WhatsApp Image 2021-12-07 at 18.43.45

Zielony konserwatyzm – debata w Senacie

09 Grudzień 2021

7 grudnia 2021 r., w Senacie odbyła się debata pod tytułem „Zielony konserwatyzm”. Uczestniczyli w niej: prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, poseł Władysław Teofil Bartoszewski (PSL), dr hab. Lech Jaworski (Porozumienie) oraz Tomasz Urynowicz (Porozumienie). Uczestnicy debaty, przede wszystkim, zdefiniowali co rozumieją pod pojęciem „zielony konserwatyzm”. 

W zmieniającym się świecie, w którym coraz więcej mówi się o potrzebie ochrony środowiska, wygrywają ekstremiści i radykałowie z jednej albo z drugiej strony. Radykałowie lewicowi mówią bardzo otwarcie – koniec z węglem natychmiast, koniec z hodowlą zwierząt, koniec z jedzeniem mięsa. Wprowadzimy wam za chwilę zakaz wędkowania, wprowadzimy zakaz jeździectwa i łowiectwa. To jest dla mnie oczywiście nie do przyjęcia. Z drugiej strony radykałowie prawicowi mówią jakie środowisko jest tu i teraz. Nie ma przyszłych pokoleń, dzisiaj trzeba wyeksploatować ziemię – nie ma żadnych ograniczeń, nie będziemy się na nic oglądać, będziemy wykorzystywać wszystkie zasoby które są, możemy ziemię wyjałowić. Ja tak odbieram takie słowa pogardy wobec jakichkolwiek zasad ochrony środowiska, jakichkolwiek zasad ograniczania, na przykład, emisji spalin. My z marszałkiem Urynowiczem jesteśmy z Krakowa, więc coś o smogu wiemy i jako pierwsi rozpoczęliśmy walkę ze smogiem. U nas w Małopolsce, w Krakowie, jesteśmy dobrym przykładem jak zmienia się podejście mieszkańców. Pamiętam lata 90te – nikt się kompletnie nie zastanawiał nad tym czym się pali w piecach, nie było to przedmiotem żadnej dyskusji, nikt nie widział nic złego we wrzuceniu butelki plastikowej do spalania. To zaczęło ewoluować w Krakowie, ponieważ odczucie uciążliwości smogu było bardzo duże. Później dopiero przyszły badania, które pokazały że 45000 Polaków co roku umiera z powodu zanieczyszczenia środowiska, że wśród 50 najbardziej zanieczyszczonych miejscowości i miast w Europie 30 znajduje się w Polsce. To spowodowało, że zaczęliśmy się zastanawiać najpierw co zrobić, jak ograniczyć emisję, jak doprowadzić do wymiany pieców, jak sformułować program, który ma przynieść lepszą jakość powietrza i wiedzę czym oddychamy oraz, że ma to znaczenie dla naszego zdrowia. Kraków był pionierem w tych działaniach. Kraków może być dobrym przykładem tego, jak można oswajać, jak można wprowadzać w sposób normalny – nie radykalny – rzeczy związane z ochroną środowiska. To jest bardziej szczegółowa kwestia, ale ona jest potrzebna żeby unaocznić, że to się dzieje wokół nas, że potrzeby ochrony środowiska wiążą się z dążeniem politycznym do tego, aby ziemię którą otrzymaliśmy oddać naszym dzieciom i wnukom w lepszym stanie. Ja tak postrzegam zielony konserwatyzm, tak postrzegam tradycyjne podejście. Słowo konserwatysta nie przyjęło się do końca w Polsce, ale osoba o tradycyjnych poglądach – szanująca tradycję kulturę. Tymczasem właśnie w obszarze ochrony środowiska jest bardzo potrzebne, żeby takiego podejścia nie odrzucać, nie powiedzieć dzisiaj górnikom, że jutro nie będziecie wydobywać węgla. Trzeba dać im perspektywę w jakim czasie musi dojść do transformacji energetycznej i zaproponować im określone miejsce pracy, w których będą mogli się realizować, nie wyrzucić ich na bruk. Tak więc filozofia partii centrowych czy centrowo-prawicowych powinna przebiegać w obszarze ochrony środowiska szanując zasoby naturalne i starając się żyć w zgodzie z naturą. Nie wykonujmy działań, które ograniczą