Kowal: Umówiliśmy się co do wystawienia kandydatów i teraz jest to kwestia dotrzymania umowy

02 Wrzesień 2015

Za każdym z polityków zawsze jest jakaś grupa wyborców, którzy go popierają i cała idea porozumienia polega na tym, że to się jakoś kumuluje — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Paweł Kowal z Polski Razem, który wedle wstępnych informacji medialnych nie znalazł się na listach wyborczych Zjednoczonej Prawicy do Senatu.

wPolityce.pl: Co się dzieje w sprawie pańskiego kandydowania do Senatu?

Dr Paweł Kowal: Kwestia kandydowania osób wymienionych była przedmiotem umowy pisemnej, w załączniku do tejże umowy. Została ona wielokrotnie potwierdzona ustnie przez każdego z prezesów partii. Tu nie chodzi tylko o to, że ja jestem, czy mnie nie ma, ale wciąż wiele osób z tego załącznika nie ma na listach. Więc układanie list jeszcze się nie zakończyło i trudno mi się ostatecznie wypowiadać.

Jakich osób jeszcze nie ma?

Np. Kazimierza Jaworskiego.

Wygląda więc to trochę tak, jakby największa partia ze Zjednoczonej Prawicy, czyli PiS, łamała ustalenia?

Dziś nie ma jeszcze powodów do stawiania kropek nad i, czy wypowiadania radykalnych sądów w tej sprawie.

Pomysł był taki, że idziemy od prawa do centrum. Za każdym z polityków zawsze jest jakaś grupa wyborców, którzy go popierają i cała idea porozumienia polega na tym, że to się jakoś kumuluje. Trzeba dalej iść tą drogą, bo przyniosła ona sukces w czasie wyborów prezydenckich, a wcześniej w wyborach samorządowych.

Nie podpisywaliśmy tego porozumienia dla widzimisię, ale dlatego, że wyciągnęliśmy wnioski. A one były takie, że partie prawicowe poza PiS, zdobyły łącznie prawie osiem procent głosów. Ta jedność daje nam siłę.

Czym mógł pan „podpaść” PiS?

Tu nie chodzi o podpadnięcie. Tu trzeba dorośle postawić sprawę. Nie kandyduję jako członek Prawa i Sprawiedliwości, nie należę do PiS. Umówiliśmy się co do wystawienia swoich kandydatów i po prostu teraz to jest kwestia dotrzymania umowy, a nie podpadnięcia, czy niepodpadnięcia. Nie ma sensu tak stawiać sprawy. Ale też nie ma potrzeby się użalać.Dziś jeszcze parę razy się wypowiem, a potem zaprzestanę tego. Tu wszystko jest jasne i nie ma powodu, aby to rozgrzebywać.

Gdy kiedyś zapytano mnie, czy chcę kandydować, to się na to zgodziłem. To nawet nie ja wymyśliłem, że ma to być to miejsce, w tym okręgu itd. To była inicjatywa naszych partnerów i ja ją przyjąłem. Jeśli ta koncepcja zmieniła się obecnie, to trzeba to otwarcie powiedzieć.

Na koniec proszę potwierdzić lub zaprzeczyć: czy prawdą jest to, że starał się pan u obecnie rządzących o stanowisko ambasadora na Ukrainie?

Proszę pana! To absolutnie nie wchodzi w grę w przypadku mojej osoby. Osoby, które to rozpowszechniają to starając się dołożyć do sprawy dodatkowy aspekt, całkowicie mijają się z prawdą. Już po raz chyba dziesiąty słyszę historię, że starałem się o jakieś stanowisko. Nie starałem się o żadne stanowiska. Ze względów rodzinnych nie jest możliwy mój wyjazd ze względu na potrzebę bardzo częstego kontaktu z krajem. Wszyscy, którzy znają moją sytuację, dobrze o tym wiedzą.

Nie mogę wykluczyć, że ktoś sobie coś wymyślił i teraz to kolportuje.

Rozumiem, że mogło to pana urazić, ja jednak musiałem zadać to pytanie.

Ok, ja to wiem i rozumiem. Wracając co głównego tematu, to wszystkie ustalenia z umowy były potwierdzane na wysokim szczeblu jeszcze w ostatni czwartek rano. Myślę, że nie ma jeszcze powodu uznać, że one nie obowiązują i wszystko się na pewno dobrze skończy. Nie ma też powodów i wymyślać jakichś oszczerstw.

źródło: wpolityce.pl