Gowin: Rozmowy z Kaczyńskim i Dudą są dla mnie powodem do dużego optymizmu. W tej kampanii będą jeszcze naprawdę mocne akordy!

06 Luty 2015

W tej kampanii będą jeszcze naprawdę mocne akordy, które pokażą jedność, a jednocześnie – wewnętrzny pluralizm zjednoczonej prawicy

— podkreśla Jarosław Gowin, prezes Polski Razem.

wPolityce.pl: Czy artykuł autorstwa Pana i Marka Jurka i wspólną konferencję prasową należy odbierać jako krytykę tego, co się dzieje w obozie zjednoczonej prawicy? Czy jest jakiś problem ze współpracą z PiS?

Jarosław Gowin (prezes Polski Razem): Oba te fakty należy interpretować zupełnie odwrotnie. Nasz artykuł nie był „wymierzony” w Jarosława Kaczyńskiego czy PiS, lecz był przejawem poważnego traktowania siebie nawzajem i faktu, że potrzebna jest rzetelna debata na temat tego, jak wygrać naprawdę.

Na łamach prasy?

A dlaczego nie? Mam wrażenie, że problemem prawicy w ostatnich latach było coś odwrotnego – brak poważnego namysłu, brak poważnych debat na temat tego, jak przebić ten szklany sufit i odsunąć od władzy koalicję rządową. Marek Jurek i ja przedstawiliśmy w naszym artykule kilka najważniejszych postulatów, choć nie jedynych, które są niezbędne do tego, aby uzyskać w wyborach do sejmików wojewódzkich najlepsze wyniki, tylko żeby wygrać naprawdę, a prawdziwe zwycięstwo to przejęcie władzy.

Co do wspomnianej przez pana konferencji prasowej, to przedstawiliśmy poglądy zgodne z programem PiS, natomiast z punktu widzenia szans wyborczych Andrzej Dudy, jak i wyborów parlamentarnych, ważne jest, żeby pokazywać, iż prawica jest pluralistyczna. Nie mamy bowiem do czynienia tylko z PiS, ale z różnymi partiami i środowiskami. Cały czas uważam, że powinniśmy realizować plan budowy wielkiego namiotu.

Grać na wielu fortepianach.

Dokładnie. Przecież nie dla wszystkich wyborców prawicy przekonujący jest program PiS; są tacy, którzy popierają wolnorynkowe poglądy Polski Razem, są też tacy, którzy za Prawicą RP podkreślają, że katolicy w Polsce są dyskryminowani, są wreszcie ci, którzy podobnie jak Solidarna Polska uważają, że prawica powinna budować swoją siłę we współpracy ze związkami zawodowymi.

Czy nie czujecie się odsunięci na boczny tor przy kampanii Andrzeja Dudy?

Zupełnie nie czujemy się odsunięci. Zarówno ja, jak i Zbigniew Ziobro jesteśmy w Radzie Programowej tej kampanii, będziemy obecni na sobotniej konwencji. Przede wszystkim, niezależnie od wyborów prezydenckich, trwają już przygotowania do wyborów parlamentarnych. I to właśnie w te przygotowania jesteśmy bardzo mocno zaangażowani.

I polemika w kwestiach poruszonych na łamach „Rzeczpospolitej” jest prowadzona przez Was również w kuluarach?

Oczywiście. Kilkakrotnie rozmawiałem na ten temat z Jarosławem Kaczyńskim, Andrzejem Dudą, sztabem PiS i muszę powiedzieć, że to co usłyszałem jest dla mnie źródłem dużego optymizmu. Prawica będzie się otwierać.

Prezes Kaczyński bardzo liczy się z głosem swojego otoczenia, ale to on w PiS podejmuje decyzje i muszę powiedzieć, że propozycje, które mu przedstawiamy ze Zbigniewem Ziobrą czy z Markiem Jurkiem akceptuje podczas spotkań z nami i potem są realizowane.

Jak rozumiem, nie narzekacie na swój ograniczony udział w kampanii prezydenckiej?

Sztab musi składać się z wąskiej grupy osób, natomiast zarówno ja jak i Zbigniew Ziobro czy Marek Jurek jesteśmy do dyspozycji Andrzej Dudy i zawsze, jeśli będziemy proszeni o jakąś formę zaangażowania się, będziemy to robić. I tak na przykład we wtorek byłem na dużym spotkaniu zorganizowanym przez Polskę Razem w Chrzanowie, na którym poparliśmy kandydaturę Andrzeja Dudy.

Znamienne – mówi Pan „jeśli będziemy proszeni”, ale na razie tak nie jest.

Nie ma nas w tych bieżących działaniach…

O tym mówię.

Jesteśmy w zapleczu koncepcyjnym. Sam wielokrotnie dzieliłem się z Jarosławem Kaczyńskim, sztabem wyborczym czy samym kandydatem propozycjami Polski Razem i większość została podjęta. Natomiast proszę się nie niepokoić, w tej kampanii będą jeszcze naprawdę mocne akordy, które pokażą jedność, a jednocześnie – wewnętrzny pluralizm zjednoczonej prawicy.

Czy szklany sufit, o którym Pan mówił, uda się przebić? Bo sondaże wskazują, że może być z tym problem…

Moim zdaniem rozstrzygające będzie to, czy zdołamy przekonać do siebie te dodatkowe 2-3 procent wyborców.

Raczej 6-7, patrząc na ostatnie sondaże.

Niekoniecznie, bo jeśli odejmiemy niezdecydowanych, to dzisiaj i na PO i koalicję zbudowaną wokół PiS chce głosować po 38-39 proc. wyborców. Oznacza to, że rzutem na taśmę musimy do siebie przekonać te 2, 3, 4 proc. wyborców, aby uzyskać samodzielną większość. Natomiast moim zdaniem absolutnie niezbędnym warunkiem przekonania do siebie nowych wyborców jest poszerzenie tego obozu prawicowego już nie tyle o kolejne partie, co o środowiska pozarządowe, niezależnych samorządowców, organizacje prorodzinne, organizacje pro-life – szerokie spektrum centro-prawicowego społeczeństwa obywatelskiego.

źródło: wpolityce.pl