prawa i wolności człowieka do zagospodarowania ziemi. Mamy prawo zagospodarować ziemię, ale nie mamy prawa do  jej wyjaławiania. To też wynika z naszej historii i kultury agrarnej z której wyrastamy jako ruch ludowy – co to jest za gospodarz, który wyjałowi swoją ziemię, wyjałowi swoje gospodarstwo? Przecież po jakimś czasie ta ziemia przestanie rodzić – jak wytniemy wszystko co jest w naszym posiadaniu, to później nie odtworzymy przez wiele lat tego sprawnie i szybko. Szczerze mówiąc ruch ludowy PSL wyprzedzał tu koniunkturę bardzo często. Reasumując – zielony konserwatyzm to życie w zgodzie z naturą, korzystanie z natury, zagospodarowanie ziemi i przekazanie jej lepszej niż się ją otrzymało kolejnym pokoleniom. To nie wyrzekanie się możliwości korzystania z tego, co natura przynosi, tylko pożyteczne skrupulatne i dobre zagospodarowanie. – mówił prezes PSL W. Kosiniak-Kamysz

Zielony konserwatyzm to konieczność wieloaspektowa. Pierwszym z nich jest kwestia ochrony środowiska. Nie możemy zamykać oczu na to, że mamy w atmosferze dziurę ozonową, która jest faktem, nie możemy zamykać oczu na to, że wzrasta emisyjność gazów cieplarnianych powodujących zmiany klimatyczne. W związku z tym nie możemy mówić, że nie istnieje coś takiego jak antropogeniczne globalne ocieplenie, przeciwko czemu właśnie ekstremiści z prawicy stanowczo protestują. Według nich nie ma takiego zjawiska. Wyjaśniam tutaj, że antropogeniczne globalne ocieplenie to takie ocieplenie, które wywołane jest aktywnością człowieka i niewątpliwie jest to fakt naukowy, co do którego, z jakąś dziwną niechęcią, środowiska prawicowe podchodzą twierdząc, że albo to jest „ lipa”, albo wręcz – że to właściwie jest proces, który będzie korzystny dla rozwoju gospodarczego, zwłaszcza Polski, co jest oczywiście nieprawdą. Globalne ocieplenie jest spowodowane aktywnością człowieka i wynika ono z systemu gospodarczego funkcjonującego na świecie. W związku z tym nie można przechodzić obok tego bez żadnych reakcji i uważać, że to i tak nas nie dotyczy, bo zanim dojdzie do tragedii, to już nas na tym świecie nie będzie. To już jest wyjątkowo cyniczne stanowisko. Zatem ten aspekt konieczności zielonego konserwatyzmu to włączenie się środowisk konserwatywnych w walkę o zachowanie środowiska dla przyszłych pokoleń. I to w oparciu o tradycję konserwatywną, bo chciałbym zwrócić uwagę na fakt, który nie jest dostrzegany w dotychczasowych debatach na ten temat, że przecież kwestie dotyczące ochrony środowiska przed wpływem człowieka poruszane były od połowy XIX w. właśnie w kontekście konserwatywnym. To konserwatyści zwracali uwagę na to, iż nie można pozostawić tego procesu bez reakcji. Już w XX w. takie postacie jak T. Roosevelt, R. Reagan czy M. Tatcher, a zatem przedstawiciele niewątpliwie konserwatywnej myśli w polityce i konserwatywnych partii politycznych, podkreślali że nie można tego procesu pozostawić samemu sobie. Przedstawiciele myśli konserwatywnej zwracali zatem uwagę na procesy, które są teraz zawłaszczane przez ekstremę lewicową. Lewica zauważa bowiem, że w obecnych czasach następuje bardzo istotne przewartościowanie światopoglądowe zwłaszcza wśród młodzieży. Teraz takie kwestie jak ochrona środowiska są kwestiami niezmiernie istotnymi i słusznie wysuwającymi się na czoło publicznej, a tym samym i politycznej debaty. Dobrze to rozumiejąc, lewica pozwala sobie na roztaczanie bardzo często nierealnych wizji i promowaniu nieodpowiedzialnych postulatów. Przykładem niech tu będzie choćby obietnica Roberta Biedronia, że jego „Wiosna” doprowadzi do 2035 r. do zamknięcia wszystkich kopalni węgla w Polsce. Ta populistyczna „wizja”, nieuwzględniająca w ogóle faktu, że w Polsce 70% energii produkuje się z węgla, idzie dużo dalej, niż zamierzenia Europejskiego Zielonego Ładu i opartych na niej strategii. Mało tego, w najmniejszym stopniu nie uwzględnia faktu, że w związku z realizacją Nord Stream 2, czyniącym Rosję czołowym dostawcą gazu dla UE, twierdzenie, że to właśnie to paliwo ma zastąpić moce węglowe, jest najprostszą drogą do uzależnienia Polski i całej Unii od kierunku wschodniego. Jeżeli zatem konserwatyści nie będą uczestniczyli w tym tak ważnym nurcie debaty publicznej, to w ogóle wypadną poza nurt debaty politycznej, bo ta debata zaczyna się koncentrować wokół tego, co jest rzeczywiście ściśle związane z przeszłością nie tylko nas samych ale i przyszłych pokoleń. W efekcie środowiska konserwatywne same siebie zepchną na margines życia politycznego.

Pozwolę sobie przy tym na pewną dygresję. Otóż przedstawiciele środowisk prawicowych, przede wszystkim tych radykalnych, odwołując się do tradycji chrześcijańskich powołują się na pewien werset z księgi Genesis, w której powiedziane jest, że Bóg dał człowiekowi ziemię w poddaństwo. Pomijając fakt, że w to poddaństwo Bóg własnego stworzenia nie mógł dać w sposób nieodpowiedzialny, to kilka wersów dalej w tej samej księdze jest powiedziane, że jak Bóg „instalował” człowieka w ogrodach Edenu, to kazał mu uprawiać i doglądać tych ogrodów. Zatem jest oczywiste, że nakazał mu dbanie o środowisko.

Drugi aspekt sprawy związany jest ze słowem „konserwatyzm” w określeniu „zielony konserwatyzm”. Otóż trzeba mieć świadomość, że bezrefleksyjne i bezkompromisowe zmierzanie do realizacji szczytnych celów zielonego ładu europejskiego i przyjętych w związku z tym strategii i pakietów, może prowadzić również do bardzo niepokojących skutków. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że rozwiązania zawarte tam w obecnym kształcie powodują przesunięcie kosztów zanieczyszczeń z ich faktycznych sprawców na konsumenta końcowego. Negatywne skutki przyjętych strategii to również niewątpliwy wzrost kosztów produkcji rolniczej, bo to w niej objawią się w znaczącej mierze ich skutki. W efekcie pociągnie to za sobą duży wzrost cen żywności, co z kolei będzie powodowało zaburzenia w życiu gospodarczym i społecznym. Konserwatyści zatem powinni mieć na uwadze, że niezbędny proces ochrony środowiska musi być procesem ewolucyjnym a nie procesem rewolucyjnym. Jednocześnie ochrona środowiska dosłownie wpisuje się w hasła konserwatyzmu odnoszące się do ochrony fundamentalnych wartości tradycyjnych. Bo czyż taką wartością nie jest ochrona tego środowiska dla przyszłych pokoleń? Jednak konserwatyści powinni brać równocześnie pod uwagę, że nie może się to odbyć kosztem nagłego i poważnego zubożenia społeczeństwa. I nie chodzi tu oczywiście o zahamowanie koniecznych zmian, ale przyjęcie takiego tempa ich realizacji, by koszty ich wprowadzania nie przerosły wynikających z nich korzyści. – powiedział dr hab. Lech Jaworski

