Migalski w Rz: 2015 to będzie rok Gowina i Millera

14 Styczeń 2014

Scena polityczna wraca do podziału na prawicę i lewicę – mówi Elizie Olczyk europoseł Polski Razem Marek Migalski.

Rz: Wieszczy pan, że nowym premierem po wyborach w 2015 r. zostanie Jarosław Gowin. Naprawdę pan 
w to wierzy? Lech Wałęsa powiedział, że z męża stanu Gowin ma jedynie posturę.

Marek Migalski: To są zwykłe złośliwości. Scena polityczna się zmienia. Wszyscy patrzą jeszcze na konflikt Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, o co zresztą obaj bardzo dbają. Ale już widać zalążek nowego układu sił, który w 2015 r. może doprowadzić do sytuacji, że – tak jak w 1993 r. – mniejszy partner w koalicji rządzącej obsadzi stanowisko premiera. Bo tylko w ten sposób Kaczyński będzie mógł zablokować rządy Tuska, a lider PO powrót do władzy lidera PiS.

I tym ugrupowaniem, które odegra rolę języczka u wagi, będzie albo SLD, albo Polska Razem Jarosława Gowina. Przy czym jestem pewien, że to my będziemy głównym rozgrywającym, bo mamy lepszą sytuację niż SLD. Partia Leszka Millera jest skazana na ewentualne porozumienie z PO, bo koalicja z PiS jest niewyobrażalna dla wyborców Sojuszu. My tego problemu nie mamy.

Prezes PiS twierdzi, że jego partię niewiele łączy z partią Gowina. Z tego wynika, że dla was również potencjalnym koalicjantem jest jedynie PO.

Słowa, słowa, słowa. Przed wyborami politycy jak najgorzej mówią o przyszłych koalicjantach, bo przecież walczy się o tych samych wyborców. A po wyborach natychmiast ich komplementują. Po wyborach do parlamentu w 2015 r. będzie nam jednakowo daleko do socjalistycznego PiS i do socjalistycznej PO. I w zależności od tego, która z partii podpisze się pod naszym wolnorynkowym programem, tę zaprosimy 
do współrządzenia.

Obsadza pan więc Polskę Razem w roli dzisiejszego PSL, a to jest rola skrojona najwyżej na wicepremiera. W 1993 r. mniejsze ugrupowanie PSL było tylko trochę mniejsze od SLD, a wy balansujecie na granicy progu wyborczego.

Ale będziemy się umacniać po tegorocznych wyborach do europarlamentu i do samorządów. W 2015 r. znacznie przybliżymy się do PO i PiS.

Innym partiom prawicowym, które powstały po 2005 r., się to nie udało.

Odpowiadamy na zapotrzebowanie społeczne. Polacy mają już dosyć absurdalnego konfliktu między PiS a PO. Obserwuję symptomy powrotu do klasycznego podziału sceny na prawicę i lewicę. A głównymi protagonistami są dzisiaj wyraziście lewicowy Miller i wyraziście prawicowy Gowin.

Miller, który przejął SLD w opłakanym stanie, udowodnił, że zwarty projekt ideowy przy wyrazistym liderze może doprowadzić do znaczącej poprawy notowań partii. Jestem przekonany, że Gowin ma tę samą zdolność. Mówiąc krótko – do 2005 r. Polską rządził podział postkomunistyczny; przez następną dekadę osobisty, bezsensowny i emocjonalny konflikt Tuska i Kaczyńskiego, a od 2015 r. przejdziemy do naturalnego, zachodniego podziału na prawicę i lewicę. Z tym że tę pierwszą będzie reprezentował Gowin, a tę drugą Miller.

Jeżeli wszyscy zdobędziecie euromandaty, bo przecież wszyscy zamierzacie kandydować, to żegnaj polski parlamencie. Nie będzie komu pracować na partię w kraju.

Przecież nikt nam nie zabroni kandydować do parlamentu krajowego, jak będziemy mieć mandaty europosłów.

Prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że będzie wam trudno łączyć pracę europosła 
z budowaniem partii w kraju.

Z Pawłem Kowalem jakoś udawało nam się łączyć te role i utrzymywać partię na poziomie 2 proc. A ta sama pani Staniszkis mówi, że taka partia jak Polska Razem może liczyć na 10–12 proc. poparcia. Tym bardziej że jeśli dziś PRJG ma poparcie 5-proc., przy rozpoznawalności marki nie większej niż 30 proc., to znaczy, że po kampanii europejskiej i samorządowej, w czasie których nasza rozpoznawalność zwiększy się znacząco, nasze notowania też analogicznie wzrosną.

Solidarna Polska przez półtora roku nie uzyskała wyższej rozpoznawalności.

Jesteśmy zdolniejsi od kolegów z Solidarnej Polski. Mamy wyrazistego lidera, który nie budzi takiej niechęci jak Zbyszek Ziobro, i jasny wolnorynkowy program. A o nich trudno powiedzieć, po co są na scenie politycznej.

Solidarna Polska 
nie ma szansy na sukces 
w wyborach europejskich?

PiS zrobi wszystko, żeby ich zablokować. A klęski w wyborach europejskich ta formacja nie przetrwa. Dzień po przegranych wyborach większość jej działaczy się rozpierzchnie. Część powróci do PiS, a część zapuka do nas.

A wy przetrwacie ewentualną klęskę w eurowyborach?

Też nie. Uważam zresztą, że tak być powinno. Bo jeżeli w pierwszych wyborach poniesiemy porażkę, to będzie to oznaczało, iż nasza oferta została źle skonstruowana, albo też, że nie jesteśmy potrzebni na rynku politycznym, bo Polacy potrzebują wyłącznie Tuska i Kaczyńskiego. Jestem jednak głęboko przekonany, że nas to nie spotka.

Źródło: Rzeczpospolita