POSIEDZENIE SEJMU

Kowal o polityce wobec Rosji: „Jeżeli nie chce się wojny, trzeba umieć zawczasu odstraszać”

15 Sierpień 2014

Zachód po aneksji Krymu przez Rosję, dał jej do zrozumienia, że jeżeli nie uczyni ona następnego kroku, to stosunki między nimi się ustabilizują. To zabrzmiało jak zachęta do dalszych gwałtów – mówi polityk Polski Razem, znawca problematyki ukraińskiej Paweł Kował w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Według niego Zachód nadal błędnie reaguje na politykę Władimira Putina wobec Ukrainy.

Po ostatnich sankcjach słyszałem, że przetrącą one kręgosłup Putinowi. Jeżeli ktoś sobie wyobraża, że można utrącić władzę w Rosji zakazem sprzedaży nowych okrętów typu Mistral, drugą ręką wysyłając tam już zamówione, to niczego nie rozumie

—uważa Kowal. Oraz podkreśla, że ambicje Putina nie kończą się na wchodzie Ukrainy, tylko sięgają Kijowa.

Nie bez powodu w ważniejszych wystąpieniach przypomina on o prawach Rosji do dziedzictwa Rusi, świętych Włodzimierza i Olgi. To rozmowa ślepego z głuchym. Zachód nie rozumie Putina, bo oduczył się myśleć w kategoriach symbolicznych. A dla Putina symbole mają znaczenie, on walczy nie tylko o wzrost PKB

—przekonuje polityk Polski Razem. Jego zdaniem dozbrajanie Ukrainy nie sprowokowałoby Rosji do bardziej agresywnej reakcji.

Przeciwnie. Rosja rozumie politykę siły. Jeżeli nie chce się wojny, nie chce się ofiar w ludziach w przyszłości i wielkich strat gospodarczych, trzeba umieć zawczasu odstraszać, a to polega na zbrojeniach

— twierdzi Kowal. I utrzymuje, że UE prowadziła wobec Rosji politykę ustępstw, co uruchomiło mechanizm smoka wawelskiego. Po pożarciu pierwszej dziewicy chciał na kolejne śniadania pożerać następne ofiary

—podkreśla. Według niego Ukraińcy nie mieli okazji umierać za Krym, bo polityka Rosji także ich zaskoczyła.

Europa przecierała oczy ze zdumienia, gdy doszło do aneksji Krymu, ale i opinia ukraińska po prostu nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Armia ukraińska nie była zdolna do działania, była niedoinwestowana, na Krymie stacjonowali miejscowi żołnierze przez lata żyjący w symbiozie z Rosjanami

—tłumaczy polityk Polski Razem. I zaznacza, że Krym nie jest jeszcze stracony dla Ukraińców.

Powinni się odwołać do trybunału arbitrażowego, który rozstrzygał ws. Kosowa, i na poziomie prawnym dochodzić swoich racji. Również opinia międzynarodowa nie powinna ani na jotę ustąpić. Nie można dawać żadnych sygnałów, że uznajemy aneksje, od tego zależy pokój w regionie

—przekonuje. Według niego Polska powinna pomóc Ukrainie w transformacji politycznej i ekonomicznej, mimo trudnych doświadczeń historycznych.

Trzeba zacząć od powołania polsko-ukraińskiej instytucji państwowej promującej wspólne badania historyczne. Nie powinno być już ani jednej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu w atmosferze kompletnego nieporozumienia – to element naszej racji stanu. Do tego pora uruchomić masowe programy wymiany młodzieży, by każda maturalna klasa miała za sobą wyjazd na Wschód, spotkanie z rówieśnikami z Ukrainy, ale też porządkowanie polskich grobów, zwiedzanie kresowych zabytków

—kontynuuje polityk Polski Razem. W jego przekonaniu „Polska zastygła w pytaniu, czy Rosjanie wejdą na Ukrainę, i tracimy czas, może jedyny taki za naszego życia, kiedy możemy sprawy historyczne omówić i podsumować w atmosferze zaufania”.

źródło: wPolityce.pl