Gowin: Polska jest dostatecznie zamożna, by przyjąć nawet 15 tys. uchodźców

07 Wrzesień 2015

„Martwi mnie frekwencja w referendum. Zepsuliśmy trochę polską demokrację, której jakość i tak pozostawia wiele do życzenia” – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jarosław Gowin ze Zjednoczonej Prawicy, pytany o frekwencję w referendum, która – według danych opublikowanych na podstawie wyników cząstkowych – wyniosła 7,48 proc. „Ja byłem i głosowałem 3 razy TAK” – dodaje Gowin.

Zdaniem polityka trzeba zmienić formułę referendów. „Powinny być obligatoryjne, kiedy zbiera się co najmniej milion podpisów pod jakimś pytaniem, niezależnie od tematu” – uważa Jarosław Gowin. „Może warto ustalić, że raz na 4 lata odbywa się referendum” – proponuje gość Kontrwywiadu RMF FM.

Referendum ws. przyjmowania uchodźców? „Nie chciałbym” – odpowiada poseł. Dodaje, że od tego są politycy, żeby podejmować takie decyzje. „Jestem zwolennikiem przyjmowania uchodźców. Polska jest dostatecznie zamożnym krajem, by przyjąć 5, 10 czy 15 tysięcy uchodźców. Jesteśmy sobie w stanie na to pozwolić. Ale powinniśmy przyjmować określone grupy i nie powinniśmy przyjmować muzułmanów” – ocenia Jarosław Gowin. Pytany o to, czy wyobraża sobie wysłanie uchodźców do Syrii, gdzie trwa wojna odpowiada: „Trzeba zaprowadzić pokój w Syrii. Wysłałbym do Syrii i na Bliski Wschód wojska NATO, również polskich żołnierzy” – mówi poseł. „A gdybym był młodym mężczyzną w Syrii, to walczyłbym o moją ojczyznę” – komentuje Jarosław Gowin.

Konrad Piasecki: Jarosław Gowin – Polska Razem Zjednoczona Prawica i wicepremier przyszły, jak wróży pan Roman Giertych.

Jarosław Gowin: Obaj wiemy, czemu służy to wróżenie Romana Giertycha.

Czemu służy? Skonfliktowaniu pana z Jarosławem Kaczyńskim?

Naiwna wrzutka, która ma wywołać jakąś podejrzliwość wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy.

A trzeba ją wywoływać? Mam poczucie, że w ostatnich dniach tej podejrzliwości był co niemiara.

Nie, porozumieliśmy się co do list. Była jedna poważna sprawa sporna, były też inne, ale to siłą rzeczy przy układaniu listy zawsze są jakieś napięcia. Natomiast była ta jedna poważna sprawa sporna, czyli sprawa Pawła Kowala.

Ale super poważna, bo to druga osoba w pańskiej partii jest.

Paweł Kowal dzisiaj oficjalnie, a kilka dni temu na moje ręce przekazał swoją decyzję o wycofaniu się z kandydowania – o tym, że na jakiś czas zawiesza swoją działalność polityczną, sprawa jest zamknięta.

Ale to wszystko, co działo się wokół tej historii nie sprawiło, że stracił pan trochę serca i do tego zjednoczenia i do współzjednoczonych?

Nie, dlatego że w polityce trzeba być twardym, trzeba też sobie wyznaczać granice kompromisu.

Ale też trzeba być lojalnym, a tutaj lojalnością – przyzna pan – Jarosław Kaczyński się nie popisał.

Trzeba być lojalnym, ale trzeba być lojalnym przede wszystkim w stosunku do pewnej idei, do pewnej wizji. Ja jestem głęboko przekonany, że najważniejsze dzisiaj w Polsce to jest odsunąć od władzy obecną koalicję rządową i rozpocząć sanację państwa zwłaszcza, że kontekst międzynarodowy jest coraz trudniejszy. W imię tej idei gotów jestem do pewnych kompromisów.

Pytanie jest tylko, czy można sanować państwo i czy można mówić o etycznej polityce, nie dotrzymując pisemnych umów i pisemnych obietnic. Bo Jarosław Kaczyński na piśmie obiecał, że Paweł Kowal dostanie miejsce w Senacie.

Porozumieliśmy się. Po pierwsze jest rzeczą niestosowną, ja ubolewam, że pisemne porozumienia trafiają do obiegu publicznego.

