prof.Iglicka-Okolska

Największy polski exodus

06 Styczeń 2015

Wywiad z prof. Krystyną Iglicką-Okólską, wiceprezesem Polski Razem, ekonomistką i demografem dla Gazety Polskiej.

Ile to w ogóle jest? Dwa miliony? Trzy miliony?

Według smutnych, najnowszych danych Eurostatu wiemy, że z Polski wyjechało na stałe bądź na bardzo długo około 2,5 miliona ludzi. Chodzi o liczbę rezydentów. Eurostat podaje, że w kraju jest ich 36 milionów 490 tysięcy, w tym jest ponad 200 tysięcy cudzoziemców. Czyli naprawdę nas Polaków, mieszkających tu, nad Wisłą jest 36 milionów 200 tysięcy. Tych statystyk powinniśmy się trzymać, one są miarodajne, bo statystyki GUS wprowadzają w błąd. GUS opiera się na statystyce pokazującej liczbę osób z PESEL, a wiadomo przecież, że częśc ludzi, którzy wyjechali są cały czas przez PESEL uwzględniani.

Kolejna wielka emigracja

O tej skali, pierwsza. Nawiązuje pani do nazwy emigracji po Powstaniu Listopadowym, wpisanej w naszą pamięc kulturową dzięki temu, jak wiele znaczyła dla naszej literatury i historii. Ale to było wtedy raptem kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Dziś z całą pewnością możemy powiedzieć, że jest to największy odpływ obserwowany w badaniach migracyjnych w historii Polski prowadzonych po 1945 roku. Nawet okres stanu wojennego i Solidarności nie był taki. Szacuje się bowiem, że w całych latach osiemdziesiątych wyjechało około miliona Polaków. Teraz mówimy o dwóch i pół milionie tych którzy wyjechali na stałe, a jeszcze przecież są ci, którzy jeżdżą w tą i z powrotem. Są pół roku tu, osiem miesięcy tam, kilka tu. Jeżdżą na saksy i są cały czas w zawieszeniu pomiędzy – tam mają pracę, tu mają rodzinę. Dla nich utrzymanie się w Polsce jest możliwe tylko dzięki temu, że mają pieniądze zarobione na emigracji.

Ale to też chyba już było – ludzie emigrowali za chlebem z ziem polskich i pod koniec XIX wieku i na początku XXwieku. Henryk Sienkiewicz napisał o tym nowelę „Za chlebem”

Ale nigdy na taką skalę! Nie wyludniały się wtedy z tego powodu całe wsie czy miasteczka. Upływ krwi w okresie ostatnich 200 lat był spory ale nie miał masowego, systemowego charakteru. Jeśli mówimy o historii polskiej emigracji to była ona patriotyczna, polityczna była też ta  ekonomiczna ale nigdy w naszej historii nie pojawiło się skomasowanie emigracji ekonomicznej z migracją łączenia rodzin. To jest coś, czego nasza historia po prostu nie odnotowała.

Emigrują całe rodziny, całe klany?

Tak. I to masowe rodzenie się polskich dzieci na emigracji, (w samej Wielkiej Brytanii urodziło się w ostatnich pięciu latach przeszło 100 tys. Polskich dzieci) masowe łączenie się partnerów, małżeństw poza Polską, ściąganie przez tych, którzy najpierw wyjechali, reszty rodziny, nie tylko dzieci ale i dziadków, to wszystko spowodowało, że w tej chwili stan naszej populacji jest porównywalny ze stanem z roku 38-39. Czyli to wszystko co społeczeństwa zachodnie, a również Ameryka, nadrabiała demograficznie po olbrzymich stratach drugiej wojny światowej, w Polsce zostało zmarnotrawione, zniszczone w okresie po 2004 roku.

Ale na tym, jak przekonują nas rządzący, ma polegać wolność. Może dlatego autostrada prowadząca do Berlina nazwana została przez prezydenta Autostradą Wolnosci.

Rządzący, moim zdaniem kompletnie bezrefleksyjnie prowadzą od lat latynowską politykę wypychania ludzi z kraju. Cieszą się, że dzięki temu obniża się stopa bezrobocia. To jest ta polityka ciepłej wody w kranie – możemy nic nie robic, problem społeczny nas nie dotyczy, bo Polacy wyjechali i wyjeżdżają. Wskaźniki spadają, a oni może sami wrócą z pieniędzmi? Przecież do niedawna właściwie nie słyszeliśmy, że to cos niedobrego. Przeciwnie, usłyszeć można było, że to pozytywne, ze zastrzyk pieniędzy płynie do Polski dzięki emigracji. Jak wiadomo ludzie nie wrócili, bo widzą gdzie można życ i że w Polsce nie robi się nic, aby wrócic mogli.

A czy z tej wielkiej emigracji solidarnościowej wróciło dużo Polaków? Napisała pani o tym książkę „Migracje powrotne Polaków. Powroty sukcesy czy rozczarowania?”. Zwykle były to rozczarowania?

Szacujemy, że wróciło niewiele – od 90 do 120 tysięcy ludzi. Z tym, że część z nich po kilku latach znowu wyjechała nie mogąc się odnaleźć. Wtedy liczono, że ich wykształcenie, znajomośc języków obcych, kontakty biznesowe będą Polsce potrzebne, że Polonia do czegoś się przyda w okresie transformacji. Okazało się, że nie. Z jednej strony było już za późno – ludzie byli na emigracji zbyt długo, wrośli już w tamten świat. Duże były też jednak różnice w sposobie życia, jego poziomie, w zarobkach.

Źródło: joannalichocka.salon24.pl