Kowal: Polska Razem wprowadzi do Europarlamentu przynajmniej trzech europosłów

16 Maj 2014

– PO opowiada dyrdymały, że w Unii dobrze się dzieje. Przez to łatwiej złapać wyborców na hasła zamiany europarlamentu w burdel – mówi Paweł Kowal, europoseł Polski Razem, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

W wywiadzie dla Polska The Times, polityk Polski Razem Jarosława Gowina mówił o kampanii wyborczej, sytuacji na Ukrainie, podziałach w Unii Europejskiej i szansach na dojście do władzy Janusza Korwin-Mikke.
Zachęcamy do przeczytania wywiadu:

 

Czym Pan się będzie zajmował po 25 maja?
Będę europosłem.

Na taki scenariusz ma Pan mniej więcej 2-3 proc. szans – jak wynika z sondaży.
Oceniam na więcej niż 90 proc.

Chciał Pan powiedzieć 9 proc.?
Nie, 90.

Pan w to naprawdę wierzy?
CBOS regularnie daje nam ok. 4 proc.

Ale ma Pan plan B na wypadek porażki wyborczej? Powrót do PAN?
Nigdy z niej nie odchodziłem, jestem naukowcem, napisałem jedną z lepszych książek o upadku komunizmu w Polsce.

Nie myślę o planie B.

Chyba czas na to. 
Ale naprawdę nie rozumiem dlaczego. Pan się powołuje na sondaże, ale Polska Razem nie walczy o procenty, ale o głosy. Wygląda na to, że wystarczy zdobyć 300 tys. głosów w skali kraju, by przekroczyć próg wyborczy. Więcej miał PJN, którym kierowałem w wyborach w 2011 r., pomimo że wtedy w części lokali nie było nas na kartach do głosowania. A dzisiaj jest nas znacznie więcej.

Teraz Pan mówi o swoich wyborcach, jakby to było wojsko poddane pruskiemu drylowi.
Nie, mówię o ludziach, którzy chcą, by taka partia jak nasza była w polityce. To są świadomi wyborcy – tacy, którzy chodzą do wyborów. Codziennie spotykam osobiście wiele takich osób.

Dużo większe szanse na przekroczenie progu od Was ma partia Korwin-Mikkego. Oni mają program zbliżony do Waszego – tylko dużo bardziej radykalny. 
Nie, Korwin-Mikke to skutek polityki Platformy Obywatelskiej. PO opowiada dyrdymały, że w Unii wszystko się dobrze dzieje, i namawia, by patrzeć na nią przez różowe okulary. Im więcej takich uwag, tym łatwiej złapać wyborców na propozycje, by zamienić europarlament w dom publiczny. Za zmniejszeniem podatków jest każda partia w Polsce, a nic innego mnie z Korwin–Mikkem nie łączy.

Korwin-Mikke ma poglądy liberalne gospodarczo i konserwatywne światopoglądowo. Wypisz wymaluj Polska Razem. Tyle że on ma poparcie, a Wy nie.
Jeszcze raz: nie czuję się podobny do Korwin-Mikkego. On jest politykiem starej daty, reprezentuje to samo pokolenie, co Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Czy można powiedzieć natomiast, że jest konserwatystą ktoś, kto takie rzeczy mówi o kobietach? Nie dam się w to wkręcić.

Korwin-Mikke ma swobodę w rzucaniu uwag typu „rząd rżnie głupa” – i na tym wygrywa. Może Wy też powinniście szukać takich metod?
Ja też mogę powiedzieć, że rząd rżnie głupa. Ale nie mam zamiaru się z nim licytować. To polityk innego pokolenia. Zaczynał w Stronnictwie Demokratycznym, należał do Związku Młodzieży Socjalistycznej. Zrobił też w życiu parę dobrych rzeczy, jak podziemna Oficyna Liberałów. Dziś między nami jest rów i przepaść. I liczę tylko na to, że wyborcy spojrzą też na praktyczny aspekt polityki i nas odróżnią.

