Migalski: W sprawie Ukrainy UE okazała się zupełnie bezradna.

20 Luty 2014

 Oferta Unii Europejskiej dla Ukrainy była haniebna i słaba. Unijni politycy chętnie jeździli do Kijowa, pokazywali się na Euromajdanie i ściskali dłonie liderom protestów, ale na pięknych gestach i deklaracjach solidarności się skończyło – mówi w rozmowie z portalem wyborydoparlamentu.eu Marek Migalski.

Paweł Rydzyński: Czy w Pana odczuciu UE zrobiła wszystko, co było możliwe ws. Ukrainy? Czy wykorzystano wszystkie dostępne siły i środki? A jeśli nie, to co w tym momencie można uważać za największe zaniechanie ze strony władz UE, jeśli chodzi o sprawę Ukrainy?
Marek Migalski: Unia Europejska wykazała się opieszałością i pełną indolencją wobec sytuacji na Ukrainie.  Unijni politycy chętnie jeździli do Kijowa, pokazywali się na Euromajdanie i ściskali dłonie liderom protestów, ale na pięknych gestach i deklaracjach solidarności się skończyło. Zabrakło konkretnych działań i adekwatnej reakcji. Przez tę bierność i indolencję, UE ponosi współodpowiedzialność za to, co dzisiaj dzieje się na Ukrainie. Trzeba zaznaczyć, że kryzys na Ukrainie rozpoczął się od odrzucenia umowy stowarzyszeniowej przez prezydenta Janukowycza. Oferta Unii Europejskiej dla Ukrainy była po prostu haniebna i słaba. Nie zawierała jasnej perspektywy członkostwa, grożono w niej wyśrubowanymi karami związanymi z implementacją przepisów unijnych. Nie zaoferowano też niczego od razu. Przede wszystkim nie zaoferowano zniesienia wiz, czyli podstawowej kwestii, jaką Unia Europejska powinna się zająć. Marchewka unijna okazała się bardzo mała, natomiast Putin zaoferował dużą marchewkę, i to natychmiastowo, oraz długi kij, też od razu.
Jakie działania w kwestii ukraińskiej w tym momencie może i powinna podjąć UE? Czy zasadny jest postulat zwołania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej ws. Ukrainy?
Należy w końcu przejść od słów do czynów. Nie można poprzestać na deklaracjach i oświadczeniach. Na pewno potrzebne są sankcje wobec polityków partii rządzącej, odpowiedzialnych bezpośrednio za eskalację konfliktu i obecną sytuację na Ukrainie. Unia Europejska dodatkowo powinna zamrozić aktywa tych osób w Europie. Nadzwyczajne posiedzenie Rady ds. polityki zagranicznej zostało zwołane na czwartek przez Catherine Ashton. Znowu prawdopodobnie padną kolejne słowa, wydane zostaną nowe oświadczeni, które tak naprawdę nie zmienią niczego. A działania potrzebne są już dzisiaj, dlatego, że i dzisiejszej nocy scenariusz na Euromajdanie może się powtórzyć.
Czy szczególne kompetencje w zakresie sytuacji na Ukrainie ma w tym momencie (i może je wykorzystać) Parlament Europejski?
Należy przypomnieć, że kryzys polityczny na Ukrainie rozpoczął się w listopadzie ubiegłego roku. Od tego czasu Parlament Europejski wydał kilka rezolucji, które mają jednak tylko charakter symboliczny.  Żadne z działań PE nie przyniosło wymiernych skutków. Co można zrobić dla poprawy sytuacji na Ukrainie? Przede wszystkim Parlament Europejski powinien ściślej współpracować z przedstawicielami ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego. Dzisiaj w Brukseli Rusłana Łyżyczko, zwyciężczyni Eurowizji, będąca symbolem protestów na Majdanie, zapowiedziała, że jeśli Unia Europejska nie wprowadzi sankcji politycznych, ona rozpocznie protest głodowy. Należy przysłuchiwać się głosom takich aktywistów jak Rusłana i współpracować z liderami ukraińskiej opozycji, którzy podkreślają, że niezwykle ważne byłoby wprowadzenie ukraińskiej „listy Magnickiego”. To powinien być teraz priorytet. Kryzys na Ukrainie pokazał słabość nie tylko Parlamentu Europejskiego, ale również Unii Europejskiej. W obecnej sytuacji, konieczna jest współpraca Unii ze Stanami Zjednoczonymi, zarówno w sprawie sankcji, jak i pomocy gospodarczej. Wspominał o tym Paweł Kowal, przewodniczący Delegacji do komisji współpracy parlamentarnej UE-Ukraina, mówiąc o nowym planie Marshalla. Ukraińcy muszą mieć nadzieję, i ta nadzieja powinna przyjść z Zachodu, a nie ze Wschodu.