Zielone podejście do polityki, do ekologii nie wzięło się z partii zielonych w Niemczech, gdzie późniejszy wicekanclerz Joschka Fischer bił się z policją na ulicach miast niemieckich, tylko się wzięło prawie 200 lat temu z Wielkiej Brytanii. Ponieważ zielony konserwatyzm, jako myśl polityczna, stał u podstaw najstarszej, wciąż funkcjonującej, partii politycznej w Europie czyli Torysów (czyli brytyjskiej partii konserwatywnej). Ojcem filozoficznym tej myśli był Edmund Burke irlandzki filozof, członek Izby Gmin Wielkiej Brytanii, który przerażony rewolucją francuską, na temat której napisał książkę, powiedział, że konserwatyzm jest przeciwieństwem rewolucji i gwałtownych brutalnych zmian niszczących wszystko dookoła. Twierdził również, że nikt nie ma prawa monopolizować zasobów naszej planety wyłącznie dla osiągnięcia korzyści materialnych. Przypomnę słowa Margaret Thatcher wypowiedziane na kongresie partii konserwatywnej roku 1888: „ To my konserwatyści jesteśmy nie tylko przyjaciółmi ziemi, ale jesteśmy i strażnikami i powiernikami na pokolenia. Istota filozofii konserwatywnej i konieczność ochrony środowiska są tożsame. Żadne pokolenie nie ma ziemi na własność. Mamy ją tak jak wynajęte mieszkanie, po upływie terminu najmu (czyli podejściu naszego pokolenia) mamy ją zostać w nie gorszym, a lepszym, stanie niż ten który zastaliśmy.” To jest istotą zielonego konserwatyzmu. My mamy ziemię w najmie i mamy ją oddać po upływie terminu najmu w stanie nie gorszym niż ją zastaliśmy. Konserwatyzm brytyjski uznaje, że wzorem postępowania powinna być skłonność do zachowywania, połączona ze zdolnością do ulepszania. Biorąc pod uwagę, że od prawie 200 lat większość elektoratu brytyjskich konserwatystów mieszka na terenach poza dużymi aglomeracjami miejskimi, jest rzeczą naturalną, że w ciągu ostatnich przynajmniej 20 lat (nawet wcześniej) wszystkie ustawy które można określić mianem „zielonych ustaw” zostały wprowadzone przez partię konserwatywną, a nie przez partię pracy, której elektorat mieszka w dużych miastach. To David Cameron, konserwatywny premier, przeforsował jako pierwszy ustawy mające walczyć ze zmianami klimatycznymi. Wielka Brytania jest pierwszą rozwiniętą gospodarką świata, która przyjęła legalne zobowiązanie, że będzie zero-emisyjna do 2050 r. W listopadzie zeszłego 2020 r. premier konserwatywny Boris Johnson ogłosił zieloną rewolucję przemysłową z 10-punktowym planem koncentrującym się na redukcji emisji gazów cieplarnianych, energetyce opartej na atomie, wodorze oraz na farmach wiatrowych na morzu, a także na przejściu na elektryczny transport drogowy. W odróżnieniu od wielkomiejskich elit, które wyrażają deklaratywną troskę o środowisko (bez żadnej praktycznej wiedzy na ten temat) i epatują poczuciem wyższości moralnej podwożąc swoje dzisiaj do szkoły SUVami napędzanymi ropą, konserwatywni wyborcy mieszkający na przykład na angielskiej prowincji mają bardziej lokalne, realne związki z otaczającą ich przyrodą. Stąd ten 10-cio punktowy plan konserwatystów brytyjskich, który zakłada, że zainwestują oni nieprawdopodobne ilości pieniędzy w zielone inwestycje ze strony państwa. Zakładają również, że sektor prywatny zainwestuje trzy razy więcej. Oni mówią w tej chwili o inwestycjach rzędu 45 miliardów funtów szterlingów, czyli przeliczając – 220 miliardów złotych – wyłącznie w zieloną rewolucję. To może oni nazywają zieloną rewolucją przemysłową, ale to jest właśnie inwestycja w konserwowanie tego, co trzeba zachować. U nas w retoryce politycznej zostało to przyjęte przez partie radykalne z lewa  i z prawa, a tak naprawdę konserwatyzm leży pośrodku. – dodał poseł W.T. Bartoszewski

