„Z tego wszystkiego idzie sygnał: państwo polskie nie dba o Polaków”. Paweł Kowal o ewakuacji z Donbasu.

30 Grudzień 2014

Przedstawiciele rządu wreszcie odnieśli się do bulwersujących doniesień medialnych, że wstrzymano ewakuację Polaków z Donbasu, które na początku grudnia Ewa Kopacz obiecała na wczoraj. Ministrowie spraw zagranicznych i wewnętrznych powiedzieli podczas konferencji prasowej, że nic się nie stało, ewakuacja jest w toku, a nastąpi w połowie stycznia.

O tym, czy faktycznie nic się nie stało rozmawiamy z dr. Pawłem Kowalem, byłym europosłem, wiceministrem spraw zagranicznych, ekspertem ds. wschodnich.

wPolityce.pl: Czy zaskoczyła pana ta sytuacja z Polakami w Donbasie?

Dr Paweł Kowal: Tak, jestem zaskoczony, bo złożono tym Polakom obietnice, których teraz nie można dotrzymać. Mam do tego takie podejście, że jeśli sprawa wejdzie między koła zębate polskiej polityki, to ci ludzie tam mocno na tym ucierpią. Najlepiej by było, aby pani premier czy pani minister spraw wewnętrznych podjęły decyzję, aby tych Polaków ewakuować, podając przy tym jakiś nieodległy termin. A ten dodatkowy czas, który pozostał do ewakuacji, trzeba wykorzystać do nawiązania kontaktu z pozostałymi osobami, które chcą się ewakuować. Polacy tam marzną, tu zaczynają się niesnaski, przepychanki i z tego wszystkiego idzie sygnał: państwo polskie nie dba o Polaków, nie jest w stanie ewakuować 200 osób. No i każdy zadaje sobie pytanie, co by było, gdyby w naszym otoczeniu pojawiły się jakieś szersze scenariusze wojenne. Tak więc jest mnóstwo powodów, aby tę sprawę szybko zamknąć i jak najmniej ją uwikłać w spór polityczny. Jeśli nie zostanie on zakończony, to krytycy rządu będą pokazywali ją jako poważną porażkę. I mnie też korci, aby tak to oceniać.

A nie jest to poważna porażka? Ci ludzie w Donbasie przechodzą tam dramatyczne chwile, żyją w permanentnym stresie, boją się o zdrowie i życie. Dla Polski to nie jest także polityczna porażka prestiżowa?

To źle wygląda na zewnątrz i wewnątrz kraju. Tu nie ma pola do jakiejś oryginalnej oceny. To bardzo źle wygląda, to jest kolejny zły sygnał dla obywateli. Ta ewakuacja z Donbasu, na stosunkowo niewielką skalę, jest operacją trudną, ale całkowicie wykonalną dla Polski, a jednak przekracza możliwości koordynacyjne organów państwa polskiego. Jedyny plus tego wszystkiego to fakt, że znalazły się dodatkowe osoby, które chcą skorzystać z możliwości ewakuacji. Tu jest też ważne zagadnienie: co oznacza, że państwo polskie daje komuś Kartę Polaka i czy my tych ludzi potrzebujemy, czy nie. Moje zdanie jest takie, że w sytuacji niżu demograficznego bardzo ich potrzebujemy.

Oni na „dzień dobry” przyjeżdżają z perfekcyjną znajomością co najmniej jednego języka obcego.

Tak, na wstępie znają nie jeden, ale raczej dwa języki perfekt, skoro pochodzą z tamtego obszaru: ukraiński i rosyjski. Wracając do Karty Polaka. To dobry instrument. Nawet w tym sensie, że ona nie daje jakichś nadzwyczajnych praw obciążających budżet. Ona nie zapewnia mieszkania. Daje możliwość uzyskania stałego pobytu, studiowania, podjęcia pracy, leczenia, korzystania z placówek kultury. Trzeba posiadaczy tej karty po przyjeździe do Polski szybko informować, że mają prawo wystąpić o pobyt stały. Występują o to z opóźnieniem, kończy im się wiza i słyszałem nawet o przypadkach deportacji, co jest oburzające. To są osoby, które miały poważne przeżycia wojenne, są wystraszone i bardzo zagubione. Trzeba im pomóc odnaleźć się.

Jak pan przewiduje; problem się zakończy, ale jak zwykle w bólach i cierpieniach samych zainteresowanych, ale w miarę szybko, czy się będzie ciągnął w nieskończoność?

Z doświadczenia wiem, że im więcej o tym dyskutujemy, tym bardziej ta sprawa staje się linią frontu pomiędzy opozycją a panią premier. Moje podejście do problemu jest, powiedziałbym: anglosaskie – apelowanie o podjęcie decyzji i proponowanie rozwiązań. W przeciwnym razie wszyscy się pozacinają w oporze, a Polacy będą tam czekali na wywiezienie. To się pewnie dobrze wszystko skończy, bo to się musi dobrze skończyć. Jednak im później to nastąpi, tym bardziej negatywny sygnał o Polsce wyjdzie na zewnątrz. Polacy, tu w Polsce, jak kania dżdżu potrzebujemy sukcesu swojego państwa. Mieliśmy śledztwo smoleńskie, wybory samorządowe i mamy stały problem ze służbą zdrowia. My bardzo potrzebujemy dowodu, że państwo polskie jest w stanie szybko ewakuować 200 ludzi z niebezpiecznej strefy.

Doszły do nas informacje, że premier Kopacz planuje wyjazd na Ukrainę w połowie stycznia i na ten sam termin wyznaczono drugą próbę ewakuacji Polaków. Znowu piar i propaganda bierze górę nad potrzeby ludzi?

CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ NEWS. Ewa Kopacz leci na Ukrainę. Polacy z Donbasu stali się zakładnikami potrzeb premier?

Nie ma potrzeby, aby do tej sprawy włączać część piarowską. Tu proponowałbym coś innego i rozegranie tej sprawy na dwa takty. W pierwszym takcie Polacy z Donbasu są jak najszybciej sprowadzani do kraju, nawet przy pokazaniu tego jako sukcesu rządu, bo każda władza na świecie korzysta z takich możliwości pokazania się w pozytywnym świetle. Zaś w połowie stycznia na Ukrainę wybiera się pani premier, bo jej wizyta tam jest bardzo potrzebna, gdyż potrzeba przedyskutować mnóstwo kwestii.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

źródło: wpolityce.pl