Ale to chyba dobrze, że pisemne porozumienia trafiają do obiegu publicznego.

Nie ma w tym porozumieniu nic, czego ktokolwiek z sygnatariuszy miałby się wstydzić. Ale takie porozumienia powinny pozostać w szufladach, czy w biurkach polityków.

Ale cóż jest wstydliwego w porozumieniu międzypartyjnym?

Nie ma nic wstydliwego.

I w tym porozumieniu czytamy: Paweł Kowal – okręg Stalowa wola, miejsce do Senatu tzw. biorące. Po czym Jarosław Kaczyński mówi: nie, ta umowa jest nieważna, Pawła Kowala nie biorę. Przyzna pan, że to fatalnie wróży dalszej współpracy.

Porozumieliśmy się we wszystkich sprawach, również w tej, a myślę, że dużym ułatwieniem w tym porozumieniu było zachowanie Platformy Obywatelskiej.

Zaraz, ale teraz pan nie odpowiada na pytanie. Jak można się umawiać z człowiekiem, który umów nie dotrzymuje? Jak to wróży dalszej współpracy?

Są różne fazy porozumiewania się. Doszło do różnicy zdań między Polską Razem a Komitetem Politycznym Prawa i Sprawiedliwości, następnie mieliśmy tydzień na wynegocjowanie wspólnych rozwiązań i wynegocjowaliśmy.

I co, przełyka pan tę gorzką pigułkę i mówi, że to deszcz padał.

Nie, cała ta sprawa jest dla mnie gorzką pigułką, ale z innego powodu niż pan sądzi. Ale proszę pozwolić, że tego wątku nie będę rozwijał.

Ale ta gorzka pigułka nie nazywa się „współpraca z Jarosławem Kaczyńskim” i sposób prowadzenia tej współpracy na prawicy?

Do tej pory, przez rok, wszystkie ważne ustalenia były dotrzymywane przez wszystkie strony tego porozumienia. Mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości.

Groził pan zerwaniem koalicji?

Nie, nie. Nie groziłem, natomiast oczekiwałem i oczekuję, że porozumienia będą dotrzymywane. Sam również taką wolę deklaruję.

Referendum okazało się sierotą. To pana martwi?

Martwi mnie, dlatego że to, co miało być świętem demokracji…

…pan poszedł głosować…

Ja poszedłem, głosowałem trzy razy „tak”…

7,48 – frekwencja…

No właśnie, już wczoraj w studiu telewizyjnym przewidywałem, że frekwencja będzie jednocyfrowa. Szkoda, bo zepsuliśmy trochę polską demokracją, której jakość i tak pozostawia wiele do życzenia.

Zgodzimy się z tym, że prezydent Komorowski popełnił błąd, ogłaszając referendum, a prezydent Duda popełnił błąd, nie wycofując się z tego pomysłu?

Nie, nie zgodzimy się. Tutaj nie ma symetrii odpowiedzialności…

Nie, ja nie mówię o symetrii. Mówię tylko, że dwa błędy prezydentów kosztowały nas 100 milionów.

Nie, dlatego że prezydent Duda nie miał już prawnej możliwości wycofania się z tego…

…prawnicy różnie na ten temat mówią…

…różnie, ale czy wyobraża pan sobie…

…można było podjąć jakąś, trochę straceńczą, ale akcję…

Panie redaktorze, z całym szacunkiem dla pana, gdyby prezydent Duda wycofał się z tego referendum, byłby pan wśród tych, którzy zarzucaliby mu, że na samym początku prezydentury podejmuje decyzje sporne z punktu widzenia prawnego…

Z całym szacunkiem dla pana, mało mnie pan zna. Przyklasnąłbym temu z całą mocą.

Jeżeli nie pan, to myślę, że bardzo wielu komentatorów w ten sposób by się zachowało.

Uważa pan, że to odsunie marzenie o kolejnych referendach na lata?

Nie. Myślę tylko, że trzeba zmienić formułę referendum. Po pierwsze, powinny one być obligatoryjne w tych przypadkach, w których zbiera się co najmniej milion podpisów pod jakimś pytaniem.

Niezależnie od tematu wtedy?

Niezależnie od tematu, z wyłączeniem pewnych sfer newralgicznych z punktu widzenia państwa, czyli np. podatków, węgla, obronności.

Ale np. aborcja tak?

Nie ma powodów, dla których…

Czy religia w szkołach?

