Jacek Żalek: Donald Tusk wykastrował się sam.

14 Luty 2014

Jacek Żalek zmieścił wczoraj na salon24.pl tekst o tym jak spektakularną porażką było działanie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w sprawie Mariusza Trynkiewicza. Posłowie Polski Razem Jarosława Gowina złożyli wczoraj w tej sprawie interpelację do Premiera.

Za chwilę pokochamy Mariusza T. Już teraz jest celebrytą. Do szpiku zły, ale dla mediów perwersyjnie atrakcyjny. Wymarzony kandydat na gospodarza kolejnej edycji Superniani. Morderca zagrożony linczem. Jedyna osoba w kraju, której bezkarnie i otwarcie życzyć można śmierci. Jedyny, wolny obywatel Rzeczpospolitej, wobec którego Państwo gotowe jest ujawnić swą opresyjną naturę. Oprawca staje się ofiarą. Ewidentne zło zaczyna budzić sympatię. Czy naprawdę zwariowaliśmy?

A przecież mogło być inaczej. Przyjrzyjmy się kalendarium wydarzeń. Dwudziestego ósmego maja 2012 roku Jarosław Gowin rozpoczyna prace nad projektem ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców. Na początku roku 2013 gotowa ustawa trafia na biurko Premiera. A ponieważ autorem ustawy jest ten niepokorny Gowin, projekt leży na biurku aż do połowy lipca 2013 roku, kiedy to skierowany zostaje pod obrady rozpoczynającego właśnie wakacje Sejmu. Ustawa opuszcza Parlament pod koniec października. Prezydent podpisuje ją 13 grudnia, lecz na jej publikację poczekać musimy niemal 4 tygodnie. W międzyczasie Mariusz T. – skazany w roku 1989 na poczwórną karę śmierci – staje się superbohaterem.

Mafijnego posmaku całej sprawie dodaje fakt, że ustawa OFE – sankcjonująca bezczelną kradzież naszych oszczędności emerytalnych – podpisana zostaje 27 grudnia, a opublikowana jest już cztery dni później. Można? Można – tym bardziej że od momentu podpisania przez Prezydenta ustawy o niebezpiecznych przestępcach opublikowano w dzienniku ustaw 235 aktów prawnych. Jeśli rząd sięgnąć ma po nasze oszczędności robi to w tempie błyskawicznym. Jeśli zmuszony jest zadbać o nasze bezpieczeństwo – najpewniej ukoi nas słowami, że „jakoś to będzie”.

Co teraz? Teraz nie możemy już nic. Reputacji władzy nie uratuje desperackie „podrzucanie” niewiarygodnych dowodów do więziennej celi – to kpina z powagi Państwa i triumf głupoty. Wszelkie kruczki prawne już za chwile oprotestowane będą – zresztą słusznie – przez obrońców praw człowieka.

Mariusz T. wygrał z Donaldem T.
Ten drugi wspominał swego czasu o kastrowaniu pedofilów.
Ale zdaje się, że właśnie wykastrował się sam.