Hambura: Polscy politycy powinni odrzucić kompleksy

25 Kwiecień 2014

„Tusk poniósł widowiskową porażkę podczas ostatniej wizyty Angeli Merkel. Wyszedł z propozycją skoordynowania polityki energetycznej, a kanclerz podczas konferencji powiedziała mu, że to zależy od prywatnych firm.

Może dlatego dziś, jak gdzieś czytałem, konferencji po ich spotkaniu w Berlinie nie będzie. Publiczna reprymenda to nie tylko wizerunkowa wpadka. Pokazuje siłę i przygotowanie polskiej dyplomacji.” Mówił w wywiadzie dla Rzeczpospolitej Stefan Hambura, niemiecki adwokat, kandydat Polski Razem do europarlamentu z Gdańska.

 

Rz: Włączył się pan w akcję swojego ugrupowania „Żyj po polsku”?

Nie musiałem, bo nawet jak jestem w Berlinie, żyję po polsku. Tam też kupuję polskie produkty.

Ma pan tam trudnych rywali. Jedynką w PO jest Janusz Lewandowski.

Znam swoje możliwości. Na Pomorzu jest nie tylko Gdańsk, ale i Rumia – miasto, w którym urodziła się Erika Steinbach.

A Anna Fotyga z PiS?

Dobra kandydatura. Kiedy kierowała dyplomacją, angażowała się mocno w sprawy polsko-niemieckie.

Czyli będzie odbierać panu głosy.

Nie, bo teraz te sprawy lepiej przekazać osobie, która zna je dokładniej, od podszewki, czyli mnie.

Podobała się panu jako szefowa MSZ?

To było takie pierwsze powstanie z kolan.

Może warto dać jej to kontynuować?

Tak, w Sejmie. Pani minister była już raz w europarlamencie, a później zrezygnowała z mandatu, żeby działać w Polsce.

A jak sprawy polsko-niemieckie prowadzi Platforma?

Oddaje to pole. Tusk poniósł widowiskową porażkę podczas ostatniej wizyty Angeli Merkel. Wyszedł z propozycją skoordynowania polityki energetycznej (np. wspólnych zakupów gazu), a kanclerz podczas konferencji powiedziała mu, że to zależy od prywatnych firm.

Może dlatego dziś, jak gdzieś czytałem, konferencji po ich spotkaniu w Berlinie nie będzie. Publiczna reprymenda to nie tylko wizerunkowa wpadka. Pokazuje siłę i przygotowanie polskiej dyplomacji. Zdziwiło mnie też to, że pan premier nie korzysta ze słuchawek podczas takich spotkań i nie reaguje na to, co mówi kanclerz.

Sugeruje pan, że premier nie rozumie tego, co mówi kanclerz, i przez to są jakieś problemy?

Nie wiem, ale widzę spięty wyraz twarzy Tuska, gdy słucha niemieckiego. Myślę, że to jest zadanie dla dziennikarzy, żeby przeegzaminować go ze znajomości niemieckiego.

Co da nam ta wiedza?

Nie chodzi o to, żeby grać, udawać poliglotę na zewnątrz, tylko żeby załatwiać konkretne problemy. W internecie są nagrania z wypowiedzi pana premiera w języku niemieckim. Niestety, ten poziom nie napawa optymizmem.

Jarosław Kaczyński nie zna niemieckiego, a chwali pan politykę jego rządu w stosunkach z Niemcami.

Tusk tworzy wizerunek, który nie do końca odpowiada rzeczywistym działaniom. Spójrzmy na gazoport w Świnoujściu, do którego wejście blokuje gazociąg Nord Stream. Merkel obiecała mu kilka lat temu, że jak będzie trzeba, to podejście się pogłębi. Obiecała regulacje prawne. Chciałbym tylko wiedzieć, kto za to zapłaci. Nie przypominam też sobie, żeby powstał jakiś akt prawny, w którym byłoby to uregulowane.

Jeżeli się mylę, to niech pan premier go pokaże. Dziennikarze z pewnością się ucieszą.

Przedstawiciele PO pomagają jednak w pana staraniach o przywrócenie Polakom w Niemczech statusu mniejszości.

Szef Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu Grzegorz Schetyna obiecał rozmowę o tym ze swoim odpowiednikiem w Niemczech. To ważny sygnał dla Berlina, że parlament polski interesuje się sprawą. Ale to jednak nie rząd.

