Jacek Żalek o opłacie audiowizualnej
W dzisiejszej Rzeczpospolitej Jacek Żalek, poseł Polski Razem Jarosława Gowina, ostro skrytykował najnowszy projekt ustawy audiowizualnej, zaproponowany przez Ministerstwo Kultury.
– „Powszechna opłata audiowizualna byłaby niesprawiedliwa i nieetyczna. To nic innego
jak kradzież w majestacie prawa” – stwierdził.
Być może pamiętają Państwo teleekrany opisane przez Orwella w Roku 1984. Można je było wyciszyć, ale nie wolno było wyłączyć. Wyraz twarzy podczas spoglądania na teleekran winien być przepełniony łagodnym optymizmem. Każdy inny mógł zostać uznany za myślozbrodnię, a karą za tak drastyczne naruszenie norm współżycia społecznego były śmierć i wymazanie z pamięci.
Droga donikąd
Te czasy mamy już (ponoć) za sobą. Możemy sobie pozwolić na komfort dowolnego wyrazu twarzy. Możemy nawet nie posiadać telewizorów. Ale – wedle ostatniego pomysłu Ministerstwa Kultury – za taki luksus będziemy musieli zapłacić. Ile? Sto dwadzieścia złotych rocznie.
Opublikowana niedawno „koncepcja zasad finansowania mediów publicznych” zakłada rezygnację z dotychczasowego abonamentu i zastąpienie go powszechną opłatą audiowizualną w wysokości 10 zł miesięcznie od gospodarstwa domowego, jakim – wedle ministerialnej nowomowy – jest „zespół osób mieszkających i utrzymujących się wspólnie albo jedna osoba utrzymująca się samodzielnie”.
Nie odrzucam idei wsparcia mediów publicznych. Liczą się przecież nie tylko wskaźniki oglądalności, tania sensacja i pusta rozrywka. Być może jak nigdy dotąd potrzebne są media realizujące ważne misje społeczne. Media mądre, media obiektywne, media niezależne od polityki i kapitału inwestorów.
Tyle że powszechny podatek za samą możliwość odbioru mediów publicznych jest drogą donikąd. Po pierwsze dlatego, że rozwiązanie takie jest po prostu niesprawiedliwe i nieetyczne. To nic innego jak kradzież w majestacie prawa. Po drugie – według prezesa TVP Juliusza Brauna – wprowadzenie proponowanego podatku nie zabezpieczy potrzeb finansowych telewizji publicznej i nie uniezależni jej od reklamodawców (a więc od nacisku kapitałowego).
Po co więc całe to zamieszanie? Konstytucja mówi o równym dostępie do służby zdrowia, o darmowej edukacji i powszechnym dostępie do wykształcenia. Tymczasem zaniedbania państwa w tych obszarach są – delikatnie mówiąc – zauważalne. Nakładanie nowego, powszechnego podatku w świetle tak poważnych zaniedbań to bezczelne lekceważenie prawa. A zresztą – skoro nadchodzi moda na powszechne podatki „za możliwość korzystania”, to może wprowadzić opłaty za możliwość korzystania z kolei, możliwość wchodzenia do lasu lub możliwość korzystania z prądu i gazu?
Cztery kampanie
A może nikt naprawdę nie przejmuje się losem mediów publicznych? Może celem tej niemożliwej do zrealizowania propozycji (która ma być podobno wprowadzona w życie dopiero po wyborach) jest jedynie kupienie przychylności mediów publicznych? W ciągu najbliższych dwóch lat szykują się przecież cztery kampanie wyborcze.
Dobrze jest mieć media ze sobą. Prawda, Panie Premierze?