Zielony konserwatyzm, to przede wszystkim modernizacja, odpowiedzialność i pragmatyzm. Przenosząc ten spór ideowy, tą historię myśli politycznej na praktykę Polski – czyli patrząc na wymiar modernizacyjny, na wyzwania stojące przed polską energetyką, przed polskim rolnictwem oraz przed wieloma elementami wskazującymi perspektywy rozwoju dla naszego kraju – przede wszystkim liczy się kwestia odpowiedzialności. Niepodejmowanie działań związanych z wdrażaniem odpowiednich dyrektyw unijnych, to przede wszystkim perspektywa utraty olbrzymich środków finansowych. Jesteśmy, wierzę w to głęboko, odpowiedzialnym i lojalnym członkiem Unii Europejskiej i poza Unią Europejską nie widzimy przyszłości dla nas. W związku z tym debata o zielonym konserwatyzmie, to także debata o naszym miejscu w Unii Europejskiej, o tym w jaki sposób będziemy przyjmować i wykonywać polityki unijne w sposób odpowiedzialny, czyli w taki, który skutki społeczne potrafi w jakimś sensie zniwelować. Pragmatyzm, który jest także współczesną cechą zielonego konserwatyzmu, to przede wszystkim odpowiedzialne odpowiedzi na najważniejsze wyzwania także finansowe. Bo, jeżeli przed Polską dzisiaj na transformację energetyczną czeka mniej więcej 35 miliardów euro, to jest o czym rozmawiać. Na ten temat wiele słyszymy, ale przecież to nie tylko fundusz sprawiedliwej transformacji bezpośrednio związany z modernizacją polskiego przemysłu energochłonnego czy górnictwa, ale także kwestie funduszu odbudowy. Trzeba także pamiętać, że 37% całego budżetu unijnego, tak zwanego funduszu odbudowy, to są kwestie związane z ochroną środowiska, ale także jej polityka spójności i fundusz modernizacyjny. W związku z tym to, co dzisiaj jest najważniejszym wyzwaniem dla nas, to przede wszystkim wdrażanie w praktyce. I o tej praktyce chciałbym powiedzieć jako samorządowiec. Nie możemy być obojętni wobec tych wyzwań cywilizacyjnych, a one wcale nie dotyczą kwestii idei. Dotyczą bardzo prostych rzeczy jak to, czy samorządy angażują się w kwestie związane z realizacją, szeroko rozumianej, polityki ekologicznej państwa, bo wiemy doskonale jak wielkim wyzwaniem dla nas jest kwestia eliminacji smogu w dużych miastach. Musimy też mierzyć się z tym, co było następnym krokiem po uchwale antysmogowej dla Krakowa, która przynosi efekty – czyli kilkanaście uchwał antysmogowych w całym kraju, tak zwanych uchwał regionalnych wojewódzkich – których niestety termin wejścia w życie jest coraz bliższy. Województwo świętokrzyskie, śląskie to są dwa najbliższe poligony sprawdzenia tego jak bardzo świadomość ekologiczna się zmienia, czyli czy Polacy rzeczywiście przystępują do eliminacji kopciuchów w swoich gospodarstwach domowych. To nie tylko kwestia tego jak bardzo Polacy się zmieniają, ale przede wszystkim jak bardzo władza polityczna, lokalna władza polityczna, chce się angażować w te tematy i czy angażuje się w kwestie antysmogowe. Jest bardzo wymierny przykład tego jak bardzo nierealizowana jest polityka ekologiczna –  to jest obszar kontroli, czyli czegoś co jest już dzisiaj nie tylko modą i deklaracją polityczną, tylko wypełnianiem ustawowych obowiązków wynikających z ustawy o ochronie środowiska (czyli obowiązku przeprowadzenia kontroli przez wójta, prezydenta). Czy rzeczywiście w odpowiedzialny sposób podchodzą oni do kwestii przeprowadzenia kontroli, która zaboli mieszkańców, ponieważ są politykami lokalnymi na których ci mieszkańcy, którzy nie dostosowują się do wymagań w przepisów antysmogowych, będą bądź nie będą głosować. To są poważne dylematy, przed którymi stoją lokalni politycy. Tak naprawdę w bardzo ważną rzeczą, na którą trzeba będzie w przyszłości sobie odpowiedzieć, jest to jak samorząd będzie podchodził do kwestii na przykład obszaru transportu publicznego w mieście, jak będzie go chciał zorganizować, czy też do kwestii organizacji stref zielonego transportu. Eksperyment ze strefą zielonego transportu na Kazimierzu