Kowal: Majdan był rewolucją godności. Na tym polega fatalizm historii Europy, że trzeba sobie to miejsce na mapie wywalczyć

22 Listopad 2014

Nie mam wątpliwości co do tego, że ślad Euromajdanu w życiu politycznym Ukrainy pozostanie. Ale zakładam, że w międzyczasie nastąpi jeszcze kilka zwrotów akcji. My, Polacy, powinniśmy się więc zastanowić jaki mamy plan na współpracę z Ukrainą. Zarówno na wypadek, że reformy u naszych sąsiadów się powiodą jak i na wypadek bardziej pesymistycznego scenariusza -mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych, były europoseł, ekspert ds. wschodnich i polityk Polski Razem Jarosława Gowina.

wPolitye.pl: Ukraińcy obchodzą dziś pierwszą rocznicę Euromajdanu, masowych protestów, po których – jak twierdzą – stali się prawdziwym narodem. Protesty przywróciły narodowi godność i obaliły dyktatora, lecz doprowadziły do utraty części terytoriów, a w końcu do wojny. Tysiące ludzi straciło życie. Czy nie zapłacono tu zbyt wysokiej ceny?

Paweł Kowal: Na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć sami Ukraińcy. My, Polacy, możemy tylko powiedzieć z własnego doświadczenia, że u nas każdy kawałek terytorium, każdy kawałek wolności kosztował ludzkie życie. Na tym polega fatalizm historii Europy, że trzeba sobie to miejsce na mapie wywalczyć. Nasza niepodległość też nie została nam podarowana. A wolność w 1989 r. także była okupiona krwią, choćby robotników wybrzeża. Dla mnie jest więc oczywiste, że zawsze trzeba zapłacić jakąś cenę. O co chodziło na Ukrainie? Ukraińcy nazywają tą rewolucję rewolucją godności. Oni chcieli sami o sobie decydować. Młodzi i członkowie klasy średniej chcieli żyć w kraju bez korupcji, z normalnymi wyborami i gdyby Janukowycz pozostał u władzy, te nadzieje nigdy by się nie ziściły. Iskrą było nie podpisanie przez Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z UE. To kłamstwo i próba oszustwa – bo Janukowcz udawał przez długi czas, że jest zwolennikiem zbliżenia z UE – było iskrą, która podpaliła stos siana.

Wielu Ukraińców jest jednak dziś rozczarowanych. Przed wszystkim brakiem reform. Grożą, że mogą ponownie wyjść na ulice miast, że rewolucja jeszcze nie dobiegła końca. Czy drugi Majdan jest możliwy?

Niepoprawni optymiści, którzy uważali, że wszystko będzie dobrze, że po Majdanie wszystko się samo ułoży, dziś rzeczywiście mają problem. Ja nigdy do tych optymistów nie należałem. Można także i tu przytoczyć- jako przykład- polskie doświadczenie. W 1989 r. wybory, rząd Mazowieckiego, a w 1993 r. totalna porażka w wyborach parlamentarnych. Powstanie rządu PSL-SDPL. My to wszystko przerabialiśmy, tą całą historię rozczarowań. Że powinno być dobrze, a jest źle. Wśród Ukraińców jest więc wielu, którzy uważają, że ich osobista sytuacja się od chwili Majdanu pogorszyła. To się wiążę z pewnymi reformami socjalnymi, które zostały przeprowadzone, choć i tak nie są one zbyt zaawansowane. Ukraińcy musza się zastanowić, czy ta ofiara, którą złożyli, nie została zmarnowana. My zaś powinniśmy się zastanowić, czy mamy plan na współpracę z Ukrainą.

A mamy?

Uważam, że nie. W tej chwili głównie się mówi, że należy pomagać Ukrainie. Tymczasem powinniśmy z naszego słownika raczej wykreślić słowo pomoc. I pomyśleć o tym jaki mamy plan jeśli chodzi o gospodarkę, o sferę społeczną. Co zamierzamy zrobić, by załagodzić tarcia w kwestiach historycznych z Ukraińcami. Jaki ma plan na Ukrainę, transformującą się, polski rząd? Jaki ma plan na ewentualność, że reformy na Ukrainie powiodą się, ale także na ewentualność, że się nie powiodą? Nie mam wątpliwości co do tego, że ślad Euromajdanu w życiu politycznym Ukrainy pozostanie. Ale zakładam, że w międzyczasie nastąpi jeszcze kilka zwrotów akcji. Może być tak, że niektóre reformy się nie powiodą. Więc należy budować więzi, które zadziałają także w przypadku scenariusza pesymistycznego.

Jeden z organizatorów Majdanu, Mustafa Najem, mówi, że największym sukcesem protestów na placu Niezależności w Kijowie jest to, że udało się zaszczepić władzom strach przed społeczeństwem. Niektórzy nad Wisłą, w obliczu wyborczej hucpy PKW, z zatęsknieniem patrzą na Kijów i marzy o tym, by także w polskich władzach zaszczepić strach. Potrzebujemy Majdanu w Warszawie?

My potrzebujemy żyć w kraju, w którym majdanem nie rozwiązuje się kryzysów państwowych. Bardzo martwię się tym co się dzieje wokół wyborów. Wielu ludzi, którzy zbudowali swoje życie i pozycję zawodową na mówieniu o demokracji i wartościach demokratycznych dziś ignorują poważne sygnały, ze w Polsce źle się przeprowadza wybory. Jeśli do tego dodać warunki społeczne i bezrobocie, to gdyby z Polski nie wyjechało ponad 2 mln. osób, rządziłby tu Majdan. Wolałbym, by w Polsce istniały efektywne władze państwowe, które mają wpływ na rzeczywistość. Oraz by sądy były efektywne. To, co się stało przy wyborach jest porażką sadów – Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Wybory w Polsce można porównać do wizyty u dentysty, który posługuje się starym wiertłem, brudnymi narzędziami i rękawiczkami. Czyli dochodzi do sytuacji, gdy łatwo można się zakazić. Nasze wybory wyglądają jak taki niedoczyszczony gabinet dentystyczny, w którym nawet nie jesteśmy w stanie określić do jakich mogło dojść zakażeń.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska
źródło: wpolityce.pl