paweł kowal

Kowal: Im bardziej Ukraińcy będą wynosili na piedestał historii UPA i Banderę, tym bardziej będą musieli się odnosić do tych czarnych kart

12 Lipiec 2015

Musimy bardzo uważać, aby tego, co nas dzieli z Ukraińcami, ktoś nie wykorzystał przeciwko nam i przeciwko Ukraińcom — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Paweł Kowal, politolog, Szef Rady Krajowej Polski Razem Zjednoczonej Prawicy.

wPolityce.pl: Ciężko jest w takie rocznice, jaką dziś obchodzimy, rozmawiać o dobrych relacjach polsko-ukraińskich, prawda?

Dr Paweł Kowal: Tak, to trudna rocznica dla nas. Także dla tych, którzy są politycznie zaangażowani w relacje polsko-ukraińskie. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że to nie są rany trwale zabliźnione, że to dotyka każdego Polaka, a w szczególności tych, którzy z ludobójstwem dokonanym na Wołyniu mają osobista, rodzinną relację.

Jak wygląda u Ukraińców świadomość popełnienia tych strasznych zbrodni przez ich przodków?

Trudno to ocenić. Po pierwsze trzeba mieć na uwadze to, że zainteresowanie historią na Ukrainie jest wśród społeczeństwa niższe niż w Polsce. Po drugie Ukraińcy są podzieleni w ocenie własnej historii. Trudno mówić nawet wszystkich Ukraińcach i ich stosunku do historii. Przecież inaczej na ludobójstwo wołyńskie i rolę UPA będzie patrzeć Ukraińcy ze wschodu kraju, inaczej ci z Odessy, czy wreszcie ci ze Lwowa. Jedno jest pewne. Im bardziej Ukraińcy będą wynosili na piedestał historii UPA, Banderę itd., to tym bardziej będą musieli się odnosić do czarnych karty tych formacji i postaci.

No właśnie wynieśli na piedestał tych „bohaterów”! Czy to był bodziec do dyskusji o nich i ich czynach?

Myślę, że jeszcze czekają nas lata czegoś, co bym określił – „strategicznej cierpliwości” zanim dojdzie do tego, że sami Ukraińcy zaczną zajmować się swoją trudną przeszłością. Choć już pojawiają się symptomy w postaci stwierdzeń historyków ukraińskich – czy to tych  w USA, czy pracujących na Ukrainie – że zbrodnie na Wołyniu kwalifikują się do ludobójstwa. Powinniśmy się zastanawiać szczególnie w dniu tej rocznicy, nie nad tym, jak Ukraińcy na to patrzą, bo oni jeszcze przez lata będą dojrzewali do zaakceptowania czarnych kart swojej historii, ale co my powinniśmy zrobić. Myślę, że kluczową sprawą jest pokazywanie, nawet wbrew opinii ukraińskiej, że nasze stanowisko prawne, iż zbrodnie UPA to ludobójstwo, ma uzasadnienie w faktach i nie może być kwestionowane. Po drugie musimy sobie zdawać sprawę tego, że mamy ważną rolę do odegrania w dialogu z ukraińskimi elitami. Od dawna postuluję o powołanie funduszu, który wspierałby badania ukraińskie w interesujących nas kierunkach i tematach. Trzeba zrobić wszystko, aby coraz więcej przedstawicieli młodej ukraińskiej inteligencji miało możliwość osobiście zapoznać się z tym, co się działo na Wołyniu i w innych miejscach. Ten ich osobisty kontakt z archiwami, z wiedzą historyczną, będzie rodził u nich osobiste emocje. Po drugie potrzeba jest powołania podobnego instytutu, jaki istnieje w sprawach polsko-rosyjskich (Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia – przyp. red.). Ono byłoby bardzo przydatne i dziwiłem, się Platforma Obywatelska niczego takiego nie zrobiła. Mam nadzieję, że jeśli zmieni się rząd to wraz z nowym prezydentem poprą powstanie takiego ciała. To bardzo ważne, aby dialog historyczny zinstytucjonalizować. Organizowałby wspólne konferencje, wystawy historyczne. Szkoda, że tego nie ma. No i kolejna rzecz. Trzeba zrobić wszystko, aby powstał program wyjazdów, najlepiej na poziomie liceów, Polaków do miejsc historycznych na Wschodzie; na Ukrainę, Białoruś. Młodzi Polacy mogliby się tam spotykać ze swoimi rówieśnikami, dyskutowaliby z nimi. To owocowałoby w przyszłości.

źródło: wpolityce.pl