Nie warto było szukać porozumienia z Korwin-Mikkem?
I miałbym tłumaczyć, czemu opowiadam się za wystąpieniem z NATO i ogłoszeniem neutralności Polski? Mam wrażenie, że część prawicy jest panem w muszce zaczadzona.

Nie było szans na wypracowanie kompromisu programowego?
Zabranie praw wyborczych kobietom? Monarchia? Proszę się nie gniewać, ale to polityczne cuda na kiju. Spotkałem Korwin–Mikkego raz, uznałem, że to jest interesujący człowiek – ale prawie wszystko nas dzieli.

Nie było błędem pozwolić Wiplerowi przejść z Polski Razem do Korwin-Mikkego?
Zaczynamy rozmawiać o życiu chrząszczy. To było bez znaczenia.

CBOS właśnie pokazał, że Nowa Prawica ma 6 proc. Polska Razem – 1 proc. Jeśli ktoś jest tym „życiem chrząszczy”, to Wy.
Polska Razem walczy o swoje, Korwin-Mikke walczy o swoje. Nie mam zamiaru opowiadać, że chcę zamienić europarlament w burdel.

Owszem Korwin-Mikke jest ekscentrykiem – ale to działa.
W każdym społeczeństwie znajdzie pan osoby popierające ekscentryzm. Jego działalność to szkodnictwo w sprawach międzynarodowych oraz spychanie kwestii liberalnych gospodarczo do getta i wciskanie narodowi ciemnoty.

Nowa Prawica to klasyczna partia antysystemowa – grają ostro, radykalnie, bo takie ich zbójeckie prawo. Wy mogliście zagrać podobnie. Czemu tego nie robicie?
Nie chcę stawać w poczcie, w którym są Tymiński, Lepper, Palikot i Korwin-Mikke. Wolę ludzi, którzy w większym stopniu kierują się analizą, a w mniejszym emocją.

Po 25 maja pewnie tylko takich będzie Pan spotykał – w czytelni PAN na Polnej.
Akurat tam można spotkać głównie osoby sfrustrowane stanem polskiej nauki – i z tej frustracji gotowe zagłosować na Korwin-Mikkego. Właśnie dlatego działam w polityce. Znam tych ludzi i chciałbym zmienić ich los.

W tej kadencji europarlamentu błysnął Pan nie jako obrońca świata nauki, ale jako ekspert od Ukrainy. Co Bruksela może zrobić, by pomóc Kijowowi?
Trzeba ugryźć europejskiego żubra w dupę. Dopóki będzie się ludziom powtarzało, że w Unii wszystko jest dobrze, dopóki nie będą oni widzieli, że Steinmeier mówi coś innego niż Merkel, dopóki nie będą widzieli, że Francja, Włochy, Austria dalej rozwijają projekty energetyczne z Rosją, choć jednocześnie popierają wirtualny projekt unii energetycznej Tuska, to nie uda się wypracować realnych metod pomocy Ukrainie. Teraz bowiem mydli się Polakom oczy, osłabiając w ten sposób naszą pozycję w Unii. A przy okazji napędza się partie antysystemowe i antyunijne.

Sam Pan wie, że unijne młyny mielą powoli. Gryzieniem ich nic się nie wskóra.
Na razie Putin jest w ofensywie i nikt w Brukseli nie ma pomysłu, jak go zatrzymać. Gazprom buduje South Stream, a tymczasem polski rząd, zamiast reagować, prowadzi kampanię wyborczą. Rozumiem, że tym zajmują się Graś czy Protasiewicz. Ale naprawdę liczyłem, że premier – w obliczu zagrożenia dla kraju – będzie umiał się wznieść dwa metry ponad to. Ale dla niego najważniejsze jest zdobyć jeden mandat więcej. To niepoważne – i dlatego głośno o tym mówię. I mam do tego prawo, gdyż wspierałem rząd w sprawach Ukrainy wtedy, gdy on podchodził do nich poważnie.

