paweł kowal

Kowal: Porozumienie z Mińska to politycznie pod każdym względem błąd

16 Luty 2015

wPolityce.pl: Co oznacza porozumienie z Mińska? Czy jest to droga do rozwiązania konfliktu na Ukrainie?

Paweł Kowal: Ono ma sens wyłącznie jako zawieszenie broni. A nie spodziewam się, że będzie działało w pełni. Być może w jakimś stopniu ograniczy liczbę zabitych osób. Natomiast politycznie jest to pod każdym względem błąd. Po to żeby zawrzeć zawieszenie broni, nie trzeba pisać zakrojonych na szeroką skalę porozumień politycznych. Kluczowe błędy to de facto zgoda na to by Rosja nie musiała domykać granicy z Ukrainą i ma wolny akces do całego terytorium rebelii. Rebelię można zakończyć w bardzo prosty sposób. Wystarczy wycofać poparcie polityczne i militarne Rosji.

Sprawą najważniejszą, a mało kto na to zwrócił uwagę, jest fakt, że państwa europejskie naciskają wspólnie z Putinem na Poroszenkę, aby on ustalił taki czy inny ustrój Ukrainy. Musi to mieć konsekwencje dla wszystkich. Ukraińcy mogą czuć się oszukani. Przez lata mówiliśmy im, że mają przeprowadzić porządne wybory i kiedy już to zrobili, to o tym jaki będą mieli ustrój decydują Hollande, Merkel i Putin w Mińsku.

Jak wyglądała sytuacja separatystycznych republik w rozmowach w Mińsku? A jaka była rola Rosji?

Rebelianci zostali uznani już od samego początku procesu mińskiego. To porozumienie utrzymuje te ustalenia. Oni od początku występują jako odrębna strona, a Rosjanie starali się występować jako mediatorzy i jednym z problemów tego porozumienia jest uznanie statusu Putina jako mediatora. A Rosjanie to uwielbiają. W taki sposób prowadzą rozgrywkę, żeby niczego nie podpisywać i siedzieć po wszystkich stronach negocjacji.

Starają wpłynąć na panią Heidi Tagliavini. A tajemnicą poliszynela jest to, że gdyby nie fakt, że to ona kieruje misją OBWE, to te rozmowy skończyłyby się kompletną katastrofą. Rosjanie naciskają na OBWE na poziomie urzędniczym i robią to bardzo ostro. Zachód w pełni akceptuje tę grę w kotka i myszkę. A to będzie rodziło bardzo poważne konsekwencje. Jeżeli Putin nie zdecyduje się zastopować tego konfliktu to te ustalenia z Mińska dają mu ogromne możliwości budowania swojej pozycji.

A czy nie obawia się Pan tego co miało miejsce po pierwszym zawieszeniu broni, kiedy będąca w dobrej sytuacji ukraińska armia nie mogła dokończyć operacji antyterrorystycznej i po zerwaniu rozejmu poniosła poważne straty?

Ja się nie obawiam, ja jestem pewien. Na pewno jest tak, że zawieszenie broni służy obydwu stronom. I Rosjanie na pewno wykorzystają to zawieszenie broni do przegrupowania a także do odpowiednich zmian politycznych w Doniecku i Ługańsku. Do tej pory dochodziło tam to wewnętrznych kłótni, a nawet zabójstw. Putin musi doprowadzić do stabilizacji, tak żeby było to bardziej sterowne dla Kremla.

Powiedział Pan, że zawieszenie broni służy obydwu stronom. Tutaj możemy dostrzec dosyć poważną nierównowagę w korzyściach jakie płyną z tego rozejmu. Rosjanie mają dużo większy potencjał, więc dużo intensywniej wykorzystają tę sytuację.

Zawieszenie broni ma taki status w historii, że trudno jest je kwestionować. Ono zawsze chroni czyjeś życie. Oczywiście jest to mechanizm, który może być wykorzystywany przez jedną ze stron. I w tym przypadku widać to szczególnie.

Zawieszenie broni daje możliwość komuś żeby przeżył, ewakuował się. W tej sytuacji był problem z tym, że ten okres pomiędzy decyzją o zawieszeniu broni a rzeczywistym zawieszeniem był za długi. Dało to ogromne możliwości Rosji, żeby się przygotować. Np. żeby okrążyć ukraińskie wojsko w Debalcewie.

Jaka jest po tych rozmowach polityczna pozycja Poroszenki? To na niego mogą spaść największe konsekwencje, jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli.

Wydaje mi się, że Poroszenko wybroni to porozumienie na Ukrainie. Natomiast w sensie politycznym Zachód, Hollande i Merkel zupełnie tego nie rozumieją. Zachód przyjmując sposób myślenia z Mińska musi się przygotować na to, że za 2-3 miesiące będzie musiał robić kolejne ustępstwa. Dalsze naciskanie na Poroszenkę może doprowadzić do tego, że jego pozycja polityczna ulegnie dramatycznemu osłabieniu. A sytuacja wewnętrzna na Ukrainie ulegnie pogorszeniu. Poroszenko może też pokazać, że uzyskał korzyść w postaci trochę większego wsparcia w tej transzy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej. To pozwoli mu wybronić to porozumienie, ale tej metody nie uda się już więcej zastosować.

Co w takim razie z ewentualnymi dostawami broni dla Ukrainy, o których mówił Barack Obama?

Obama i Merkel mają wspólny interes. Jedna z interpretacji jest taka, że gdyby nie udała się mediacja, Merkel może dać pretekst Obamie, by ten przychylił się do żądań Republikanów i wysłał broń na Ukrainę. Merkel ma się podjąć ostatniej „walki o pokój”, a jeśli się nie uda to ona ma czyste ręce, a Obama może powiedzieć, że nawet Merkel próbowała. Problem polega na tym, że na rozmowę o poważniejszej współpracy wojskowej jest już za późno. Trzeba zdać sobie sprawę, że nie na każdym etapie tej wojny będzie można efektywnie pomóc Ukraińcom. Jeżeli granica z Rosją jest otwarta, to będzie tam można przerzucić nawet całą rosyjską armię, a do tego dołożyć oddziały z Naddniestrza i Białorusi. Problem jaki pozostaje, to problem moralny. Pozostaje pytanie na jakiej podstawie ktoś, a szczególnie jakiś liberał mówi, że jak Ukraina chce kupić broń to on im tej broni nie sprzeda. Na jakiej podstawie? To jest moim zdaniem odmawianie im prawa do samoobrony. To jest powodowanie, że są z zasady słabszą stroną.

Proszę sobie wyobrazić, że Zachód w 1920 roku odmawia Polsce sprzedaży broni. Jak by to zostało przez nas odebrane? Ludzie, którzy też w polskim imieniu mówią takie rzeczy nie zdają sobie sprawy z tego co robią. Jeżeli ktoś nie chce sprzedawać broni to niech lepiej milczy.

Rozmawiał Tomasz Karpowicz
źródło: wpolityce.pl