Bielan: W sytuacji kryzysu migracyjnego jeszcze wyraźniej widać, że Ewa Kopacz nie nadaje się na stanowisko premiera

10 Wrzesień 2015

Widać wyraźnie, że to działa w drugą stronę. Donald Tusk – razem z Angelą Merkel i szefem KE zwiększają nacisk na polską premier, żeby przyjąć rozwiązanie niezgodne z polskim interesem — mówi Adam Bielan, b. eurodeputowany, kandydat PiS na senatora z Radomia w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

wPolityce.pl: Czuje się pan ksenofobem? Fałszywym chrześcijaninem? Takie zarzuty sformułował między innymi b. prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Adam Bielan: Jestem przede wszystkim politykiem i mam przede wszystkim dbać o interes Polski i bezpieczeństwo Polaków. W przypadku uchodźców bardzo często mylone są pojęcia. Z uchodźcami mamy do czynienia na południu Europy. To tam osoby, które uciekają ze względu na zagrożenie życia, zdrowia konfliktem zbrojnym w Syrii znajdują się w obozach dla uchodźców. To tam, zgodnie z systemem dublińskim, powołanym do życia w 90-tym roku, powinny być rozpatrzone wszystkie wnioski azylowe. Niestety te osoby migrują na północ, stając się imigrantami ekonomicznymi. Chcą po prostu mieszkać w najbogatszej części Unii Europejskiej. Polski nie stać, żeby przyjmować imigrantów ekonomicznych. Polska ma 2,5 miliona obywateli, którzy żyją i pracują na wyspach Brytyjskich i nie jest w stanie im zapewnić pracy. Polska ma również obowiązki moralne wobec Polaków na Wschodzie. A przypomnę, że państwo polskie nie jest w stanie sprowadzić kilku tysięcy repatriantów. 2 lata temu NIK poinformowała, że jest mniej więcej 2 tys. 600 – 700 osób, które chciałyby skorzystać z procedury repatriacji a nie mogą, bo państwo polskie nie jest w stanie im tego zapewnić. Niedawno „Rzeczpospolita” poinformowała, że od dwóch lat szefowa podkomisji pani poseł Joanna Fabisiak nie zwołała ani jednego posiedzenia, żeby procedować ustawę o repatriacji. Mamy więc z jednej strony niemożność sprowadzenia kilku tysięcy Polaków ze wschodu, a z drugiej strony chce się nam narzucić bardzo wysokie kwoty uchodźców i imigrantów.

A czy stać nas politycznie na twarde powiedzenie „nie” , na stawienie oporu liderom Unii Europejskiej ? Czy to nas nie będzie w dalszej perspektywie kosztowało? Takie akcenty pojawiły się choćby we wczorajszym wystąpieniu Junckera?

Bardzo często stosuje się szantaż moralny wobec takich krajów jak Polska, czy generalnie wobec Europy Środkowo Wschodniej – uciekając się do takich sformułowań jak „solidarność europejska”. A ja mówię „solidarność europejska” leży na dnie Bałtyku.

Przypomnijmy, że gdy Niemcy budowały Gazociąg Północny omijający Polskę i w ten sposób zwiększający uzależnienie Polski od Rosji, jeśli chodzi o dostawy gazu – wtedy nie było mowy o solidarności europejskiej. W czasie,  gdy walczyłem w Europarlamencie o przeforsowanie dyrektywy usługowej , która by w pełni gwarantowała naszym przedsiębiorcom korzystanie z wolności w ramach Unii Europejskiej, wolności przepływu usług, wtedy również francuscy i niemieccy politycy blokowali uchwalenie tej dyrektywy. I nie powoływali się na solidarność europejską, tylko myśleli o własnym interesie ekonomicznym. Jeszcze do niedawna Niemcy były bardzo sceptyczne ws. sprowadzenia uchodźców i imigrantów. Pamiętamy kilak tygodni temu taką wzruszającą scenę, kiedy w jednym z niemieckich talk-show – kanclerz Merkel tłumaczyła syryjskiej dziewczynce, że Niemcy nie są w stanie przyjąć wszystkich. I ta dziewczynka się rozpłakała. Później doszło do zmiany stanowiska niemieckiego. Moim zdaniem ta zmiana była bardzo niedobrym posunięciem, bo sprawiła, że zarówno uchodźcy, jak i przestępcy przerzucający ludzi zobaczyli, że warto przerzucać tych ludzi właśnie na północ Europy czyli do Niemiec.

My musimy powiedzieć twardo: Unia Europejska jako całość powinna pomagać uchodźcom, ;powinna pomagać finansowo Grecji, Włochom, Malcie, a więc tym krajom, które dzisiaj tworzą obozy dla uchodźców, ale trzeba stwierdzić jednocześnie, że to obozy muszą mieć charakter przejściowy. To znaczy wszystkie osoby, które mają tam zapewniony wikt i opierunek muszą wiedzieć, ze gdy skończy się konflikt zbrojny w Syrii – będą tam wracały.

źródło: wpolityce.pl