Jarosław Gowin: Polska Razem przekroczy próg wyborczy

22 Kwiecień 2014

„Nie mam wątpliwości, że wszystkie wybory w Polsce, po upadku komunizmu miały uczciwy przebieg. Zapowiedź liczenia głosów to przedwyborczy chwyt” – tłumaczy Jarosław Gowin, lider Polski Razem w Kontrwywiadzie RMF FM i zapowiedział, że jego partia tego robić nie będzie. „W wyborach do PE spodziewam się frekwencji w okolicach 20 proc. Przy takiej frekwencji wszystko jest możliwe. Poparcie na poziomie 5 proc. jest dla Polski Razem wynikiem osiągalnym” – mówił Gowin. Zapewnił jednocześnie, że jego partia nawet w przypadku złego wyniku „nie zniknie z powierzchni ziemi”. „Wyniki partii będziemy oceniać po pełnym cyklu wyborczym” – tłumaczy.

 

Konrad Piasecki: Wierzy pan w uczciwość Donalda Tuska?
Jarosław Gowin: Tak. Nigdy tego nie kwestionowałem. Dla mnie problemem nie jest jego uczciwość czy brak uczciwości, tylko pytanie o to, czy on ma wolę reformowania Polski.

To na razie zastanówmy się nad uczciwością, bo rozumiem, że nie uważa go pan za takiego polityka, który sięgnąłby się po niegodne metody w walce o władzę – tak niegodne, jak na przykład fałszowanie wyników wyborów.

Nie. Ja nie mam wątpliwości, że wszystkie wybory po 1989 roku – po upadku komunizmu, miały przebieg uczciwy. Jeżeli dochodziło do jakiś nieprawidłowości, to one nie wpływały na ostateczny wynik.

Czyli ten alternatywny system liczenia tworzony przez Prawo i Sprawiedliwość wydaj się panu aberracją, czy tylko dmuchaniem na zimne?

Raczej wydaje mi się chwytem przedwyborczym, po który sięgają obie te największe partie: po stronie Donalda Tuska i Platformy też takich chwytów wyborczych nie brakuje.

Pan swoich nadziei nie opiera na dublowaniu komisji wyborczych ludźmi Polski Razem?

Nie, nie zamierzam tego robić. Opieram te nadzieje na tych wyborcach, którzy mają dość rządów dwóch wielkich oligarchii partyjnych, które starają się podzielić Polskę na pół, czyli dość rządów Platformy i PiS-u.

Jak pan się rozgląda dookoła siebie, to pan gdzieś tych wyborców widzi?

Widzę, ilu ich będzie…

… bo w sondażach ich nie widać.

To zależy, w których sondażach. Poza tym są sondaże mniej i bardziej wiarygodne. Jeśli są sondaże, w których przewidywana frekwencja ma wynieść ponad 50 proc., to wokół takich sondaży… Można je ominąć szerokim łukiem.

Nie ma pan poczucia, że te dwa partyjne walce Platformy i PiS-u miażdżą i pana, i Polskę, i Razem i wszystkich innych?

Nie, aż tak źle nie jest. Większym problemem dla tych mniejszych partii jest Ukrainy. Ona w oczywisty sposób dała wiatr w żagle Platformie, ale jest też korzystna dla PiS-u. Jestem przekonany…
Czyli tradycyjna polaryzacja – tym razem na froncie ukraińskim – szkodzi wszystkim z wyjątkiem Platformy i PiS-u?

Przede wszystkim sprzyja Platformie, ale oczywiście dla pozostałych średnich czy mniejszych partii to jest duże wyzwanie, nawet jeżeli w swoich szeregach te partie mają, tak jak w przypadku Polski Razem, tak wybitnych ekspertów od spraw wschodnich jak Paweł Kowal.

Ale zgodzi się pan, że pańskie marzenia o odesłaniu na emeryturę Tuska i Kaczyńskiego, bo o tym mówił pan niedawno, stają się marzeniami ściętej głowy.

Nie, uważam, że te wybory zapoczątkują jakąś systemową zmianę na polskiej scenie politycznej, bo spodziewam się, że co najmniej jedna, być może więcej z tych mniejszych partii – myślę zwłaszcza o Polsce Razem i o Nowej Prawicy – przekroczy próg wyborczy.

Wierzy pan, że się uda Korwinowi, bardziej Korwinowi niż Gowinowi.

Nie, głęboko wierzę w powodzenie Polski Razem. Oczywiście nasza partia to nie jest projekt na jedne wybory. Nastawiamy się na długi marsz. Ale osiągnięcie tych pięciu procent w tych wyborach jest w pełni realne. Proszę jeszcze pamiętać, że przy tak niskiej frekwencji, bo spodziewam się, że to będzie frekwencja rzędu 20, może nawet poniżej 20 procent, każdy wynik jest możliwy.

A co, pańskim zdaniem, tak bardzo napędza Korwina-Mikke? Wydaje się, że oto nagle po dwudziestu paru latach takiego biedowania sondażowego i biedowania w polskiej polityce, Korwin wzrósł.

