Bielan: Ograniczyć obcy kapitał w mediach
„Super Express”: – Pan jest za Stonogą czy przeciwko?
Adam Bielan: – Nie znam go i jestem ostrożny w formułowaniu poparcia. Nie wiem, skąd miał te akta. Jedni mówią, że od adwokatów, inni o dziwnej roli służb specjalnych…
– Dobrze zrobił, że to opublikował?
– W takiej formie nie powinny być publikowane. Tam są prywatne dane, adresy. Od tego są dziennikarze śledczy, by takie materiały opracowywać. Nikt nie przebrnie też przecież przez kilkanaście tomów akt.
– Dziennikarze śledczy niby też nie powinni mieć dostępu do tych akt, a mieli.
– I to pokazuje, że prokuratura nie jest w stanie wyjaśnić tej afery. Najlepszą metodą byłaby więc komisja śledcza w Sejmie, o co opozycja apelowała już na początku tej afery.
– Dziennikarzom, którzy mieli dostęp do tych akt, nie udało się wymusić zmian w rządzie. Platforma udawała, że nic się nie stało. I nagle po opublikowaniu przez pana Stonogę zmienił się rząd.
– To był pretekst, który otoczenie Ewy Kopacz wykorzystało do przekonania jej do rekonstrukcji rządu, co ma pomóc w odświeżeniu twarzy Platformy.
– Pani premier sama na to wpadła?
– Myślę, że ktoś jej pomógł, sam pan nieraz gościł różnych doradców pani premier.
– Pana kolega Michał Kamiński?
– Czytam jego publiczne wypowiedzi i myślę, że mógł ją do tego namawiać. Uważam jednak, że sposób wykonania był fatalny. Pani premier pokazała, jak nie przepraszać. Chciała przeprosić Polaków, a przeprosiła tylko wyborców Platformy. To było kiepskie. Chciała pokazać rekonstrukcję rządu, ale nie uspokoiła opinii publicznej i nie mamy ministrów, a tylko spekulacje, kto nimi zostanie. Pogłębiający się chaos wizerunkowy. Tymczasem to była jedyna wartość, z jaką PO mogła iść do tych wyborów. Mogli mówić, że może nie spełniają wszystkich obietnic wyborczych, ale są stabilni i przewidywalni.
– PO teraz popełnia błąd? Czy popełniła rok temu, kiedy na aferę podsłuchową nie zareagowała?
– Oczywiście to jest spóźnione. I to, że wszystkie te odwołane osoby zostały powołane na swoje stanowiska w rządzie Ewy Kopacz już po ujawnieniu taśm, tworzy problem z wiarygodnością pani premier. Wtedy taśmy nie były problemem, przekonywano nas, że to normalne rozmowy. I dziś nagle pani premier na 4 miesiące przed wyborami zmienia zdanie?
– Premier Kopacz zrobiła to ze strachu?
– Tak, po porażce w wyborach prezydenckich i tuż przed wyborami parlamentarnymi wyraźnie się boi. Przecież oni spadli na 3 miejsce w sondażach za nieistniejącą wciąż partię Kukiza.
– Zauważa pan też coś w rodzaju wojny w rodzinie? Publicyści, którzy wierzyli w Ewę Kopacz, jak Jacek Żakowski, teraz mówią wprost: powinna ustąpić.
– Publicyści sympatyzujący z PO mogli przymykać oczy na różne błędy między wyborami, ale kiedy zbliża się kampania wyborcza, widać konsekwencje tych błędów. Platforma w opozycji to rozpad tej partii, bo co ich tak naprawdę łączy? Jaka wspólnota poglądów jest między Romanem Giertychem a Bartoszem Arłukowiczem? Ci ludzie rozbiegną się od razu, gdy zabraknie stanowisk.
– I przybiegną do was?
– Nie sądzę. Jeśli nawet Michał Kamiński i Roman Giertych nie są w stanie zgodzić się co do kierunku, w którym powinna pójść PO, to reszta tej partii też nie dojdzie do zgody.
– Jaki obraz Polski rysuje się z protokołów z afery taśmowej pokazanej przez pana Stonogę?
– Arogancja władzy. Obraz polityków, którzy uważają się za nieusuwalnych i myślą, że będą rządzić po wsze czasy. Tam jest mowa o prywatyzacji Ciech i sprzedaży po zaniżonej cenie…
– I o wielu stosunkach seksualnych.
– To już inna sprawa. Nie chcę wchodzić w kwestie obyczajowe…
– Które miały jednak wpływ na niektóre dymisje.
– To prawda. Jeżeli ktoś załatwia takie sprawy w restauracji, to nie jest chyba z nim najlepiej… Największym problemem jest oderwanie od rzeczywistości tych polityków, których słyszymy na taśmach.
– Sprawa wyszła wiele miesięcy temu. Dlaczego reakcja jest dopiero teraz? Bezwładne elity? Za słabe media?
