Jarosław Gowin w Polskim Radiu Jedynka o nadchodzących wyborach prezydenckich

30 Styczeń 2015

Zuzanna Dąbrowska: W studio w Krakowie prezes Polski Razem, przewodniczący klubu parlamentarnego Sprawiedliwa Polska, Jarosław Gowin. Dzień dobry.

Jarosław Gowin: Witam serdecznie.

Najpierw proszę o komentarz w gorącym transferze. Poseł John Godson, pana długoletni współpracownik, zapisał się do Polskiego Stronnictwa Ludowego i w ten sposób z szeregów opozycji przeniósł się do szeregów koalicji. Co pan o tym sądzi? Słusznie zrobił?

Nie jestem zaskoczony tą informacją. John Godson chyba już wcześniej przeniósł się do szeregów koalicji rządowej, wtedy, kiedy zagłosował za wotum zaufania dla rządu, powołując się jeszcze na głos od Jezusa. My wtedy podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z Johnem. Życzę mu powodzenia na nowej drodze.

Polityk nie powinien się powoływać na mało… jak by to powiedzieć… rzeczywiste głosy, które podpowiadają mu, jak ma działać? Nie podobało się to panu?

W Sejmie żartowano, że John Godson pomylił głos Pana Jezusa z głosem Pawła Grasia, ale mówiąc serio, ja szanuję sposób przeżywania swojej religijności bądź niereligijności, a religijności przez innych, natomiast dla mnie powoływanie się na wskazanie Jezusa w głosowaniach politycznych podpada pod to, co Kościół Katolicki określa mianem używania imienia Pana Boga nadaremno.

Ale byli już tacy politycy, którym Duch Święty doradzał, i to nikogo nie dziwiło.

Ja nie mieszam Pana Boga ani moich przekonań religijnych do moich decyzji. Staram się w tych decyzjach kierować się własnym rozumem i sumieniem.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości, głównie rzecznik, poseł Mastalerek, zarzucają Platformie, a przede wszystkim obozowi prezydenckiemu, że termin wyborów prezydenckich majowy uzależniają od aktywności pana prezydenta, tak, żeby wybory nastąpiły w szczytowym momencie jego działań związanych choćby z rocznicą zakończenia drugiej wojny światowej. Czy to ma znaczenie, kiedy będą wybory, czy 10 maja, czy 17-go, pana zdaniem?

Oczywiście, że obóz rządowy wybiera termin najkorzystniejszy z punktu widzenia Bronisława Komorowskiego…

To chyba naturalne.

Nie mam o to pretensji, to jest, czy nam się to podoba, czy nie, praktyka dosyć powszechna w świecie politycznym. 10 maja Bronisław Komorowski będzie tuż po planowanym przez niego spotkaniu z głowami innych państw Unii Europejskiej, będzie się ogrzewał w ich świetle, będzie liczył na to, że dzięki temu pozyska dodatkowe głosy. My, politycy obozu zjednoczonej centroprawicy, powinniśmy przyjąć to do wiadomości. Będziemy ciężko pracować, żeby nasz kandydat Andrzej Duda wszedł do drugiej tury i w tej drugiej turze pokonał urzędującego prezydenta. Uważam, że to jest przez cały czas w naszym zasięgu.

A jaki wynik w pierwszej turze może osiągnąć Andrzej Duda? Na jaki wynik liczycie?

Chciałbym, żeby Andrzej Duda zyskał poparcie wszystkich wyborców, którzy gotowi są oddać głos na obóz zjednoczonej prawicy. W ostatnich sondażach po odjęciu niezdecydowanych mieliśmy poparcie rzędu 37–38%. Uważam, że taki wynik byłby świetną zaliczką przed drugą turą i jest to wynik w pełni realny.

A czy sama osobowość Andrzeja Dudy, to, że troszeczkę wystartował w tym wyścigu z drugiego szeregu, nie powiem, że z trzeciego, ale z drugiego szeregu posłów Prawa i Sprawiedliwości jest atutem, czy raczej minusem, który może zadecydować o tych kluczowych 5–6% poparcia?

Brak rozpoznawalności czy brak takiej powszechnej rozpoznawalności, oczywiście, był słabością Andrzeja Dudy, ale mieliśmy tego świadomość, sam kandydat miał świadomość, dlatego tak ciężko pracuje. Podjął ambitny cel, żeby objechać wszystkie powiaty, natomiast pani mnie zapytała o jego osobowość. Ja uważam, że właśnie ta osobowość jest jego atutem. To jest człowiek o pokolenie młodszy od Bronisława Komorowskiego, bardzo dobrze wykształcony, mający doświadczenie w funkcjonowaniu zarówno w administracji państwowej, jak i w funkcjonowaniu instytucji międzynarodowych, i jest też człowiekiem o takim bardzo umiarkowanym podejściu, profilu osobowości.

Wydaje mi się, że będzie bardzo wiarygodnym kandydatem dla wielu wyborców nie tylko zjednoczonej prawicy, ale także dla tych, którzy chcieliby zakończenia tego monopolu koalicji Platformy i PSL-u na scenie politycznej, a Bronisław Komorowski, jak sądzę, będzie wspólnym kandydatem PO i PSL. Myślę też, że jego otoczenie planuje powołanie czegoś w rodzaju takiego ruchu społecznego, który miałby dodatkowo wspierać obecnego prezydenta.

