Kompletnie nie rozumiem tych zarzutów. Moje wątpliwości biorą się z troski o jakość polskiej demokracji. Zaufanie do państwa milionów obywateli zostało drastycznie nadwyrężone. Wszyscy, którzy troszczą się o stan państwa, powinni przyklasnąć tej inicjatywie.

Do 16 listopada wszelkie wzmianki o tym, że w Polsce fałszowane są wybory, przyjmowałem wzruszeniem ramion. Teraz zobaczyłem na własne oczy, że wyniki można na gigantyczną skalę wypaczyć. Czy to wypaczenie miało charakter intencjonalny czy nie, to jest sprawa do wyjaśnienia. Natomiast chowaniem głowy w piach jest mówienie, że problemem było tylko liczenie głosów.

Czyli zmienił pan zdanie na temat polskiego systemu wyborczego?

Zdecydowanie tak.

A na temat sędziów?

Nie, ja PKW mam do zarzucenia jedynie rażącą nieudolność i nie jestem odosobniony. Natomiast jestem jak najdalszy od zarzucania tym sędziom nieuczciwości czy prób fałszowania wyników.

13 grudnia będzie pan maszerował z Jarosławem Kaczyńskim w manifestacji przeciwko “manipulacjom wyborczym”?

Oczywiście. Dlatego, że to, co wydarzyło się 16 listopada i w następnych kilku dniach, to najczarniejsza karta polskiej demokracji po 1989 roku.

Podpisuje się pan pod stwierdzeniem prezesa, że Polsce “bliżej do Białorusi”?

Jak widzę, że dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki i mających akredytacje zatrzymuje się na 24 godziny i przyprowadza do sądu w kajdnkach, to na pewno nie są to standardy europejskie. Ani ja, ani Jarosław Kaczyński, nie twierdzimy, że sytuacja w Polsce jest tak zła, jak na Białorusi. Ale niewątpliwie zrobiliśmy duży krok w kierunku standardów białoruskich.

Chciałby pan w Polsce drugiego Majdanu? Są obawy, że manifestacja z 13 grudnia może uwolnić niebezpieczne emocje…

Straszenie ulicznymi rozruchami to dowód na głęboką nieufność w mądrość Polaków. To jest przejaw lekceważenia reguł demokracji. Co do “drugiego Majdanu” – jeżeli przyczyny wypaczenia wyników wyborów nie zostaną ujawnione, a skutki naprawione, to na pewno wielu Polaków się zradykalizuje. Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do ponownych wyborów przy użyciu procedur prawnych.

Umówmy się, że to raczej mało prawdopodobne. Czy wtedy argument ulicy będzie przez pana oczekiwany?

Czym innym jest pokojowa manifestacja, a czym innym wielodniowe manifestacje, barykady na ulicach i starcia z funkcjonariuszami. Mam nadzieję, że do takiego scenariusza nie dojdzie.

źródło: natemat.pl