– Kiedy afera wyszła, rządził jeszcze Donald Tusk. I on umiał to napięcie rozładować…
– Przemycił pan teraz uwagę, że Ewa Kopacz jest nieumiejętna.
– Z całą pewnością nie ma takich umiejętności zarządzania kryzysem jak Donald Tusk.
– Nie jest dobrym liderem?
– Nie jest. Widać to było po kiepskiej reakcji na porażkę prezydenta Komorowskiego. Zamiast zareagować, przemówić, właściwie nie wiedziała, co mówić. Jest złym premierem…
– Trudno, żeby ktoś z opozycji mówił coś innego.
– To prawda, ale jednocześnie chwaliłem Donalda Tuska.
– Kto powinien być premierem, jeżeli nie Ewa Kopacz?
– Najlepsze byłyby jak najszybsze wybory. Ta koalicja nie ma już poparcia większości Polaków i widać, że się sypie.
– PiS kiedyś parł już do przedterminowych wyborów i bardzo na tym stracił. Może warto zaczekać, żeby się jeszcze posypało?
– Być może część polityków opozycji wolałaby, żeby PO posypała się jeszcze bardziej, ale jako obywatel wolałbym przerwać męczarnie Platformy jak najszybciej.
– Pański kolega Michał Kamiński pomagał prezydentowi Komorowskiemu w kampanii?
– Nie wiem, ostatni raz rozmawialiśmy wiele miesięcy temu.
– Jak to się stało, że tacy przyjaciele poszli w dwóch tak różnych kierunkach?
– To Michał poszedł, ja zostałem tam, gdzie byłem, na centroprawicy.
– Jest oportunistą?
– Nie chcę go oskarżać i o byłych kolegach nie będę mówił źle. I to jest moja główna pretensja do Michała, że o byłych kolegach z PiS mówi źle.
– Andrzej Duda dotrzyma wszystkich swoich obietnic wyborczych?
– Media już go rozliczają, choć do zaprzysiężenia zostały jeszcze 2 miesiące.
– Zaczął jednak trochę lawirować…
– Nie zauważyłem tego.
– Mówi między innymi w tym programie, że należy wrócić do poprzedniego wieku emerytalnego. Teraz, powiedzmy, że ewoluuje.
– Popierał propozycję związków zawodowych, Solidarności i OPZZ. I jestem przekonany, że zrobi wszystko, by dotrzymać tych obietnic, do czego będzie potrzebował większości parlamentarnej.
– I dotrzyma umowy z pół milionem frankowiczów? Mówił, że kredyty powinny być przewalutowane po kursie z dnia zaciągnięcia.
– Jestem przekonany, że wszystko, co obiecał, będzie chciał spełnić.
– Co pan sądzi o tych dwóch nieistniejących jeszcze partiach? Np. partii Kukiza?
– Trudno mówić o partiach, które nie ogłosiły jeszcze programu i nie wiemy, z jakich ludzi będą się składały. Chciałbym znać te poglądy. Polityk startujący do parlamentu powinien prezentować więcej poglądów niż tylko JOW-y.
– Poznał pan Pawła Kukiza? Myśli pan, że to, czego on chce, to naprawdę tylko JOW-y?
– Osobiście go nie poznałem, choć słuchałem Aya RL. Jako obywatel wiem jednak za mało o jego poglądach. Widzę jednak, że ma świadomość, że będzie musiał w kampanii dużo popracować.
– Paweł Kukiz powoli sączy ten program i ostatnio napisał, co myśli o mediach. Uważa, że w mediach jest za dużo zagranicznego, np. niemieckiego kapitału.
– Myślę, że to słuszne, należałoby to ograniczyć. I cieszę się, że ktoś ma odwagę to mówić, bo wielu polityków w obawie przed mediami nie chce tego stwierdzić.
– Ja się nie boję, bo „Super Express” jest polski.
– W Niemczech, kiedy dochodzi do próby przejęcia jakiegoś ważnego dziennika, to potrafi interweniować kanclerz Niemiec! Tam takie transakcje się nie odbywają, choć w UE teoretycznie jest swobodny przepływ kapitału.
– Paweł Kukiz uważa, że dziennikarze pracujący dla mediów np. niemieckich nie powinni pracować w mediach publicznych. Nie ukrywajmy, pił do Tomasza Lisa, którego niespecjalnie ceni.
– Nie byłem w programie Lisa od lat. Nie bojkotuję go, ale uznałem, że po tym ataku na córkę pana prezydenta obecność byłaby niestosowna.
– Jarosław Kaczyński będzie premierem?
– Jest liderem całego obozu zjednoczonej prawicy…
– Banały… Przecież widzi pan, że sam zauważył, że ze względu na olbrzymi elektorat negatywny, gdy go nie widać, to słupki rosną.
– Pan wie lepiej, to może ja będę zadawał pytania (śmiech). Wiele mediów przez całe lata mówiło, że prezes Kaczyński pogrąży PiS i prawicę. Tymczasem wygraliśmy wybory prezydenckie, mamy szansę wygrać parlamentarne.
źródło: se.pl