Skoro już mówimy o osobowościach, to czy pana zdaniem osobowość Magdaleny Ogórek pozwoli na zdobycie dobrego, na zrobienie dobrego wyniku, np. dwucyfrowego, w pierwszej turze?

Ona jest wielką niewiadomą i ja na pewno nigdy nie będę głosował na żadnego polityka lewicowego, ale jeżeli już przyglądam się lewicy…

A Jarosław Kaczyński chwali tę kandydatkę.

No, jeżeli już przyglądam się lewicy, to wolę, oczywiście osoby młode, nieobarczone tą skazą działalności w partii komunistycznej. Poza tym w przypadku Magdaleny Ogórek jest jeszcze jedna rzecz, która budzi moją sympatię, to znaczy to, że ona jest ofiarą bardzo zmasowanej i bardzo brutalnej kampanii takiego czarnego piaru. Myślę, że ci, którzy organizują tę kampanię, czują się zagrożeni właśnie tą perspektywą, że ona może osiągnąć wynik dwucyfrowy i w ten sposób niejako w cudzysłowie „pomóc” kandydatowi zjednoczonej prawicy w doprowadzeniu do drugiej tury. Mam nadzieję, że Magdalena Ogórek zostanie przez obóz rządowy pozostawiona w spokoju, że skończą się te brutalne napaści. Jaki osiągnie wynik, zobaczymy. Nie wykluczam tego, że będzie to wynik dwucyfrowy.

Czy pan jako przedstawiciel konserwatywnej prawicy nie lubi międzynarodowego kapitału? Takie dokładnie sformułowanie znalazłam w wypowiedziach polityków Polski Razem, wszystko w kontekście franka szwajcarskiego. I tego…

Bardzo lubię międzynarodowy kapitał (…) jako polityk…

No, ale bardzo pan krytykuje i mówi pan, że to banki powinny ponieść największy ciężar tego, co się stało z frankiem, a tymczasem banki chyba się do tego nie palą. Zakończyło się dzisiaj posiedzenie Związku Banków Polskich, no i bankowcy przedstawili swoje propozycje, m.in. to są takie wakacje w ratach, nie będą banki żądać nowych zabezpieczeń dla kredytów przekraczających wartość, obniżane będą spredy walutowe (i tu uwaga) na wniosek klienta. Wszystko to nie od razu, tylko w ciągu roku. To nie są bardzo radykalne propozycje ulżenia doli frankowiczom.

Banki rzeczywiście nie chcą pomagać tym 700 tysiącom polskich rodzin, które znalazły się w pułapce kredytowej, i od tego jest rząd, od tego są instytucje państwowe, żeby na bankach taką otwartość wymusić. Najpierw zachęcić…

Czyli co konkretnie?

Zaraz jeszcze powiem o tym zagranicznym kapitale. Otóż ja jestem gorącym zwolennikiem tego, żeby się otwierać na inwestycje zagraniczne pod jednym warunkiem: że zagraniczni inwestorzy konkurują z polskimi przedsiębiorcami na uczciwych, sprawiedliwych zasadach. Tymczasem w Polsce jest tak, że to zagraniczni inwestorzy mają cały szereg nieuzasadnionych przywilejów. Efektem jest ubożenie polskiej klasy średniej, polskich przedsiębiorców, padają polskie małe sklepy, małe firmy, a te koncerny zagraniczne, ja witam tu je chętnie pod jeszcze jednym warunkiem: że one w Polsce uzyskują nie tylko duże zyski, ale także płacą odpowiednie podatki. Tymczasem wiele tych koncernów wyspecjalizowało się w tym, żeby ukrywać zysk i wyprowadzać go za granicę, a w Polsce podatków nie płacić.

Teraz jeżeli chodzi o banki – tutaj też uwaga natury ogólniejszej: nie powinniśmy byli dopuścić do tego, że 80% sektora bankowego jest w rękach zagranicznych, żadne liczące się państwo nie może do tego…

Ale taki jest bilans 25-lecia, panie pośle.

Niestety, niestety. I to nie jest oskarżenie pod adresem obecnego rządu, natomiast od tego rządu ja oczekuję bardzo konkretnych działań, które – tak jak powiedziałem – albo zachęcą, albo wymuszą na bankach większą otwartość na obecną sytuację.

Powiedzmy króciutko, jakich.

No, to chyba… Pierwszy z brzegu przykład: duża rządowa kampania informacyjna, które banki udzielają pomocy kredytobiorcom, a które się od tego migają. Taka kampania informacyjna z całą pewnością błyskawicznie doprowadziłaby do tego, że wszystkie banki zaczęłyby wychodzić naprzeciw uzasadnionym oczekiwaniom polskich kredytobiorców.

A czy powinno nastąpić przewalutowanie na poziomie sprzed wzrostu kursu franka 3,50?

To jest jedno z rozwiązań, które powinny być brane pod uwagę, ale poczekajmy, zobaczymy, na jakim poziomie ustabilizuje się kurs franka. Jedno jest dla mnie oczywiste: rząd, Komisja Nadzoru Finansowego musi natychmiast wyciągnąć konsekwencje wobec tych banków, które zawierając umowy kredytowe, umieściły w nich szereg bezprawnych, sprzecznych z polskim, z europejskim, międzynarodowym prawem klauzul i w ten sposób drenują polskich kredytobiorców.

Dziękuję bardzo za tę rozmowę. Gościem magazynu był poseł Jarosław Gowin, prezes Polski Razem.

źródło: www.polskieradio.pl