Kowal w PR3: UE bała się stracić kilka euro, zapłaciła życiem obywateli

23 Lipiec 2014

– Unia Europejska boi się wojny. Politycy są zdziecinnieli, nie ma poważnych liderów. Każdy myśli, że może prześliznąć się przez urząd premiera bez podejmowania decyzji – mówił Paweł Kowal w Trójce, krytykując politykę Brukseli względem Moskwy.

W czwartek Komisja Europejska ma przedstawić projekt sankcji wobec Rosji w związku z sytuacją na Ukrainie. Ma on objąć cztery dziedziny gospodarki, w tym obronność, nowe technologie, energetykę. Były europoseł i wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal ocenił, że plan obostrzeń wobec Kremla nie idzie zbyt daleko i nie powstrzyma Rosji przed realizacją jej planów. Gość Trójki uważa, że na Moskwę mogłyby oddziałać sankcje energetyczne, np. dotyczące technologii wydobywania gazu łupkowego, gdyż Rosja walczy z jego wydobyciem tylko w Europie, ale nie na swoim terytorium. Paweł Kowal dodał, że gdyby sankcje wprowadzono 2-3 miesiące temu, być może nie doszłoby do obecnych tragicznych wydarzeń w Donbasie.

Gość „Salonu politycznego Trójki” podkreślił, że w przypadku Ukrainy konieczne jest współdziałanie UE i USA, organizacji międzynarodowych. Zaznaczył, że próba przejęcia rozwiązania kryzysu przez Francję i Niemcy, co widzieliśmy w ostatnich tygodniach, zakończyła się niepowodzeniem. Polityk zaznaczył, że należałoby zapytać przebywającego w środę w Polsce ministra spraw zagranicznych Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera, skąd wziął się forsowany przez Berlin pomysł trwałego zawieszenia broni.

Paweł Kowal ocenił, że Europa zachowuje się pasywnie w kwestii ukraińskiego kryzysu. Według niego jeśli jeszcze kilka razy dojdzie do takich sytuacji, iż  będziemy udawali, że nie rozumiemy, co się dzieje na wschodzie, Ukraińcy totalnie rozczarują się partnerami na Zachodzie, Unią Europejską i nami. Polityk bardzo krytycznie ocenił działania liderów państw europejskich w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę. – UE boi się wojny, politycy są zdziecinnieli, nie ma poważnych liderów. Każdy myśli, że może prześliznąć się przez urząd premiera bez podejmowania decyzji – mówił w Trójce. Jak dodał, problemem UE jest kompletny upadek przywództwa.

Przewodniczący rady krajowej Polski Razem stwierdził, że w ostatecznym rachunku cenę za takie błędy płacą obywatele. Jak zaznaczył, nie wprowadzano sankcji, bo np. chodziło o to, by nie stracić kontraktu na dostawę sprzętu, czasem wojskowego, ”parę euro”, ”a zapłacono życiem niewinnych obywateli UE”. Polityk uważa, że współpraca z Rosją, taka jak sprzedaż jej okrętów wojskowych czy budowa centrum logistycznych, powinna być wstrzymana już dawno. Zaznaczył, że to, co się dzieje teraz, podważy zaufanie do UE. – Pojawia się pytanie, po co jesteśmy w UE, czy po to, aby dostać telegram kondolencyjny od Catherine Ashton, czy nie mogą zadziałać instytucje UE – wyliczał były eurodeputowany i wiceminister spraw zagranicznych.

Gość Trójki zaznaczył, że obecnie pokojowe rozwiązania na świecie polegają na odstraszaniu, stąd Ukraińcy muszą mieć możliwość walki.  – Kilka miesięcy temu mówiłem, że należy uruchomić linie kredytowe dla Ukraińców, żeby mogli kupować broń i należy szkolić żołnierzy, by mogli odzyskiwać terytorium – akcentował gość Trójki. Podkreślił, że nie chodzi o namawianie do wojny.

Kluczowa była reakcja świata w pierwszych godzinach po zestrzeleniu samolotu – zauważył polityk. W ciągu kilku pierwszych godzin należało bardzo zdecydowanie postawić swoje warunki. Tak jak po katastrofie smoleńskiej widać było, że Putin czeka na reakcję. Skoro reakcji nie było, to sprawa została stracona. Zamiast zażądania od Rosji odcięcia się od separatystów, zaproponowano usankcjonowanie status quo.

Rozmawiała Beata Michniewicz.

źródło: polskieradio.pl