Jakie działania zamierza pan podjąć, jeśli to nie wystarczy? Pozwie pan Niemcy o wypłatę odszkodowań za mienie zagrabione Polakom w tym kraju podczas wojny?

Decyzję podejmie zarząd Związku Polaków w Niemczech. Jako szef zespołu ds. likwidacji skutków rozporządzenia Goeringa byłem na spotkaniu zespołu parlamentarnego ds. mniejszości polskiej w Niemczech pod przewodnictwem pani poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk. Usłyszeliśmy tam od przedstawicieli rządu, że okrągły stół polsko-niemiecki, na którym chcielibyśmy poruszyć ten temat, być może odbędzie się w drugiej połowie roku.

Będzie pan chciał zdążyć z pozwem przed przedawnieniem?

Tak, wrzucę go do skrzynki w sądzie 1 września, w 75. rocznicę rozpoczęcia II wojny światowej, o 4.40 rano. O tej godzinie spadły pierwsze bomby na Wieluń.

To ma być taki wymowny akt. Będę chciał, by pokazały go media na całym świecie. Niemcy przegrali wojnę, którą wywołali, ale krzywd polskiej mniejszości nie naprawili do dziś. Pora im to publicznie przypomnieć.

Nie zaszkodzi pan Polsce Razem, która wolałaby się kojarzyć np. ze wspieraniem przedsiębiorczości?

Spójrzmy na dorobek mniejszości polskiej. To byli przedsiębiorcy, ludzie, którzy zakładali banki, spółdzielnie. Właśnie to jest ta grupa, do której obecnie apeluje Polska Razem. Tacy ludzie wytworzyli ten cały majątek, który przed wojną szacowany był przez przedstawicieli III Rzeszy na 7–8 mln marek.

Dotąd przez zaangażowanie w śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej był pan kojarzony głównie z tą sprawą.

Nadal reprezentuję rodziny Anny Walentynowicz i Stefana Melaka.

Czy Gowin jako minister sprawiedliwości wykazał się jakoś szczególnie w trudnych sprawach polsko-niemieckich? Np. w kwestii regulacji spraw związanych z mieniem przesiedleńczym?

Wtedy mieliśmy kontakt w sprawach Jugendamtów, czyli niemieckich urzędów, które często dyskryminują polskich rodziców z mieszanych małżeństw.

Znamy pana identyfikację w Polsce, a na kogo głosuje pan w Niemczech?

To jest moją słodką tajemnicą wyborczą (śmiech).

Trudno zaakceptować to, że kandydat ukrywa część politycznych poglądów.

Jestem wyborcą, który podejmuje decyzję przed wyborami. Ostatnio wspieram CDU, partię Angeli Merkel.

Czyli w Niemczech popiera pan kanclerz Merkel, którą w Polsce pan krytykuje?

Nie mówię, że rządzi źle. Ona robi to, co powinni robić przywódcy silnych krajów, z którymi w Europie należy się liczyć. Każdy walczy o swój interes. To polscy politycy powinni odrzucić kompleksy i rozmawiać z największymi w UE jak równy z równym.

Walka o prawa Polaków w Niemczech nauczyła mnie, że w tym kraju słucha się tylko ludzi odważnych i dumnych, a nie strachliwych i uległych.

Tusk, który jest politycznym sojusznikiem Merkel, wzoruje się na niej?

Tylko wizerunkowo, ale nie w kwestiach gospodarczych. Tusk nie szanuje Polaków tak jak Merkel Niemców, dlatego za jego rządów kraj opuściły miliony ludzi.

Wielu pracuje na dobrobyt sąsiedniego kraju, a chyba nie po to Polska wchodziła do Unii, by dorabiać Niemcy, które nie szanują praw obywateli polskiego pochodzenia.

Przekonuje pan, że Merkel nie traktuje Polaków jako partnerów, a jednocześnie ją pan popiera.

Szef MSZ Frank-Walter Steinmeier nie jest z jej partii. Kiedy spotkał się z nim ostatnio polski szef dyplomacji Radosław Sikorski, nie osiągnął nic. To, jak będą wyglądały stosunki, zależy od rządzących w Polsce. W Niemczech wygrałem wiele spraw, np. związanych z Jugendamtami. Bo nie wygrywa tylko ten, kto nie walczy. W Europie o prawa Polaków będę walczył z takim samym uporem.