… te kwestie światopoglądowe wyłączyć z materii referendalnej. Natomiast myślę też, że warto sobie określić częstotliwość takich referendów. Może warto ustalić, że raz na cztery lata odbywa się referendum, o ile są kwestie, które do tej pory, do tego stopnia mobilizują opinię publiczną, że jest ten milion podpisów.

A chciałby pan dzisiaj referendum w sprawie przyjmowania uchodźców?

Nie, nie chciałbym. Od tego mamy polityków, żeby podejmowali decyzje, ja sam nie uchylałbym się od decyzji.

O ich przyjęciu, czy zorganizowaniu referendum?

O ich przyjęciu bądź nieprzyjęciu. Ja akurat od początku mówię, że jestem zwolennikiem przyjmowania uchodźców, ale określonych grup.

Ale w jakich liczbach? Bo 2 tysiące to liczba, które za chwilę się okażę się być na stole rozmów europejskich bez znaczenia.

Liczba nie ma większego znaczenia. Polska jest dostatecznie zamożnym państwem, żebyśmy sobie mogli pozwolić na przyjęcie 5 tys., 10 tys., 15 tys. Wolałbym oczywiście, żeby te środki były przeznaczane na przyjmowanie, ściąganie do Polski repatriantów zza naszej wschodniej granicy. Ale jesteśmy w stanie finansowo sobie na to pozwolić. Natomiast od początku też mówię, że nie powinniśmy przyjmować muzułmanów – mówię to z pełną otwartością. Na Bliskim Wschodzie są miliony uchodźców, chrześcijan czy jazydów. Do Polski powinni trafić uchodźcy z tych właśnie grup.

Nie dzielcie ludzi na lepszych i gorszych, bardziej, mniej godnych ratowania życia – mówi polski Kościół.

Przypominam sobie pana redaktora wielokrotnie, jak protestował pan przeciwko ingerowaniu przez Kościół w politykę. Coś się zmieniło panie redaktorze?

To nie jest polityka, poza tym ja akurat nie protestowałem nigdy. Znowu mnie pan nie zna, przy całym szacunku panie pośle.

Myślę, że w tej sprawie pamięć mnie jednak nie zawodzi. Nie twierdzę, że pan należy do czołówki tych, których Kościół w polityce uwielbia. Kościół jest od tego, żeby wskazywać nam drogowskazy moralne. Ja jako polityk jestem od tego, żeby podejmować decyzje, które służą interesowi i bezpieczeństwu Polaków.

Ale to co zrobić z tymi muzułmańskimi uchodźcami, którzy już są w Unii Europejskiej? Wyobraża pan sobie wysłanie ich do Syrii, gdzie trwa wojna?

Wyobrażam sobie wysłanie do Syrii i na Bliski Wschód wojsk NATO. Trzeba ten problem rozwiązywać u źródeł. Trzeba tam zaprowadzić pokój, następnie stworzyć jakieś…

Czyli polskich żołnierzy by pan wysłał do Syrii dzisiaj, żeby walczyli z ISIS?

Tak, żołnierzy NATO bym wysłał, w tym także…

Bo polscy żołnierze, to żołnierze NATO.

Bo to jest kwestia bezpieczeństwa Polski i bezpieczeństwa Europy. Trzeba tam zaprowadzić pokój, trzeba stworzyć jakieś formy stabilnego rządu. W wariancie najbardziej optymistycznym to byłaby albo oświecona despocja, albo oświecona teokracja. Porzućmy mrzonki o zainstalowaniu na Bliskim Wschodzie westminsterskiej demokracji. A następnie tych uchodźców, w większości młodych, silnych mężczyzn, nie żadne rodziny, nie żadni uciekinierzy przed prześladowaniami, trzeba odesłać tam z powrotem.

Młodzi mężczyźni też są ofiarą prześladowań, a często jest tak, że to oni są najbardziej mobilni, żeby ruszyć do Europy i żeby ściągnąć tam za chwile rodzinę.

Gdybym był młodym mężczyzną w Syrii, walczyłbym o moją ojczyznę.

No tak, ale po powstaniu listopadowym też z Polski emigrowali młodzi mężczyźni i nikt im nie zarzucał, że uciekają.

To zupełnie co innego. Nie ma tutaj analogii, panie redaktorze.

A ja uważam, że jakaś jest. Dziękuję bardzo.

Różnimy się.

źródło: rmf24.pl