paweł kowal

Kowal: Takiego piwa nie pił nawet król

17 Sierpień 2015

Najlepsze piwo to leżajski full. Gul, gul gul” – nuciła cała Polska u progu transformacji. Ludzie na Podkarpaciu tryskali dumą z produktu, który podbijał kraj. Zaczynała się polska transformacja, byliśmy pewni, że jutro na sto procent będzie lepiej, a za dekadę będziemy w Unii. Problem nie w tym, że marzenia się nie spełniły. Problem w tym, że mamy mocne poczucie, że stać nas było na więcej. I pytanie, dlaczego nie zagraliśmy na miarę możliwości. Oto jest istota politycznej debaty w Polsce.

Kiedyś było tu 70 taksówek, została jedna. Ludzie nie mają pieniędzy, młodsi i bogatsi mają samochody, do niektórych okolic powiatu właściwie nie ma jak dojechać publiczną komunikacją. Jakby ktoś chciał autobusem do lekarza do miasta, to nie ma szans. Ludzie narzekają, że na ulicach Leżajska nie ma młodych, bo wszyscy powyjeżdżali. A Leżajsk ma duszę, która cierpi, gdyż widzi, że miasteczko może być wygaszone.

A jest wyjątkowe: na całą Europę słyną wielkie organy w Bazylice Barnardynów, grób rabina Elimelecha przyciąga tu co roku tysiące turystów. Do tego gratka dla przyrodników: jedyne w Polsce naturalne stanowisko różanecznika żółtego, plus czarny bocian i bobry, ale tych akurat w Polsce coraz więcej. Pobliski zalew w Ożannie lata świetności ma za sobą; jakby powspominał, opowiedziałby wiele o pokoleniu dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków, którzy tutaj wychylili pierwszego w życiu Leżajska. Teraz wymaga oczyszczenia, właściciele agroturystyki narzekają, że nikt nie czuje się za niego odpowiedzialny.

Parę rzeczy się udało: remont zabytkowego klasztoru i obwodnica. Eksperci od dobrych paru lat ostrzegają, że gdy nie stawia się na ludzi, to inwestycje w beton nie rozwiązują problemów – prosta droga do hiszpańskich czy portugalskich kłopotów za kilka lat. Drogą mieli przyjeżdżać inwestorzy, a okazało się, że zamiast tego szybciej wyjechali co bardziej przedsiębiorczy.

Część warszawskiego establishmentu nie zrozumiała, że wybory prezydenckie były sygnałem ostrzegawczym od Polski powiatowej. Szmer na sali sejmowej podczas wystąpienia prezydenta Dudy, kiedy mówił o problemach lokalnych społeczności, był tego dowodem. Oj, drwina ukryta w syku posłów wróci do nich bumerangiem w kolejnych wyborach. Przecież wszyscy się do Warszawy i Krakowa nie przeniesiemy – mówią ludzie nad zalewem w Ożannie.

Dokładnie to Polacy coraz głośniej chcą wykrzyczeć stołecznym elitom. Duda posłuchał i wygrał, ale premier Kopacz nie ma już czasu na słuchanie, osiem lat rządów PO na grzbiecie i wybory za pasem. Brak planu dla Polski powiatowej skończy się wyborczą katastrofą władzy i jest szansą dzisiejszej opozycji. Tymczasem w Leżajsku wszyscy mówią o tym, że browar rezygnuje z produkcji w mieście. I nic to, że takiego piwa nie pił nawet król…

źródło: wprost.pl