Antysystemowość. Już w 2011 roku ten potencjał wyborców antysystemowych dał o sobie znać, wtedy, kiedy Korwin nie zarejestrował list w całym kraju, część jego wyborców przerzuciła poparcie na Twój Ruch, wtedy jeszcze Ruch Palikota. Myślę, że ten potencjał antysystemowy z roku na rok rośnie.

 

Może trzeba się było z nim jednak sprzymierzyć?

Mamy bardzo zbliżone poglądy w sprawach gospodarczych. To są jedyne dwie partie wolnorynkowe, natomiast w sprawach międzynarodowych różnimy się głęboko. Polska Razem nie chce rozwalać Parlamentu Europejskiego czy Unii Europejskiej. My ją chcemy od wewnątrz reformować. Chcemy przekształcić ten taki zbiurokratyzowany, bardzo kosztowny moloch w instytucję sprawną i służebną wobec interesów poszczególnych państw narodowych. I oczywiście w sprawach Wschodu – my zajmujemy stanowisko zdecydowanie odmienne niż Janusz Korwin-Mikke, który to Unię Europejską obarcza odpowiedzialnością za kryzys na Ukrainie.

 

Uważa go pan za człowieka Moskwy? Bo brzmiało to Putinem.

Nigdy takich opinii nie formułowałem, natomiast pewna zbieżność stanowiska Janusza Korwin-Mikkego i stanowiska rosyjskiego jest łatwo zauważalna. Myślę, że nikt z nim samym na czele tego nie kwestionuje.

 

Jak nie uda się panu i Polsce Razem doskoczyć do 5 procent partia zniknie z powierzchni ziemi?

Nie, są wybory samorządowe, potem prezydenckie, potem te najważniejsze dla nas. Nie ukrywam, że najważniejsze są wybory parlamentarne w 2015 roku. Po tym cyklu wyborczym będzie można oceniać, czy Polska Razem ma przyszłość na polskiej scenie politycznej.

 

Bo słuchacze najwyraźniej nie za bardzo wierzący w szanse Polski Razem pytają, czy jeśli przegra pan wybory europejskie, będzie pan kandydował na prezydenta Krakowa.

Panie redaktorze, wrócimy do tego tematu 26 maja.

 

A w ogóle wyobraża pan sobie siebie poza polityką?

Oczywiście, że tak…

 

Co by pan robił, gdyby nie polityka?

Jestem politykiem o stosunkowo niedługim stażu. Wszedłem do polityki w 2005 roku. Dziewięć lat to nie jest długo. Tym bardziej, że do roku 2011, zanim zostałem ministrem sprawiedliwości, byłem posłem niezawodowym. Pełniłem funkcję rektora. Wyobrażam sobie siebie doskonale poza polityką.

 

Ilu znanych polityków odmówiło panu startu z list Polski Razem? Bo plotki i opinie krążą na ten temat wielorakie.

One są nieprawdziwe. Nie proponowałem startu…

Michał Kamiński, Roman Giertych, Kazimierz Marcinkiewicz, prezydenci miast…

Żadnemu z nich nie proponowałem startu, natomiast rzeczywiście niektórzy z wymienionych przez pana polityków zabiegali o to, żeby się znaleźć na listach Polski Razem.

Którzy na przykład?

W przeciwieństwie do niektórych z wymienionych, ja nie ujawniam przebiegu prywatnych rozmów, a tym bardziej tego przebiegu nie przeinaczam.

Sugeruje pan, że Michał Kamiński najpierw chciał do Polski Razem, a w końcu trafił do Platformy?

Nie ujawniam przebiegu prywatnych rozmów. Żadnemu z wymienionych przez pana polityków nie proponowałem startu z list Polski Razem.

A czy uważa pan, że Sejm jest najwłaściwszym miejsce do uczczenia uchwałą Jana Pawła II?

Nie widzę żadnych powodów, dla których mielibyśmy nie czcić osoby, która ważna jest nie tylko dla milionów polskich katolików, czy szerzej – chrześcijan. A jest ważna z punktu widzenia naszej historii narodowej.

Lewica właśnie mówi, że jeśli czcić, to raczej Karola Wojtyłę i jego zasługi dla wolnej Polski i te zasługi historyczne, a nie jego duchową i religijną spuściznę, tak jak to jest w projekcie uchwały.

Tego się nie da rozdzielić. Dla milionów Polaków Jan Paweł II, nawet jeżeli ci ludzie czasami są na bakier z Panem Bogiem, a jeszcze częściej na bakier z Kościołem, ale Jan Paweł II pozostanie dla nich największym autorytetem duchowym i moralnym, i tak będzie przez pokolenia. Czy to się jakiejś lewicy podoba, czy nie.

Ale nie myśli pan, że dla docenienia kogoś, kto za chwilę zostanie beatyfikowany, uchwała sejmowanie jest kluczowa?

Nie jest kluczowa. Jan Paweł II nie potrzebuje tej uchwały, to my potrzebujemy tej uchwały, bo poprzez takie symboliczne gesty utrwala się tożsamość narodową. Określa się tą tożsamość i ja jestem przekonany, że z całą pewnością ja sam, ale pewnie też bardzo wielu Polaków, bylibyśmy gorszymi ludźmi gdyby nie świadectwo życia i wiary Jana Pawła II.