Na jakiej podstawie zaczął Pan być tak surowym recenzentem działań rządu w sprawie Ukrainy? 
Przede wszystkim wyraźnie widać z wystąpienia Radosława Sikorskiego, że rząd rozumie, że jest problem, ale nie ma strategicznego planu działania na najbliższe miesiące.

Unia energetyczna nie jest takim planem?
Jest – ale na najbliższe 10 lat. Tymczasem trzeba działań szybszych. Z tą unią jest taki problem, że ona nam teraz zajmuje ręce, a potrzebne są nam inne działania. Poza tym PO wyraźnie trzyma się zasady, by w tej kampanii prezentować się jako siła proeuropejska – a to rozumieją jako konieczność chwalenia wszystkiego, co Unia robi. Tymczasem w UE trzeba żądać swego.
Tak – wystarczy pojechać do Brukseli, głośniej krzyknąć na pl. Schumanna i natychmiast wszystko uda się załatwić.
Na razie Oettinger powiedział jasno: unia energetyczna to bajki. Proszę sprawdzić, czy nie mówiłem tego pierwszy.

Pan mówi, żeby ich ugryźć.
Nie, ja mówię, żebyśmy w sprawach nas dotyczących, jak wędzenie wędlin, nie byli nadgorliwi, tylko negocjowali z myślą o sobie. A w sprawach dużych nie udawali, że wszystko jest w porządku.

Jakoś trudno mi uwierzyć, że gdyby szefem MSZ był Paweł Kowal, wszystko w Brukseli zaczęłoby iść sprawniej. Też by Pan ugrzązł w tych wielotygodniowych maratonach narad.
Ale co w tym złego?

To czemu zarzuca Pan PO, że oni w tym ugrzęźli?
Zarzucam im, że wprowadzają Polaków w błąd odnośnie do stanu Unii Europejskiej. Jej stan jest dużo gorszy, niż opowiadają.

Dalej Unia jest dla nas najlepszym sojusznikiem na kontynencie.
To jest pytanie do Korwin-Mikkego, nie do mnie. Bo ja nie chcę wychodzić z Unii. Ja tylko krytykuję ją za jej niedomagania – tylko Platforma wmawia, że każda krytyka UE to zachowania eurosceptyczne.

Unią nie zachwyca się także Solidarna Polska. Czemu nie stworzyliście koalicji przed wyborami? Wspólnie na pewno byście mieli 5 proc.
Nie wiadomo. Proszę już nam nie szukać koalicji, sami damy radę. W tych wyborach naprawdę nie liczą się procenty, ale ludzie. Skoro się nie udało, to nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

Co Was dzieliło?
Mocne osobowości dwóch liderów i duże różnice programowe – im za blisko jest do PiS.

Do wyborów w 2015 r. obaj liderzy schowają część ambicji do kieszeni?
Polska Razem wprowadzi do europarlamentu minimum trzy albo cztery osoby, podobnie jak kilka nowych partii w 2004 r., chociaż żadne sondaże tego nie pokazywały. Solidarna Polska przegra wybory – i w 2015 r. ojciec Rydzyk będzie prowadził rozmowy zjednoczeniowe tej partii z PiS.

PiS będzie negocjował z pozycji zwycięzcy eurowyborów?
Nie mam zielonego pojęcia. PiS jest wyjątkowo słaby w tej kampanii, widać, że nie zależy im na polityce europejskiej. Sposób, w jaki potraktowano Konrada Szymańskiego, najlepiej tego dowodzi.

Czy nie skomplikowaliście sobie zbytnio sprawy, opowiadając się za liberalno-konserwatywnym programem? Będziecie szli po swoje 5 proc. tak długo jak Korwin-Mikke.
Jesteśmy za wolnością gospodarczą i za silnym państwem, ale odchudzonym, takim po treningu – i chcemy to ludziom powiedzieć. A co mamy mówić? Że będziemy rozdawać pieniądze albo znajdziemy króla i każdemu damy paczuszkę marihuany na 18. urodziny?