Kowal: Po co ciągle mówiliśmy, że wszystko idzie dobrze w badaniu katastrofy?

10 Kwiecień 2015

„Nie skorzystano z pierwszej doby, pierwszego tygodnia i roku po katastrofie. Dziś zbieramy tego efekty” – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM były współpracownik Lecha Kaczyńskiego, Paweł Kowal z Polski Razem. „Pierwszy błąd został popełniony w pierwszej dobie, kiedy Putin rozumiał już, że teraz się decyduje wymiar propagandowy tego, co się wydarzyło. Trzeba było w świetle kamer postawić mu oczekiwania. W ciągu kolejnego tygodnia trzeba się było zastanowić, jaki jest najlepszy prawny sposób. Potem pierwszy rok. Po co myśmy ciągle dawali świadectwo, że wszystko szło dobrze w badaniu katastrofy? Teraz nam jest trudniej powiedzieć, że to jednak był błąd. Trzeba było umiędzynarodowić to na forum unijnym i NATO-wskim” – wylicza Kowal. Gościem Konrada Piaseckiego w Kontrwywiadzie RMF FM był Paweł Kowal z Polski Razem.

Konrad Piasecki, RMF FM: Czy to pan pierwszy rzucił ideę pochowania prezydenta na Wawelu?

Paweł Kowal: To trochę tak jakby pytać, kto pierwszy wnosił, że – przepraszam za porównanie – woda gotuje się w stu stopniach.

Ale o panu mówi się często, że pan jako polityk po raz pierwszy wypowiedział to głośno.

Ja tego nie powiedziałem głośno, tylko napisałem w notatce z kilku rozmów. I to zresztą jest – nie ujawniamy teraz żadnej tajemnicy przecież – ja o tym wielokrotnie szczegółowo mówiłem. Z mojego punktu widzenia należało patrzeć na to, co się wydarzyło w skali historii państwa, a nie w skali jakichś możliwych walk, sporów, na bieżąco. I dla mnie było oczywiste, że historia się właśnie wtedy dzieje i że ona nie jest zamknięta – i słuchałem ze zdumieniem wtedy takich ludzi, którzy mówili: Wawel jest zamknięty, historia Polski się skończyła. To wtedy przychodziło mi do głowy – i dzisiaj też przychodzi mi do głowy – kto ma takie prawo, żeby powiedzieć, że historia Polski się skończyła i już nic wielkiego, wzniosłego, tragicznego się nie wydarzy. Także miejsce prezydenta, który zginął na służbie, został wybrany w Trzeciej Rzeczpospolitej przez obywateli jest na Wawelu.

I dzisiaj by się pan pod tą ideą podpisywał?

O, tak. I po latach to zostanie bardzo dobrze ocenione. Bo państwo trzeba budować nie w oparciu między jedną grupą a druga, jedną partią a drugą. Tylko w oparciu o wolę wszystkich obywateli, a ta została wyrażona w wyborach.

Pytam dlatego, że sam będąc zwolennikiem tej idei, tego pochówku, zastanawiam się, czy ma pan też takie poczucie, że od tego sporu, od tej awantury, od tej kłótni o Wawel zaczęło się to, co mamy dzisiaj, czyli taka totalna wojna o Smoleńsk?

Nie, to przecież było… Zresztą wczoraj przygotowując się do dzisiejszego dnia, przypominając to sobie przeglądałem trochę wycinków prasowych z tamtego czasu. Myślę, że jeśli ktoś do tamtego czasu wraca, to widzi, że spór właściwie zaczął się prawie natychmiast po katastrofie.

Ale mam wrażenie, że ten Wawel był katalizatorem, który pokazał to w pełnym świetle.

Wtedy to było tak i dzisiaj to jest trochę tak, że krytycy pochówku prezydenta na Wawelu, który mi się wydaje absolutnie oczywisty – choć oczywiście rozważaliśmy też wtedy inne warianty, nie mamy teraz czasu, trzeba byłoby też o tym powiedzieć.

Były Powązki, była Świątynia Opatrzności Bożej…

… i za każdym stały jakieś mocne argumenty. Jakaś tradycja albo próba budowy tradycji. Ale krótko mówiąc krytycy uważali, że pochowanie Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej na Wawelu to jest akt polityczny, który wpiera Prawo i Sprawiedliwość. I tak dalej i tak dalej. Ja zupełnie odrzucałem ten sposób myślenia. Dzisiaj też odrzucam. i dlatego jest mi łatwiej.

Czyli kiedy ta wojna się zaczęła – czy może wojna była w nas wszystkich od wielu, wielu lat?

Na pewno to jest tak, że w Polsce ludzie się dzielili wokół ważnych spraw. W samym tym fakcie nie ma nic zdrożnego. Natomiast oprócz tych obowiązków partyjnych znowu, są obowiązki państwowe. Ta wojna czy ten spór zaczął się o to, jak jest prowadzone śledztwo.

źródło: rmf24.pl