Kowal: Rosja teraz na pewno „się zaktywizuje w Gruzji”

06 Listopad 2014

W gruzińskim rządzie nie ma już najbardziej prozachodnich ministrów – szefa resortu obrony Irakliego Alasanii i szefowej dyplomacji Mai Pandżikidze. Wiele wskazuje na to, że Gruzja wraca w rosyjską strefę wpływów.

Wczoraj został zwolniony Alasania, dzisiaj na znak solidarności z nim ustąpiła Pandżikidze. Podobnie postąpił minister ds. europejskich Aleksi Petriaszwili.

Poszło o aresztowania w resorcie, którym kierował Alasania. Za kraty trafili na początku tygodnia ważni urzędnicy ministerstwa obrony i wojskowi ze sztabu generalnego.

Stało się to w momencie, gdy Alasania był z wizytą w najważniejszych państwach unijnych (Niemczech i Francji), a szef sztabu generalnego gen. Wachtang Kapanadze prowadził rozmowy w Waszyngtonie.

Alasania nie miał wątpliwości, że aresztowania są motywowane politycznie i są uderzeniem w „euroatlantycki kurs Gruzji”. Powiedział to wczoraj bez ogródek, za co premier Irakli Garibaszwili usunął go ze stanowiska.

Obawy, że aresztowania mogą mieć charakter polityczny, wyraził ambasador USA w Tbilisi Richard Norland. „To ważny moment w historii demokracji gruzińskiej” – przestrzegł, podkreślając jak podał portal civil.ge, że zaniepokojenie podzielają „wszyscy dyplomaci w Tbilisi”.

Od miesięcy problemy z wymiarem sprawiedliwości mają politycy opozycji związanej z byłym mocno prozachodnim prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Ekspremier Wano Merabiszwili został na wiosnę skazany na pięć lat więzienia za korupcję. Parlament Europejski uznał go za ofiarę „wybiórczej sprawiedliwości” stosowanej przez rządzące Gruzińskie Marzenie (podobnie określano ukaranie więzieniem byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko).

Sam Saakaszwili od skończenia drugiej kadencji w listopadzie 2013 przebywa za granicą. I zapewne szybko nie wróci, bo sąd w Tbilisi wydał na niego nakaz tymczasowego aresztowania.

Gruzińskie Marzenie pod wodzą miliardera Bidziny Iwaniszwilego wygrało wybory parlamentarne w 2012 roku, rok później miało już całą władzę, bo jego kandydat wygrał też walkę o urząd prezydenta. Przeciwnicy od dawna uważali Iwaniszwilego za prorosyjskiego, czemu on sam i ministrowie rządu Gruzińskiego Marzenia zaprzeczali (miał być wyłącznie progruziński).

Z czasem działania Gruzińskiego Marzenia coraz odbiegały od standardów zachodnich. A kraj, którym rządzi, powoli wracał w objęcia Rosji (choć oficjalnie Tbilisi nadal nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Moskwą, ze względu na uznanie przez nią separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji).

– Niestety, Gruzja na drodze reform nie przekroczyła punktu, od którego nie ma odwrotu. Zachód zajmujący się Ukrainą i Mołdawią, stracił z oczu Gruzję, a dla imperializmu rosyjskiego Tbilisi jest nie mniej ważne niż Kijów- mówi „Rz” Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych i były eurodeputowany specjalizujący się w sprawach Wschodu.

Jego zdaniem Rosja teraz na pewno „się zaktywizuje w Gruzji”.

Alasania ogłosił dziś, że jego ugrupowanie Wolni Demokraci opuszcza rządzącą koalicję Gruzińskie Marzenie. Utraci ona w ten sposób większość w 150-miejscowym parlamencie. Dotychczas miała tam 83 mandaty, ale 10 zajmowali koledzy partyjni Alasanii. Jak spekulują zachodni analitycy, rząd będzie teraz szukał wsparcia posłów, którzy dostali się do parlamentu jako niezależni.

źródło: rp.pl