paweł kowal

Kowal: O święta naiwności

11 Październik 2014

Od Krakowa do Brukseli. Standardy powstają w reakcji na sytuacje niestandardowe. Z tego, jak reagują służby ratunkowe na powódź, rodzi się standard akcji ratunkowej, a z tego, jak odpowiadają na oskarżenie o nadużycie służbowej karty kredytowej, powstaje standard reagowania na korupcję w obozie władzy.

To praktyka tworzy standard, a nie najpiękniej napisane prawo. Znamy to dobrze z Białorusi, Mołdawii czy Ukrainy. Gdy politycy źle reagują na nadzwyczajne sytuacje, nawet te mniej znaczące, to ich reakcja staje się nowym już standardem zachowań a ich „wzór” powielają po ministerstwach, spółkach, magistratach. Jest jeszcze jedna możliwość odpowiedzi: cynizm i kpina z ludzi.

W tym sensie Polska stacza się od kilku lat.

Tak naprawdę tylko dlatego ważna jest sprawa byłego ministra, który nie wpisał zegarka do odpowiedniej deklaracji. To nie tak, że każdy, kto się upomina o dotrzymanie słowa w tej sprawie, jest nienawistnikiem, który życzy człowiekowi z Gdańska źle.

Skoro koledzy i on sam jasno powiedzieli, że to koniec jego roli w polityce, skoro Newsweek z jego pożegnania zrobił okładkę, to dla dobra wszystkich tak być powinno. Zgoda: może za jakiś czas przyszedłby moment na oczyszczenie, odnowienie związku posła z polityką. Może. Problem w tym, że podobnie do sprawy zegarkowej było w kolejnych aferach i trudnych kwestiach ostatnich lat, począwszy od śledztwa smoleńskiego – a skończywszy na aferze podsłuchowej. Deklaracje o przeprowadzaniu śledztw i dochodzeń służyły uciszaniu opinii publicznej.

Na idiotów wychodzili ci, którzy tym deklaracjom wierzyli. A gadające głowy, które przekonywały, by „poczekać na wyniki śledztwa”, dochodzenia, sprawdzenia, także na koniec zadowalały się kitem władzy, tylko dlatego, że boją się zmiany rządzącej ekipy. Dochodzi więc jeszcze problem honoru, czy ktoś odpowiada za dane słowo czy nie. I to już nie tylko problem polityków, ale i tych, którzy starają się ich tłumaczyć.

Tak „raczeje” nam demokracja i debata publiczna od Giewontu po Hel. Gdy gazety biorą od rządowych firm reklamy a potem milczą w sprawie standardów lub półgębkiem jeno się o nie upominają, biorą na siebie odpowiedzialność za gnicie państwa. Jakże łatwo niektórym dziennikarzom głosić kazania dla polityków. Poprzebierani w komże moralizatorów każą w milczeniu wysłuchiwać swoich nauk, a gdy przychodzi co do czego, siedzą cichuteńko.

Reakcje Ewy Kopacz na sprawy Ostachowicza i Wasiak były, to jasne, na pokaz. Ale dawały nadzieję, że nowa premier spróbuje wiosłować pod prąd ostatnich lat i śrubować standardy upadłe w powodzi wodolejstwa i ściemy. O święta naiwności!
źródło: dziennikpolski24.pl