w Krakowie przetrwał ledwie kilka miesięcy i przecież upadł pod presją społeczną. Kwestie związane z organizacją tak zwanego obszaru błękitno-zielonej infrastruktury czy z gospodarką obiegu zamkniętego, to są wyzwania przed którymi samorządowcy muszą stanąć także szukając jakiegoś fundamentu programowego, bo nie jest też tak, że dzisiaj największym zmartwieniem dla nas jest kwestia oszalałej lewicy która eskaluje postulaty ekologiczne. Lewica pewnie ma to szczęście, że szybciej wchłonęła pewne ideowe postulaty z zachodniej Europy niż to robi prawica. W dużej mierze prawica przyjmuje te postulaty właśnie z powodów pragmatycznych, ale dzisiaj największym wyzwaniem dla poważnej dyskusji na temat przyszłości i transformacji energetycznej, czy ogólnie kwestii związanych z polityką środowiskową, wcale nie jest lewica. Wręcz przeciwnie – prawica to nieodpowiedzialność w UE – no bo gdzie dzisiaj szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego przez pół roku nie było prowadzonych konsekwentnych rozmów z Komisją Europejską w zakresie funduszu sprawiedliwej transformacji, skoro fundusz sprawiedliwej transformacji to jest 3,5 miliarda euro? On jest dedykowany przede wszystkim tym województwom, w których występuje przemysł węglowy, czyli jest to województwo śląskie, wielkopolskie i Dolny Śląsk. Dlaczego w województwach aplikujących, czyli województwie małopolskim, lubelskim i łódzkim – przez ponad pół roku nie prowadzono negocjacji i to nie dlatego, że spierano się o kwestie procentów emisji w CO2, tylko przede wszystkim dlatego, że polski rząd próbował na Komisji Europejskiej wymusić model zarządzania funduszem? Podział środków na fundusz sprawiedliwej transformacji, w sposób lokalny, to też są wyzwania wobec których prawica czy centro-prawica w Polsce musi się umieć odnieść, bo to nie jest bez znaczenia czy my pozwalamy dzisiaj zarządzać tym funduszem centralnie, tak jak z wieloma innymi przykładami z życia publicznego w Polsce, czy przeciwnie. Tymczasem rząd oczekuje regionalnego podejścia samorządowego i myślenia o tym w ramach odpowiedzialności włodarzy lokalnych. Kolejną rzeczą, w mojej ocenie, która warta jest krytyki jest stosunek czołowych polityków PiS do kwestii transformacji energetycznej, która dzisiaj także odbywa  się za pieniądze Unii Europejskiej. Nikt nie szuka rozwiązań na przykład od strony transformacyjnej – czeka nas fala renowacji, która sama siebie według ekspertów wyliczona jest na kilkaset nowych miejsc pracy i na olbrzymie inwestycje w całą gospodarkę UE, w tym przede wszystkim w budownictwo. To też jest zakłamywanie całego obrazu tego, czym jest transformacja energetyczna w skali całej Europy i czym ona może być. To, że my mamy problem z procesami modernizacyjnymi nie może zaburzyć procesów modernizacyjnych w naszym kraju. To także dotyczy kwestii modernizacji energetycznej, ponieważ nasza gospodarka na tym straci. W związku z tym odpowiedzialność konserwatysty, to przede wszystkim dzisiaj poważna dyskusja na tematy związane z kwestią tak zwanego europejskiego zielonego ładu. Pamiętamy oczywiście o tym, że nie dzieje się to w wyniku działań rewolucyjnych, ale musi to być przede wszystkim wsparte poważną dyskusją na tematy transformacyjne, w tym dotyczącą kwestii  zabezpieczenia społecznej transformacji. Powinniśmy być jako środowiska centrowe, przede wszystkim, gorącymi zwolennikami tych trzech wymiarów zielonego konserwatyzmu – czyli modernizacji, odpowiedzialności i pragmatyzmu. – podsumował były wicemarszałek województwa małopolskiego T. Urynowicz