Kowal: Strach rządzi Europą

28 Lipiec 2014

OD KRAKOWA DO BRUKSELI. Smutna małpka pluszowa w rękach rebelianta. W prawej papieros, ona w lewej. Może wyciągnięta z plecaka, a może do ostatniego momentu towarzysząca właścicielowi? Zdjęcie obiegło świat jako przykład zderzenia brutalnej rzeczywistości nowej imperialnej Rosji z bezbronną Europą. Może za 100 lat zilustrują tą tragiczną fotografią rozdział w książce do historii poświęcony upadkowi Europy?

Odbierając paszport, nagle dostrzegamy, że ponad nazwą „Rzeczpospolita Polska” jest napisane „Unia Europejska”. Czyli obywatel ma prawo zrozumieć to tak: oprócz „jego” ministra spraw wewnętrznych, „jego” wojsk i wszystkich „jego” urzędników jeszcze dodatkowo ktoś czuwa.

Ktoś z Unii. Powinien wierzyć, że jeśli w jakiejś sprawie sami nie damy rady, to „pomoże Unia”. Więc gdy nieszczęsny obywatel państwa Unii patrzy na to, co się wydarzyło, szczególnie ze środkowoeuropejskiej perspektywy, już wie, że to guzik prawda. Że może liczyć co najwyżej na zdawkowe kondolencje pani Ashton. Obywatel już wie, ile warte jest to całe gadanie o pomocy Unii.

Pozbierajmy fakty: do katastrofy malezyjskiego boeinga doszło, gdyż rebelianci strzelali do samolotów. Mogliby równie dobrze zestrzelić samolot z Niemcami czy Polakami. Maszyna spadła na terytorium formalnie należące do Ukrainy, którego jednak Ukraina nie kontroluje. Ukraina miała za to prawo zaprosić międzynarodowe siły porządkowe do pomocy na miejscu katastrofy. Nikt nie kwapił się jednak, aby tam polecieć. Nawet bez broni.

Czy naprawdę ktoś sądzi, ze gdyby w Doniecku wylądowało 1000 nieuzbrojonych ratowników medycznych i policjantów, Rosjanie otworzyliby w ich kierunku ogień? Nikt nawet nie spróbował. W tym czasie ciała zmarłych obywateli dumnej Unii (która nakazała umieścić swoją nazwę wyżej nazwy państw) walały się po stepie i w zbożu. Dowody w sprawie, które mogłyby podeprzeć w przyszłości roszczenia prawne obywateli państw Unii, zostały zrabowane lub rozproszone. A czarne skrzynki nie wiadomo gdzie były przez kilka dni.

Politycy starej Europy nawet gdy Putin zabierał Krym, tylko z lekka na niego pomrukiwali. Nie chcieli stracić na kontraktach ani jednego euro. Nie wprowadzili też zawczasu sankcji ekonomicznych. Błąd zaniechania to też błąd. Zapłacili krwią cywilów.

Dlaczego nie wysłać policjantów na Ukrainę? „Bo strach przed Rosją”, słychać odpowiedź. Strach. Przed sankcjami, przed zbieraniem szczątków własnych nieboszczyków, przed pomaganiem Ukrainie, przed wspieraniem Gruzji. Zamiast żądania wycofania rosyjskiej pomocy dla rebelii, strach każe przywódcom Unii oczekiwać zawieszenia broni w Donbasie. Strach zawładnął Europą i strach doprowadzi ją do zguby.

źródło: dziennikpolski24.pl