Jacek_Zalek

Żalek: Polska samorządem stoi

17 Listopad 2014

W kwietniu 2013 roku prace Sejmu pozytywnie oceniało… czternaście procent badanych. Ale to było jeszcze przed aferą taśmową, przed kłótnią wokół słów Marszałka Sikorskiego, przed „wyprawą” madrycką trójki posłów. To było dawno, dawno temu. Można by rzecz – za starych, dobrych czasów.

Zadowolenie z prac samorządów lokalnych wyrażało i wciąż wyraża… niemal siedemdziesiąt procent Polaków. Zestawienie tych dwóch wyników jasno pokazuje, gdzie lokujemy swoje emocje. To, co bliższe codzienności, to, na co sami mamy realny wpływ staje się osią naszego zainteresowania życiem społecznym. To cieszy. Dlaczego? Dlatego, że po wielu latach budowania samorządności „od zera”, znaleźliśmy się w momencie, w którym decyzje władz lokalnych są dla Polaków istotniejsze niż decyzje władz centralnych. A to z kolei oznacza, że marzenie o społeczeństwie obywatelskim powoli staje się rzeczywistością.

Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu największe partie polityczne traktowały wybory samorządowe jako poligon przygotowujący do walki o miejsca w parlamencie. To się zmieniło. Na listach wyborczych – nawet tych sygnowanych przez największe ugrupowania parlamentarne – coraz rzadziej znajdziemy „spadochroniarzy z centrali”, a coraz częściej lokalnych działaczy, ludzi „z sąsiedztwa”, osoby, o których – na poziomie lokalnym – przynajmniej słyszeliśmy, jeśli nie mieliśmy okazji osobiście ich spotka. Co ciekawe, zmieniło się też podejście większej części samorządowców. Samorząd lokalny stał się miejscem realnej władzy – to tu można realizować swoje polityczne ambicje i w namacalny sposób spełniać wyborcze obietnice. Władze centralne nie są już „obiektem aspiracyjnym”, a mizerna jakość debaty publicznej na poziomie krajowym stanowi dodatkowy, zniechęcający argument.

Historia mojego osobistego zaangażowania w życie publiczne skłania mnie do dwóch refleksji. Po pierwsze, cieszę się widząc zmianę w podejściu Polaków do wyborów samorządowych. Cieszę się tym bardziej, że piętnaście lat temu jako kandydat bezpartyjny sam dwukrotnie byłem wybierany do rady Białegostoku. W tamtych latach, „bezpartyjność” była pewnym ewenementem, obecnie staje się normą. Dzięki tej zasadniczej, jakościowej zmianie samorząd w coraz mniejszym stopniu jest polem sporów partyjnych, a w coraz większym – sporów merytorycznych. Nie twierdzę, że polityka „partyjna” odchodzi w niebyt, ale jej siła z pewnością osłabła. Może dlatego co jakiś czas słyszymy o koalicjach, które na poziomie Sejmu wydają się po prostu niemożliwe?

Druga refleksja dotyczy wspomnianej już oceny pracy Sejmu, którego jestem przecież reprezentantem. Zastanawiam się, ile kadencji musi upłynąć, by parlamentarzyści nauczyli się od samorządowców szacunku dla wyborców? Czy i kiedy uda się rozerwać żelazny uścisk mediów poszukujących „pyskówki” i posłów dostarczających dziennikarzom tego jakże „chodliwego” towaru? Czy Sejm kiedykolwiek stanie się samorządem Polski?

źródło: onet.pl